Książę Piekieł: devils and realist
Recenzja
Na nowy tomik Księcia Piekieł trzeba było się naczekać (przeszło rok minął od poprzedniego) i jakby na zawołanie zaczyna się on przypomnieniem ‒ dla tych, którzy już zdążyli zapomnieć ‒ jakim realistą jest William Twining. Mimo niewiary w demony, postanawia on zgłębić ich obyczaje, a w krzyżowy ogień pytań o zwyczaje seksualne istot, w które nie wierzy, bierze napataczającą się Lamię. Sama scena służy tak naprawdę gagowi, a dopiero na drugim miejscu plasują się rzeczywiste odpowiedzi na pytania bohatera. Jak na odżegnującego się od wiary w cokolwiek, co nadprzyrodzone, William nie ma najmniejszego problemu z rozmową z nieistniejącym, rozważaniem propozycji tegoż, czy udawaniem się na zaproszenie do Piekła, aby dowiedzieć się więcej… Przyznam, że tak jak powyższy akapit może irytować powtórzeniami, tak William zaczyna nudzić schizofrenicznym zachowaniem. Jego komentarze dotyczące niewiary nie są już nawet fasadą, jaką odgradza się od rzeczywistości, w której żyje, ponieważ całe jego zachowanie świadczy o tym, że już ją zaakceptował ‒ ba, teraz nawet chce się dowiedzieć więcej o Dantalionie i jego rodzaju. Po co więc te komentarze? Resztki systemu samoobrony? Nieumiejętność pokazania płynnej przemiany postaci?
Daleki przodek Williama nie miał takiego problemu – Salomon zdawał się akceptować wszystkie demony, a one nie odstępowały go na krok, traktując jak kogoś w rodzaju swojego pana. Fragment przybliżający nam relację między królem Izraela a mieszkańcami Piekła pokazuje również w krótkich i nieodkrywających do końca intencji Salomona urywkach historię jego dojścia do władzy, rządów oraz… Część dalsza zapewne nastąpi w którymś z kolejnych tomów. Po krótkiej retrospekcji wracamy do właściwej historii oraz pytania, kim przed śmiercią i przemienieniem w demona był Dantalion, a możemy być pewni, że kimś znanym. Odpowiedź na razie zostaje odroczona, zaczyna się za to wyjątkowo grzeczne i układne zebranie ważnych demonów w ważnym (oceniając po wyglądzie) miejscu, dotyczące ważnych spraw, takich jak wybór kolejnego władcy piekła. W spotkaniu uczestniczy również William w uszkach i ogonku, czyli przebraniu à la demon. Podczas czytania tego fragmentu naszła mnie myśl, że coś mało demoniczne są te demony. Uśmiechnięte, częstujące herbatką i wyjątkowo uprzejme dla dzieciaka, który nie pilnuje swojego języka. Ciekawe, ile frustracji kryje się za maskami tych władców Piekła, kiedy decyzję dotyczącą swojej przyszłości muszą złożyć w ręce praktycznie nieznanej osoby z zewnątrz, która całą sprawę zdaje się traktować z dużym lekceważeniem. Pozory jednak, jak zwykle, mylą i gdy tylko sytuacja wymyka się spod kontroli, na jaw wychodzą prawdziwe intencje demonów.
Wyjątkowo dużo w tym tomie Salomona, nie tylko w retrospekcjach (tak, oczekujcie wiadomego motywu), całkiem sporo o Dantalionie z naciskiem na tajemnicę jego pochodzenia oraz aktualnej roli w tym wszystkim. Migawkowo pojawiają się również przedstawiciele Kościoła Anglikańskiego oraz psychopatyczny archanioł Michael, pod koniec tomu wydający Urielowi rozkaz, przed wykonaniem którego ten ostatni się z oczywistych powodów wzdryga. Kevin Cecil wydaje się prawdziwie przywiązany do swojego ludzkiego pana i można się zacząć zastanawiać, kiedy znalezienie się między młotem a kowadłem ostatecznie go załamie. Ciekawostką są ostatnie strony, na których następuje zwrot w postawie głównego bohatera – oraz to, że w pewnym momencie całkowicie zapomniano o istnieniu kolegi Williama, Isaaca… Sam tomik jest chaotyczny, często skaczemy od sceny do sceny, pokazanych zostaje wiele frakcji i nie zawsze wszystko jest jasne, bo pomimo tak wielu ruchów ze strony różnych grup i przyspieszonego tempa akcji, nadal wiele pozostaje przed nami ukryte.
Tomik jak zwykle po brzegi wypchany jest ładnymi panami, włącznie z „Okładkowym kącikiem Isaaca” pod obwolutą. Na samej zaś obwolucie znajdziemy bohatera tego tomu, czyli Salomona w wiosennych barwach, a z tyłu anioła spełniającego się w roli ojca i najprawdopodobniej odganiającego przykre myśli o tym, co może przynieść przyszłość. Jest też parę słów od autorek na skrzydełku oraz jedna kolorowa strona w środku. Technicznie jest podobnie do poprzednich tomów, tym razem jednak wszystkie onomatopeje zostały wyczyszczone i przetłumaczone, nawet te zakrywające pół strony. W tłumaczeniu nie natrafiłam na nic, co by mi szczególnie zgrzytało, no, może poza jednym Coelho, który sprawił, że na chwilę zawiesiłam się nad tomem. Niestety, w paru miejscach trochę przycięło dymki, one jeszcze swojego nie powiedziały, a tu już kończyła się strona, na szczęście nie na tyle, aby tekst był nieczytelny.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 6.2014 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 8.2014 |
3 | Tom 3 | Studio JG | 10.2014 |
4 | Tom 4 | Studio JG | 2.2015 |
5 | Tom 5 | Studio JG | 3.2016 |
6 | Tom 6 | Studio JG | 5.2016 |
7 | Tom 7 | Studio JG | 7.2016 |
8 | Tom 8 | Studio JG | 10.2016 |
9 | Tom 9 | Studio JG | 12.2016 |
10 | Tom 10 | Studio JG | 3.2017 |
11 | Tom 11 | Studio JG | 9.2018 |
12 | Tom 12 | Studio JG | 11.2018 |
13 | Tom 13 | Studio JG | 1.2019 |
14 | Tom 14 | Studio JG | 3.2019 |
15 | Tom 15 | Studio JG | 9.2019 |