x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Ehh...
A: „Od razu poczułem się tak zażenowany, że chciałbym umrzeć…" to już w ogóle prawdziwy hit w wersji Dango. -_-
Jak można tak na odwal tłumaczyć!
Re: Ehh...
Re: Ehh...
Ja nie czytałam polskiej wersji, tylko angielską i tam te zdania brzmią trochę inaczej i też bardziej naturalnie.
Powinno to brzmieć mniej więcej tak:
„Nie przeszkadza mi to. Przepraszam, że sprawiłem, że musiałeś powiedzieć coś takiego. Ja też za bardzo Cię tym męczyłem. Zastanawiałem się, czy się czymś martwisz i myślałem, że mógłbym Ci pomóc jeśli po prostu byś mi o tym powiedział. Ale jeśli jest to coś, o czym ciężko jest mówić, to sądzę, że nie powinieneś się zmuszać.”
„Nie ukrywaj swojego zażenowania, a nie „tylko nie uciekaj z zażenowania” MATKO BOSKO, CO TO ZA TŁUMACZE PRACUJĄ W TYM DANGO?! Raz, że tłumaczą niepoprawnie, a dwa, że chyba w życiu nie słyszeli o tym, że tłumaczenie trzeba dostosować do danego języka, a nie tłumaczyć słowo w słowo, bez jakiejkolwiek edycji!
„Seki, przed chwila trochę źle się wyraziłem. Naprawdę się cieszę, że się o mnie martwisz. Traktuje to tak poważnie, właśnie dlatego, że taki jesteś. To nie jest coś co robię dla wszystkich, więc dzięki za wszystko.
Teraz jestem tak zażenowany, że wolałbym umrzeć.”
Myślę, że sporą winę ponosi tutaj polskie tłumaczenie, które odziera tę mangę z właściwych znaczeń i miejscami brzmi po prostu niezgrabnie. Cała treść rozmowy jak dla mnie jest w porządku w języku angielskim, nie widzę w niej nic dziwnego, czy specjalnie nienaturalnego. Między przyjaciółmi zdarzają się takie rozmowy, nawet pomiędzy facetami. Zresztą po poważnej gadce, autorka dodaje ten tekst o tym, że obaj poczuli się zawstydzeni rozmową o swoich uczuciach, co jakby się uprzeć, pasuje do tego całego męskiego wzorca zachowań.
Natomiast polskie tłumaczenie wymaga sporych poprawek. No ale cóż, czego się spodziewać po Dango. Teraz dzięki Tobie przynajmniej wiem, że poczekam na angielską licencję (bo to co czytałam, to robota grup skanlacyjnych) i nie będę marnować kasy na Dango. Takich tłumaczy to się powinno zwolnić.
Re: Ehh...
Ludzie, którzy zastanawiają się nad swoim zachowaniem i obserwują świat wokół siebie tak właśnie ze sobą rozmawiają. Niezależnie od płci, czy wieku. Znam i mężczyzn i nastolatków (i dwa w jednym :D), którzy rozmawiają ze sobą w taki sposób. Zresztą co to w ogóle znaczy „w taki sposób”? Według mnie te dialogi brzmią bardzo normalnie, po prostu jak rozmowa pomiędzy dwiema inteligentnymi istotami ludzkimi. Przy czym absolutnie nie są to przegadane rozmowy brzmiące pretensjonalnie. Zamiast tego wypada to wszystko bardzo naturalnie i prawdziwie.
Nie mam pojęcia o co chodzi w zdaniu o „rozdrabnianiu się emocjonalnie nad każdą życiową sytuacją” Nie ma w tej mandze niczego takiego, bo bohaterzy nie zajmują się miałkimi sprawami, ale ważnymi kwestiami. Jeden zauważa, że drugi jest gejem i zakochał się w koledze z klasy. Drugi z kolei ma problemy z akceptacją swojej orientacji i boi się ujawnienia, zarówno przed kolegami, jak i przed własną rodziną. W pierwszym tomie manga krąży głównie wokół tych dwóch tematów. Dochodzi jeszcze kwestia dziewczyny jednego z nich i problemów w związku osób heteroseksualnych, a także kwestia homofobii i akceptacji osoby o innej orientacji. Nie są to w żadnym razie tematy głupie, nudne, przypadkowe, czy banalne. Jeśli myślenie na takie tematy jest uznawane za „emocjonalne rozdrabnianie się”, to doprawdy nie wiem, co powiedzieć.
Pomysł na tę mangę został zrealizowany w 100%, w bardzo interesujący sposób, ukazując bardzo wiele aspektów i tonów. Manga miała poruszać temat akceptacji samego siebie i akceptacji przez grupę rówieśniczą, młodzieńcze odkrywanie samego siebie i naukę rozumienia własnych emocji i zachowań. I autorce udało się w pełni przekazać tę ideę, a także rozwinąć ją jeszcze bardziej w kolejnych tomach.
Rzadko trafiają się takie mangi jak ta. Takie, które poruszają tak poważane tematy, a jednocześnie potrafią to zrobić w interesujący, wciągający sposób, niełopatologiczny, ale oparty na subtelnościach. Świetna manga i jedna z niewielu autorek, która poważnie podchodzi do tematu i potrafi realnie odmalować wszystkie aspekty związane z byciem młodą osobą o homoseksualnej orientacji.
Jeśli pytasz ile tekstu bym poświęciła na opis samej fabuły, to pewnie chciałabym przedstawić jedynie zarysy. Zgadzam się całkowicie, że recenzja jednotomówki to trudna sprawa, bo jakby nie patrzeć ma się trochę związane ręce ze względu na krotką formę. Na pewno nie jest łatwo powiedzieć coś, a jednocześnie nie powiedzieć za wiele.
Wiem, że to, co napisałam może brzmieć trochę czepliwie, ale na swoje nieszczęście zrobiłam kiedyś licencjat z dziennikarstwa. I nie piszę tego, by zgrywać mądralę (problem z przecinkami mnie skutecznie dyskredytuje w tej roli :D), ale żeby się podzielić pewną uwagą. Otóż, moi wykładowcy tłukli nam do głów, że w recenzji książki, czy filmu należy starać się przekazać jak najmniej szczegółów dotyczących treści, należy jedynie szczątkowo zaznaczyć ogólny zarys. A jako, że sama mam tendencje do nadmiernego rozpisywania się i analizowania, więc stałam się na to wyczulona. A na tanuki niestety jest sporo takich recenzji, które bardziej przypominają streszczenia, więc kiedy zobaczyłam kolejną zdradzającą zbyt wiele, to trochę mi się „ulało”. W sumie to Twoja recenzja i tak mówi mniej niż np. tekst do „Kuzu no Honkai” albo „Noragami Aragoto”, choć to może akurat ze względu na mniejszą ilość materiału.
Co do drugiej sprawy – piszesz o „nieco dziewczęcych upodobaniach”, a upodobania to wedle słownika (a także powszechnego skojarzenia) „pasja, zamiłowanie”. Skoro więc jedynym hobby Hiroto jest gotowanie, więc nic dziwnego, że zrozumiałam, że jego dziewczęcość przejawia się właśnie w pasji do kucharzenia. Prawdę mówiąc gdybyś tego nie wyjaśniła, to nie domyśliłabym się, że przez upodobania masz na myśli akurat rumieńce. Co do reszty, to sądzę, że to drugie zdanie brzmi naprawdę niefortunnie, bo załapałam o co Ci dokładnie chodziło, dopiero po przeczytaniu tego wyjaśnienia powyżej. To delikatny temat i myślę, że tu nawet jedno słowo, lub nie do końca konkretne sformułowanie myśli może wypaczyć sens wypowiedzi i dopisać interpretacje, której autor wcale nie miał na myśli.
Odnośnie samej historii – cóż, jest prosta, mało ambitna i przewidywalna, jednak nie zwalnia z myślenia jeśli w dotyczącej jej recenzji pojawi się coś, co budzi pewne wątpliwości. Osobiście takie historie coraz częściej omijam z daleka, bo budzą we mnie niechęć swoim stereotypowym podejściem i tanim romantyzmem. I prawdę mówiąc takie akurat mangi są idealne na dyskusje na temat roli kobiety/mężczyzny/dwóch mężczyzn w związku, stereotypów, popytu na tego rodzaju historie, podejścia/niedojrzałości wielu japońskich mangaczek i innych ciężkich spraw. ;D Ale może zostawmy je na inną okazję. :D
Inna sprawa, że kompletnie nie rozumiem tego fragmentu:
Nie wiem, w czym się przejawia dziewczęcość bohatera, w tym, że lubi gotować? Całe szczęście, że czasy jasnego (i głupiego) podziału ról społecznych powoli już przemijają, a mężczyźni też gotują. Od dawna. W domu. W pracy, bo ileż jest mężczyzn kucharzy, prowadzących własną restauracje tak jak Hiroto? Fakt, że facet gotuje nie oznacza od razu, że ma „dziewczęce upodobania” haha. :D
Inna sprawa, że nie widzę sensu także i w następnym zdaniu.
„Na szczęście”? Dlaczego na szczęście” Cóż, może ja nie przywiązuje wagi do podziału na męskie i kobiece, dlatego takie ironiczne zdania mnie rażą. I rażą pewnie wszystkich innych którzy albo myślą podobnie jak ja, albo sami swobodnie żeglują między stereotypami dotyczącymi męskości i kobiecości i mają gdzieś społeczne konwenanse ustanowione x lat temu przez naszych dziadków. A już fakt, że to, że mężczyzna lubi gotować, prowadzi kogoś do wzdychania z ulgi, że ufff, na szczęście nie przekroczył żadnej granicy (ustanowionej sztucznie w czasach kamienia łupanego) i nadal jest mężczyzną, mnie zdumiewa. Cóż za szczęście, no doprawdy.
Wybacz ironię, to Twoja recenzja, więc oczywiście, że wyrażasz w niej swoje zdanie i możesz pisać, co chcesz. Ale ja jako czytelnik tej recenzji, mam też pełne prawo skrzywić się z niechęcią na takie zdania, ponieważ w szerszym spojrzeniu, one mogą nieco obrażać pewne grupy i według mnie są niepotrzebne (lub można było ująć to inaczej).
Cóż, można by powiedzieć, że przynajmniej nie jest to kolejny tom głupiej i pustej historii z gwałtem/szantażem/dręczeniem/prostytucją/seksem od pierwszej strony/na siłę dramatyczną i udziwnioną, pretensjonalna fabułą/dziwnym i nielogicznym trójkątem miłosnym/nieprzekonującymi kontrowersjami/idiotycznymi fabularnymi komplikacjami jak z telenoweli/nieprawidłowo ukazanym BDSM i wieloma innymi totanymi bzdurami, także czytelnicy powinni być zadowoleni. :D Ale jakoś niestety taka argumentacja mnie nie zadowala, sorry Studio JG :D stać Was na więcej.
Mój sssskarbie
Przede wszystkim warto wspomnieć, że nie miałam do czynienia z polskim wydawnictwem tej mangi, więc nie mogę ocenić ani tłumaczenia, ani wykonania. Nie do końca ufam Dango, więc pozostaje mi tylko mieć nadzieje, że akurat tę historię wydali dobrze. Czytałam wersję angielską, która niestety miała wiele zawirowań z grupami skanlacyjnymi kliknij: ukryte (niech szlag trafi angielską grupę The Anon, sorry, za ordynarność, ale chyba niejeden fan BL, czytający w j. angielskim, ma nadzieje, że ta grupa się w końcu rozwiąże i przestanie zatruwać czytelnikom życie) ale na szczęście, koniec końców sprawa translacyjna wyszła na prostą i teraz aktualki są dodawane z niewielkim opóźnieniem po wersji japońskiej. Z tego co mi wiadomo angielskiej oficjalnej wersji tomikowej jeszcze niestety nie ma.
Co do treści – jest to jedna z niewielu mang BL, która porusza temat coming outu i robi to dobrze. Przedstawia realistyczne reakcje otoczenia, wgłębia się w psychikę głównego bohatera, który uświadamia sobie, że jest gejem, naświetla nawet temat rodziców i ich podejście do homoseksualizmu. Pokazuje też z jaką bezmyślną dyskryminacja może spotkać się osoba homoseksualna. Jak ważne jest mieć w swoim otoczeniu kogoś, kto zrozumie.
„Koimonogatari” prezentuje też drogę jaką przechodzi główny bohater z punktu A, gdzie jest przestraszonym chłopcem, bojącym się, że ktoś odkryje jego sekret, do punktu B, gdzie godzi się ze swoją innością i staje się osobą o wiele bardziej dojrzałą psychicznie. Ale „Historia o miłości” nie mówi tylko o tym, bo nomen omen opowiada także o… miłości. O kochaniu samego siebie, o kochaniu przyjacielską miłością i w końcu o kochaniu kogoś w sposób romantyczny.
To ostatnie przewija się już od pierwszej strony mangi, ale oczywiście kliknij: ukryte historia zbacza z zupełnie innym kierunku niż początkowo moglibyśmy pomyśleć. Chyba jednak dla wszystkich po kilku rozdziałach jest oczywiste między kim, a kim tak naprawdę wydarzy się ta miłość. To zestawienie – niedojrzałe, pierwsze zauroczenie, a ugruntowana, głęboka, przyjacielska relacja, która w naturalny sposób przekształca się w coś innego, to bardzo ciekawy kontrast. Teraz tylko czekać na następny tom (bodajże trzeci), by znaleźć tam wzajemne uświadomienie sobie uczuć i wyznania miłosne. Naprawdę autorka mocno mnie zdziwi jeśli ta historia potoczy się inaczej. Choć inny koniec, również mógłby być ciekawym rozwiązaniem, bo wierzę, że akurat ta pani jest w stanie wyczarować ciekawe zakończenie z największego schematu, czy banału.
Nie sposób nie wspomnieć, że Tagura Tooru jest jedną z moich ulubionych autorek. Z tego co się orientuje jej mangi wychodzą bardzo wolno (samo Koi zaczęło się przecież w 2013 roku!) ale za to prezentują naprawdę wysoki poziom. To autorka, która zręcznie żongluje subtelnościami i tworzy niebanalne historie, które zachwycają realizmem i mają zapadającą w pamięć kreskę. Wystarczy wspomnieć choćby jej Cello Mellow, czy świetne Haikei, Niisan‑sama, żeby uświadomić sobie, ze to autorka z dużym potencjałem i brakiem porażek na koncie przynajmniej na polu BL (nie czytałam jej shoujo, a chyba jakieś wydała).
Będę czekać na więcej, bo przed nami jeszcze co najmniej jeden tom (poza dwoma, które wyszły). Naprawdę lubię tę mangę i czekam z niecierpliwością na każdy kolejny rozdział.
Najważniejsze, co chcę powiedzieć, to to, że POLECAM z całego serca, bo warto.
Re: średnie
Wielka szkoda, że w mangach shoujo częściej nie pojawiają się kobiety o silnej psychice i potrafiące walczyć o swoje.
Re: anime
anime
Jednym słowem – próbuje policzyć ile teoretycznie materiału mają twórcy piątego sezonu. ;)