Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

vaka

  • Avatar
    vaka 18.08.2018 20:50
    Re: Ehh...
    Komentarz do recenzji "Historia o miłości"
    Przy czym dodam jeszcze, że to moje tłumaczenie to też jest tylko wstępna wersja, bo można by to o wiele zgrabniej ująć. Np. „Zastanawiałem się właśnie, czy jest coś czym się martwisz i pomyślałem, że móglbym Ci pomóc, jeśli tylko byś mi o tym opowiedział.”
    A: „Od razu poczułem się tak zażenowany, że chciałbym umrzeć…" to już w ogóle prawdziwy hit w wersji Dango. -_-
    Jak można tak na odwal tłumaczyć!
  • Avatar
    vaka 18.08.2018 18:38
    Re: Ehh...
    Komentarz do recenzji "Historia o miłości"
    poprawka: „teraz jestem tak zażenowany, że mógłbym umrzeć”
  • Avatar
    vaka 18.08.2018 18:34
    Re: Ehh...
    Komentarz do recenzji "Historia o miłości"
    Szczerze nie wiem po co przytoczyłaś cały ten dialog. Osobno, bez rysunków, wyrwany z kontekstu wypada nieco nienaturalnie. Inna sprawa, że tłumaczenie jest KOSZMARNE.
    Ja nie czytałam polskiej wersji, tylko angielską i tam te zdania brzmią trochę inaczej i też bardziej naturalnie.

    Powinno to brzmieć mniej więcej tak:
    „Nie przeszkadza mi to. Przepraszam, że sprawiłem, że musiałeś powiedzieć coś takiego. Ja też za bardzo Cię tym męczyłem. Zastanawiałem się, czy się czymś martwisz i myślałem, że mógłbym Ci pomóc jeśli po prostu byś mi o tym powiedział. Ale jeśli jest to coś, o czym ciężko jest mówić, to sądzę, że nie powinieneś się zmuszać.”
    „Nie ukrywaj swojego zażenowania, a nie „tylko nie uciekaj z zażenowania” MATKO BOSKO, CO TO ZA TŁUMACZE PRACUJĄ W TYM DANGO?! Raz, że tłumaczą niepoprawnie, a dwa, że chyba w życiu nie słyszeli o tym, że tłumaczenie trzeba dostosować do danego języka, a nie tłumaczyć słowo w słowo, bez jakiejkolwiek edycji!
    „Seki, przed chwila trochę źle się wyraziłem. Naprawdę się cieszę, że się o mnie martwisz. Traktuje to tak poważnie, właśnie dlatego, że taki jesteś. To nie jest coś co robię dla wszystkich, więc dzięki za wszystko.
    Teraz jestem tak zażenowany, że wolałbym umrzeć.”

    Myślę, że sporą winę ponosi tutaj polskie tłumaczenie, które odziera tę mangę z właściwych znaczeń i miejscami brzmi po prostu niezgrabnie. Cała treść rozmowy jak dla mnie jest w porządku w języku angielskim, nie widzę w niej nic dziwnego, czy specjalnie nienaturalnego. Między przyjaciółmi zdarzają się takie rozmowy, nawet pomiędzy facetami. Zresztą po poważnej gadce, autorka dodaje ten tekst o tym, że obaj poczuli się zawstydzeni rozmową o swoich uczuciach, co jakby się uprzeć, pasuje do tego całego męskiego wzorca zachowań.

    Natomiast polskie tłumaczenie wymaga sporych poprawek. No ale cóż, czego się spodziewać po Dango. Teraz dzięki Tobie przynajmniej wiem, że poczekam na angielską licencję (bo to co czytałam, to robota grup skanlacyjnych) i nie będę marnować kasy na Dango. Takich tłumaczy to się powinno zwolnić.
  • Avatar
    vaka 18.08.2018 01:19
    Re: Ehh...
    Komentarz do recenzji "Historia o miłości"
    :D Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać po przeczytaniu powyższego. Inteligentni ludzie, nastolatki, czy nie, rozmawiają właśnie w taki sposób. I naprawdę nie ma znaczenia jakiej są płci. Manga absolutnie nie jest przegadana, dialogi zaś obok wspaniałej kreski są największym plusem tej serii. Życiowe, realistyczne, mądre.
    Ludzie, którzy zastanawiają się nad swoim zachowaniem i obserwują świat wokół siebie tak właśnie ze sobą rozmawiają. Niezależnie od płci, czy wieku. Znam i mężczyzn i nastolatków (i dwa w jednym :D), którzy rozmawiają ze sobą w taki sposób. Zresztą co to w ogóle znaczy „w taki sposób”? Według mnie te dialogi brzmią bardzo normalnie, po prostu jak rozmowa pomiędzy dwiema inteligentnymi istotami ludzkimi. Przy czym absolutnie nie są to przegadane rozmowy brzmiące pretensjonalnie. Zamiast tego wypada to wszystko bardzo naturalnie i prawdziwie.
    Nie mam pojęcia o co chodzi w zdaniu o „rozdrabnianiu się emocjonalnie nad każdą życiową sytuacją” Nie ma w tej mandze niczego takiego, bo bohaterzy nie zajmują się miałkimi sprawami, ale ważnymi kwestiami. Jeden zauważa, że drugi jest gejem i zakochał się w koledze z klasy. Drugi z kolei ma problemy z akceptacją swojej orientacji i boi się ujawnienia, zarówno przed kolegami, jak i przed własną rodziną. W pierwszym tomie manga krąży głównie wokół tych dwóch tematów. Dochodzi jeszcze kwestia dziewczyny jednego z nich i problemów w związku osób heteroseksualnych, a także kwestia homofobii i akceptacji osoby o innej orientacji. Nie są to w żadnym razie tematy głupie, nudne, przypadkowe, czy banalne. Jeśli myślenie na takie tematy jest uznawane za „emocjonalne rozdrabnianie się”, to doprawdy nie wiem, co powiedzieć.
    Pomysł na tę mangę został zrealizowany w 100%, w bardzo interesujący sposób, ukazując bardzo wiele aspektów i tonów. Manga miała poruszać temat akceptacji samego siebie i akceptacji przez grupę rówieśniczą, młodzieńcze odkrywanie samego siebie i naukę rozumienia własnych emocji i zachowań. I autorce udało się w pełni przekazać tę ideę, a także rozwinąć ją jeszcze bardziej w kolejnych tomach.
    Rzadko trafiają się takie mangi jak ta. Takie, które poruszają tak poważane tematy, a jednocześnie potrafią to zrobić w interesujący, wciągający sposób, niełopatologiczny, ale oparty na subtelnościach. Świetna manga i jedna z niewielu autorek, która poważnie podchodzi do tematu i potrafi realnie odmalować wszystkie aspekty związane z byciem młodą osobą o homoseksualnej orientacji.
  • Avatar
    vaka 7.05.2018 19:40
    Komentarz do recenzji "Smacznego! Kocham Cię!"
    Cóż, bez urazy, ale według mnie streściłaś całą mangę tak, że potencjalny czytelnik został całkowicie pozbawiony jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Oczywiście, masz racje, że w takich mangach fabuła jest do przewidzenia, bo są proste i płaskie, ale wydaje mi się, że to nie usprawiedliwia dokładnego opisania treści w recenzji. Tzn. w ten sposób jeszcze się dodatkowo odziera taką mangę z jakiegokolwiek napięcia. Po co ją w ogóle czytać skoro wszystko się wie? Według mnie spokojnie można by wyrzucić fragment o dziewczynie Haru, o nieudanym poprzednim związku Hiroto, czy o obawach Hiroto związanych z jego wiekiem. I jasne, że teoretycznie ci, którzy mają już na swoim koncie wiele przeczytanych mang będą wiedzieć jakie będzie zakończenie, jednak ci którzy sięgają po BL po raz pierwszy mogą nie być jeszcze zorientowani, dlatego dawanie wyraźnego sygnału na ten temat uważam za niepotrzebne. W sumie to nawet jeśli czytelnikiem jest ktoś obeznany w tym rynku – sądzę, że jakie by to zakończenie nie było, przewidywalne bądź nie, lepiej sobie konkretną uwagę na temat praktycznie najważniejszego fragmentu każdej powieści, darować. Z kolei trzeci akapit można by spokojnie zamknąć w jednym zdaniu. W tym fragmencie nie tylko dowiadujemy się, że samo wyznanie nie wystarczy, by było słodko i różowo, a Hiroto nie zostanie łatwo zdobyty, ale mamy też cały wywód o tym, dlaczego. I tą odpowiedź na „dlaczego” można by właśnie pominąć. Darowałabym sobie też dopisek przy okazji drugiej historii, że scen łóżkowych jest dokładnie trzy. Bo na litość, później czytelnik czyta taki rozdział i myśli: „o, już jedna była, to jeszcze dwie” :D ...i po co?
    Jeśli pytasz ile tekstu bym poświęciła na opis samej fabuły, to pewnie chciałabym przedstawić jedynie zarysy. Zgadzam się całkowicie, że recenzja jednotomówki to trudna sprawa, bo jakby nie patrzeć ma się trochę związane ręce ze względu na krotką formę. Na pewno nie jest łatwo powiedzieć coś, a jednocześnie nie powiedzieć za wiele.
    Wiem, że to, co napisałam może brzmieć trochę czepliwie, ale na swoje nieszczęście zrobiłam kiedyś licencjat z dziennikarstwa. I nie piszę tego, by zgrywać mądralę (problem z przecinkami mnie skutecznie dyskredytuje w tej roli :D), ale żeby się podzielić pewną uwagą. Otóż, moi wykładowcy tłukli nam do głów, że w recenzji książki, czy filmu należy starać się przekazać jak najmniej szczegółów dotyczących treści, należy jedynie szczątkowo zaznaczyć ogólny zarys. A jako, że sama mam tendencje do nadmiernego rozpisywania się i analizowania, więc stałam się na to wyczulona. A na tanuki niestety jest sporo takich recenzji, które bardziej przypominają streszczenia, więc kiedy zobaczyłam kolejną zdradzającą zbyt wiele, to trochę mi się „ulało”. W sumie to Twoja recenzja i tak mówi mniej niż np. tekst do „Kuzu no Honkai” albo „Noragami Aragoto”, choć to może akurat ze względu na mniejszą ilość materiału.
    Co do drugiej sprawy – piszesz o „nieco dziewczęcych upodobaniach”, a upodobania to wedle słownika (a także powszechnego skojarzenia) „pasja, zamiłowanie”. Skoro więc jedynym hobby Hiroto jest gotowanie, więc nic dziwnego, że zrozumiałam, że jego dziewczęcość przejawia się właśnie w pasji do kucharzenia. Prawdę mówiąc gdybyś tego nie wyjaśniła, to nie domyśliłabym się, że przez upodobania masz na myśli akurat rumieńce. Co do reszty, to sądzę, że to drugie zdanie brzmi naprawdę niefortunnie, bo załapałam o co Ci dokładnie chodziło, dopiero po przeczytaniu tego wyjaśnienia powyżej. To delikatny temat i myślę, że tu nawet jedno słowo, lub nie do końca konkretne sformułowanie myśli może wypaczyć sens wypowiedzi i dopisać interpretacje, której autor wcale nie miał na myśli.
    Odnośnie samej historii – cóż, jest prosta, mało ambitna i przewidywalna, jednak nie zwalnia z myślenia jeśli w dotyczącej jej recenzji pojawi się coś, co budzi pewne wątpliwości. Osobiście takie historie coraz częściej omijam z daleka, bo budzą we mnie niechęć swoim stereotypowym podejściem i tanim romantyzmem. I prawdę mówiąc takie akurat mangi są idealne na dyskusje na temat roli kobiety/mężczyzny/dwóch mężczyzn w związku, stereotypów, popytu na tego rodzaju historie, podejścia/niedojrzałości wielu japońskich mangaczek i innych ciężkich spraw. ;D Ale może zostawmy je na inną okazję. :D

  • Avatar
    M
    vaka 5.05.2018 16:10
    Komentarz do recenzji "Smacznego! Kocham Cię!"
    A co do samego tekstu to jest to niestety przywara większości tanukowych „recenzji”, że zamiast recenzjami stają się streszczeniami. Bez urazy, część tekstu przypomina recenzje, jednak zdecydowanie skróciłabym trzy pierwsze akapity do minimum i przetrzebiła kilka kolejnych. Jest tu cała masa spoilerów, a nie na tym polega recenzja.

    Inna sprawa, że kompletnie nie rozumiem tego fragmentu:
    Ten zaś stanowi raczej osobę nieśmiałą, o nieco „dziewczęcych” upodobaniach. Na szczęście nigdy nie wychodzi to poza granicę, za którą trzeba by się zastanawiać, czy to jeszcze mężczyzna, czy może już prawie kobieta.


    Nie wiem, w czym się przejawia dziewczęcość bohatera, w tym, że lubi gotować? Całe szczęście, że czasy jasnego (i głupiego) podziału ról społecznych powoli już przemijają, a mężczyźni też gotują. Od dawna. W domu. W pracy, bo ileż jest mężczyzn kucharzy, prowadzących własną restauracje tak jak Hiroto? Fakt, że facet gotuje nie oznacza od razu, że ma „dziewczęce upodobania” haha. :D

    Inna sprawa, że nie widzę sensu także i w następnym zdaniu.
    „Na szczęście”? Dlaczego na szczęście” Cóż, może ja nie przywiązuje wagi do podziału na męskie i kobiece, dlatego takie ironiczne zdania mnie rażą. I rażą pewnie wszystkich innych którzy albo myślą podobnie jak ja, albo sami swobodnie żeglują między stereotypami dotyczącymi męskości i kobiecości i mają gdzieś społeczne konwenanse ustanowione x lat temu przez naszych dziadków. A już fakt, że to, że mężczyzna lubi gotować, prowadzi kogoś do wzdychania z ulgi, że ufff, na szczęście nie przekroczył żadnej granicy (ustanowionej sztucznie w czasach kamienia łupanego) i nadal jest mężczyzną, mnie zdumiewa. Cóż za szczęście, no doprawdy.
    Wybacz ironię, to Twoja recenzja, więc oczywiście, że wyrażasz w niej swoje zdanie i możesz pisać, co chcesz. Ale ja jako czytelnik tej recenzji, mam też pełne prawo skrzywić się z niechęcią na takie zdania, ponieważ w szerszym spojrzeniu, one mogą nieco obrażać pewne grupy i według mnie są niepotrzebne (lub można było ująć to inaczej).
  • Avatar
    M
    vaka 5.05.2018 02:22
    Komentarz do recenzji "Smacznego! Kocham Cię!"
    Przeraźliwie mnie ta manga nudziła. Właściwie ledwie pamiętam jej treść, a z tego co mi wiadomo nie mam problemów z pamięcią. Zatem musiała być naprawdę prosta i niezapadająca w umysł. Nie było jakoś tragicznie źle, ale nie było też dobrze. A znudzenie i pozostawienie czytelnika obojętnym na losy bohaterów, to najgorsze, co może zrobić autor. Ode mnie naciągane 5 na 10. Manga ani ziębi, ani grzeje. Nie widzę sensu w wydawaniu takich historii na polskim rynku, podczas, gdy wciąż pozostaje wiele pięknych i interesujących historii, które nie zostały przetłumaczone. Czasem wybory wydawców są dla mnie naprawdę niezrozumiałe. Choć może jednak to akurat jest zrozumiałe – wydać przeciętną, płaską fabularnie mangę, sytuującą się dokładnie pośrodku na skali ocen, a tym samym zapewnić sobie dobrą sprzedaż, bo ta manga jest bezpiecznym wyborem, ot czytadło dla wszystkich.
    Cóż, można by powiedzieć, że przynajmniej nie jest to kolejny tom głupiej i pustej historii z gwałtem/szantażem/dręczeniem/prostytucją/seksem od pierwszej strony/na siłę dramatyczną i udziwnioną, pretensjonalna fabułą/dziwnym i nielogicznym trójkątem miłosnym/nieprzekonującymi kontrowersjami/idiotycznymi fabularnymi komplikacjami jak z telenoweli/nieprawidłowo ukazanym BDSM i wieloma innymi totanymi bzdurami, także czytelnicy powinni być zadowoleni. :D Ale jakoś niestety taka argumentacja mnie nie zadowala, sorry Studio JG :D stać Was na więcej.
  • Avatar
    M
    vaka 5.05.2018 01:25
    Mój sssskarbie
    Komentarz do recenzji "Historia o miłości"
    To jest złoto! Diament wśród zalewu tandety! Sssskarb w jaskini Golluma! I tak dalej, i tym podobne, mogę tak jeszcze długo :D A wszystko dlatego, że jest to po prostu jedna z moich ulubionych mang BL.
    Przede wszystkim warto wspomnieć, że nie miałam do czynienia z polskim wydawnictwem tej mangi, więc nie mogę ocenić ani tłumaczenia, ani wykonania. Nie do końca ufam Dango, więc pozostaje mi tylko mieć nadzieje, że akurat tę historię wydali dobrze. Czytałam wersję angielską, która niestety miała wiele zawirowań z grupami skanlacyjnymi  kliknij: ukryte ale na szczęście, koniec końców sprawa translacyjna wyszła na prostą i teraz aktualki są dodawane z niewielkim opóźnieniem po wersji japońskiej. Z tego co mi wiadomo angielskiej oficjalnej wersji tomikowej jeszcze niestety nie ma.
    Co do treści – jest to jedna z niewielu mang BL, która porusza temat coming outu i robi to dobrze. Przedstawia realistyczne reakcje otoczenia, wgłębia się w psychikę głównego bohatera, który uświadamia sobie, że jest gejem, naświetla nawet temat rodziców i ich podejście do homoseksualizmu. Pokazuje też z jaką bezmyślną dyskryminacja może spotkać się osoba homoseksualna. Jak ważne jest mieć w swoim otoczeniu kogoś, kto zrozumie.
    „Koimonogatari” prezentuje też drogę jaką przechodzi główny bohater z punktu A, gdzie jest przestraszonym chłopcem, bojącym się, że ktoś odkryje jego sekret, do punktu B, gdzie godzi się ze swoją innością i staje się osobą o wiele bardziej dojrzałą psychicznie. Ale „Historia o miłości” nie mówi tylko o tym, bo nomen omen opowiada także o… miłości. O kochaniu samego siebie, o kochaniu przyjacielską miłością i w końcu o kochaniu kogoś w sposób romantyczny.
    To ostatnie przewija się już od pierwszej strony mangi, ale oczywiście  kliknij: ukryte Naprawdę autorka mocno mnie zdziwi jeśli ta historia potoczy się inaczej. Choć inny koniec, również mógłby być ciekawym rozwiązaniem, bo wierzę, że akurat ta pani jest w stanie wyczarować ciekawe zakończenie z największego schematu, czy banału.
    Nie sposób nie wspomnieć, że Tagura Tooru jest jedną z moich ulubionych autorek. Z tego co się orientuje jej mangi wychodzą bardzo wolno (samo Koi zaczęło się przecież w 2013 roku!) ale za to prezentują naprawdę wysoki poziom. To autorka, która zręcznie żongluje subtelnościami i tworzy niebanalne historie, które zachwycają realizmem i mają zapadającą w pamięć kreskę. Wystarczy wspomnieć choćby jej Cello Mellow, czy świetne Haikei, Niisan­‑sama, żeby uświadomić sobie, ze to autorka z dużym potencjałem i brakiem porażek na koncie przynajmniej na polu BL (nie czytałam jej shoujo, a chyba jakieś wydała).
    Będę czekać na więcej, bo przed nami jeszcze co najmniej jeden tom (poza dwoma, które wyszły). Naprawdę lubię tę mangę i czekam z niecierpliwością na każdy kolejny rozdział.
    Najważniejsze, co chcę powiedzieć, to to, że POLECAM z całego serca, bo warto.
  • Avatar
    vaka 10.04.2018 23:32
    Komentarz do recenzji "Endou-kun no Kansatsu Nikki"
    Nie wiem, czy wiesz – ta manga ma swoje polskie tłumaczenie tyle, że nieoficjalne, wykonane przez jedną z grup skanlacyjnych. Choć rzeczywiście szkoda, że nie wyszedł tomik, można by postawić na półce ;)
  • Avatar
    M
    vaka 24.03.2017 02:19
    Re: średnie
    Komentarz do recenzji "Oresama Ouji"
    Bardzo słabe. Przeczytałam jeden rozdział i odpadłam. Nie pasuje mi już sam fakt, że bohaterka zgadza się dołączyć do klubu judo, tylko dlatego, że ktoś jej kazał, a potem bez szemrania daje sobą pomiatać i rozkazywać. Kolejne głupie dziewczę bez krztyny osobowości. Szczyt debilizmu zaś nastąpił w momencie gdy dziewczyna, która przez lata ćwiczyła judo, woła na pomoc swojego wybawiciela, zamiast samodzielnie spróbować rozprawić się z napastnikami. Nie mam najmniejszej ochoty czytać dalej.
  • Avatar
    M
    vaka 16.03.2017 21:34
    Komentarz do recenzji "Oresama Teacher"
    Cudownie, wreszcie mogę odreagować tę traumę jaką zafundowały mi wszystkie te durnowate mangi shoujo, w których główna bohaterka zachowuje się niewolnik, a pan i władca pomiata nią na prawo i lewo wedle własnego widzimisie. Zaczynałam już dostawać drgawek wiedząc kolejną idiotkę, która z łatwością daje się omamić, nie potrafi powiedzieć słowa w swojej obronie, ani zgasić gościa ciętą ripostą, daje się wodzić za nos, nieustannie płacze i odgrywa rolę kompletnej niemoty i ofiary. Jakaś chora wizja na temat idealnej japońskiej żonki na miarę dwudziestego pierwszego wieku? Pewnie tak. Gorzej, że to kobiety robią to kobietom (bo zdaje się, że autorkami mang shoujo są właśnie głównie kobiety). Zastanawiam się jak stoi feminizm w Japonii, skoro same autorki mang shoujo dają taki przykład kolejnym pokoleniom kobiet. Ja nie wiem, nie powinno się tego jakoś zwalczać? Przecież to nieustanne wsadzania kobiety w rolę niewinnej, naiwnej, nieśmiałej dziewoji, nad którą główny bohater bez pardonu może się znęcać, a ona jeszcze nadstawi drugi policzek w podzięce, powinno być zwalczane, a nie wychwalane poprzez realizowanie projektu i sprzedaż. Normalnie krew człowieka zalewa i nóż się w kieszeni otwiera. Na szczęście istnieją też mangi shoujo, w których bohaterka nie daje sobie w kaszę dmuchać i do takiej należy powyższa. Jestem na razie na piątym tomie, więc nie wiem jak się akcja rozwinie, ale jak na razie jest zabawnie, z pomysłem, a bohaterka jest niesztampowa. Prawda jest też taka, że po tych wszystkich mangach, w których kobiety robiły za podnóżki dla mężczyzn, za każdym razem gdy główna bohaterka daję w zęby jakiemuś facetowi moje serce dosłownie śpiewa z radości.
    Wielka szkoda, że w mangach shoujo częściej nie pojawiają się kobiety o silnej psychice i potrafiące walczyć o swoje.
  • Avatar
    vaka 17.08.2016 22:27
    Re: anime
    Komentarz do recenzji "Księga przyjaciół Natsume"
    Dzięki za odpowiedź! :)
  • Avatar
    M
    vaka 17.08.2016 21:46
    anime
    Komentarz do recenzji "Księga przyjaciół Natsume"
    Czy ktoś kto czytał mangę, może mnie wspomóc i udzielić mi odpowiedzi na pytanie do którego rozdziału/tomu mangi sięga czwarty sezon anime? Bo aktualnie jest chyba 21 tomów, tak?
    Jednym słowem – próbuje policzyć ile teoretycznie materiału mają twórcy piątego sezonu. ;)