Totally Captivated
Recenzja
Ewon Jung ma w życiu pecha i raczej nic tego w najbliższym czasie nie zmieni. Inna sprawa, że sam bardzo ochoczo pomaga swojemu fatum. Przecież nie pchało go do łóżka z obcym facetem z czystej ciekawości. Tak czy siak jego chłopak, Jiho, dowiedział się o wszystkim i rzucił biednego studenta dla zabójczo przystojnego członka seulskiej mafii, Mookyula Euna, któremu bardzo nie podoba się, że Ewon dręczy jego obecnego kochanka telefonami. Najchętniej by się go pozbył, ale Jiho w ramach zemsty proponuje zrobienie z Junga chłopca na posyłki i pomocy biurowej. Mimo bardzo nieciekawej na pierwszy rzut oka sytuacji, zaradny Ewon dość szybko zaskarbia sobie sympatię pracowników Towarzystwa Kredytowego Saehan, ale jego nowy szef wykorzysta każdą okazję, by mu dopiec…
Jak mówią, co się odwlecze, to nie uciecze i tak oto mimo opóźnień, pod koniec marca na polskim rynku pojawiło się Totally Captivated. Kolejny tytuł spod znaku yaoi, powie ktoś. Owszem, warto jednak zwrócić uwagę na to, że mimo nieco oklepanych i prostych założeń fabularnych, manhwa ma do zaoferowania czytelni(cz)kom znacznie więcej niż na pierwszy rzut oka można się spodziewać. Wystarczy już lektura jednego czy dwóch rozdziałów, by zdać sobie sprawę, z jaką łatwością autorka ucieka od denerwujących schematów, nie zapominając jednocześnie o tym, że większość lubi czytać o tym, co już zna. Być może jest to kwestia, iż mamy do czynienia z komiksem koreańskim (acz podejrzewam raczej umiejętności pani Yoo), bo fabuła nie trzyma się aż tak kurczowo ram gatunku, jak w większości japońskich historyjek z tej samej kategorii. Widać tu zdecydowanie inne podejście do wielu spraw, które w yaoi z rzeczywistością zazwyczaj niewiele mają wspólnego, a tutaj wypadają jakoś znacznie naturalniej. Głównie mam tu na myśli kwestie okołołóżkowe – nie widać tu typowych dla wielu mang scen rodem z naiwnego i puchatego shoujo, przeniesionych na płaszczyznę związków homoseksualnych, między, o zgrozo, dorosłymi facetami. Cóż, bohaterowie tej manhwy są pełnoletni, a ich podejście do seksu jest adekwatne do wieku, a to rzadkie i odświeżające w tego typu opowieściach.
Jak wspomniałam powyżej, scenariusz nie opiera się na wyjątkowo wyszukanym pomyśle, ale za to został dobrze poprowadzony. Totally Captivated zgrabnie wprowadza czytelnika w świat przedstawiony, bez większych trzęsień ziemi czy zaskakujących zwrotów akcji. Może niektórzy wolą, jeśli całość od samego początku pędzi do przodu, ale w historiach, gdzie motorem napędowym są relacje między bohaterami, najważniejsze jest to, żeby ich poznać i wiedzieć, na czym się stoi, zanim wyruszymy z postaciami w dalszą drogę. Z tego zadania bezbłędnie wywiązuje się tom pierwszy, który zarysowuje ogólny obraz sytuacji, co rusz rzucając podpowiedzi dotyczące dalszego rozwoju fabuły. Manhwa łączy wątki poważne i humorystyczne , ale w tej odsłonie dominuje raczej lekki klimat, choć już teraz autorka daje do zrozumienia, że nie wszystko będzie łatwe i przyjemne (zarówno dla bohaterów, jak i dla odbiorców). Nie bójcie jednak żaby, całość nie zamienia się ani w głupią komedię (bo zaprezentowane tu żarty faktycznie śmieszą), ani we łzawy melodramat (poważne momenty nie powinny śmieszyć). A, i żeby było jasne, to jest głównie romans (pikantny, bo pikantny, acz pewnie nie w ten sposób, w jaki wyobraża to sobie większość – o tym więcej napiszę przy okazji recenzowania kolejnych tomików). Owszem, ma to całkiem nieźle (choć ze sporym przymrużeniem oka) przedstawione tło w postaci gangsterskiego półświatka, ale w żadnym momencie wątki sensacyjne nie wychodzą na pierwszy plan. Jest to historia miłosna „z pazurem”, chociaż w tym tomiku bohaterowie jeszcze nie mają zbytnio okazji się popisać.
Polskie wydanie wita czytelnika ładnie zaprojektowaną okładką (identyczną z amerykańskim wydaniem) ze skrzydełkami, na odwrocie zaś znajdziemy chaotycznie rozmieszczone, ale dające się szybko złożyć w całość streszczenie oraz ostrzeżenie o ograniczeniu wiekowym „+16” (niższe niż przy większości tytułów yaoi, ponieważ scen erotycznych prawie tu nie ma, a jeśli są, to bardzo krótkie i „okrojone”). Po otwarciu trafiamy na stronę tytułową, stopkę redakcyjną, wstęp od autora oraz spis treści. Niektóre wydania koreańskie stosują układ europejski (wpływa to również na kolejność czytania: od lewej do prawej) i polskie wydawnictwo musiało być wierne oryginałowi. W środku czekają na nas śnieżnobiały, choć może nieco prześwitujący papier oraz dobrej jakości druk z kilkoma wyjątkami w postaci słabiej nasyconej czerni. Miło widzieć numerację na prawie każdej stronie, bo bardzo ułatwia to poruszanie się po tomiku, oraz wewnętrzne marginesy. Stałą bolączką większości polskich wydań są nieco przycięte kadry, ale akurat w tym przypadku nie przeszkadza to aż tak bardzo. Zadbano również o porządną edycję, przetłumaczono napisy w tle i wstawiono polskie onomatopeje (swoją drogą, do czego może odnosić się „pomf”? Niezła inwencja twórcza, przyznaję). Na końcu znajdziemy ultrakrótkie posłowie i nieco nieaktualną zapowiedź dalszych tomów.
Jak zwykle w przypadku wydawnictwa Kotori można liczyć na dobre tłumaczenie, które lekturę dobrego komiksu czyni jeszcze przyjemniejszą. Dominuje naturalny i wyjątkowo soczysty język, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę charakter niektórych postaci oraz to, w jakim środowisku rozgrywa się historia. Na szczęście w żadnym momencie nie przesadzono z przekleństwami i manhwa nie zamienia się w słownik wulgaryzmów polskich, a całość czyta się niesamowicie płynnie. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: tłumaczka stara się unikać koreańskich zwrotów, ale w jednym (więcej nie zauważyłam) miejscu pojawia się zwrot „hyungnim”, podczas gdy w innych miejscach użyto polskich odpowiedników. Ja wiem, że nie wszystko da się ładnie przetłumaczyć, ale takie pojedyncze wyjątki trochę się z resztą gryzą i ciekawi mnie czy to tylko wypadek przy pracy, czy celowy zabieg. Cóż, lektura kolejnych tomów pokaże.
Nie będę ukrywać, że na polskie wydanie Totally Captivated czekałam z niecierpliwością i zdecydowanie się nie zawiodłam. Zainteresowanym lekturą gwarantuję, że fabuła rozwija się w dobrym kierunku, a relacje między bohaterami są jednymi z ciekawszych i bardziej wiarygodnych, na jakie można natrafić w tej kategorii. Byle do następnego tomu!
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Kotori | 3.2016 |
2 | Tom 2 | Kotori | 8.2016 |
3 | Tom 3 | Kotori | 1.2017 |
4 | Tom 4 | Kotori | 3.2017 |
5 | Tom 5 | Kotori | 11.2017 |
6 | Tom 6 | Kotori | 3.2018 |