Bleach
Recenzja
Zbliża się jeden z najważniejszych dni w roku dla Ichigo – rocznica śmierci jego mamy. Zgodnie z tradycją, cała rodzina Kurosaki wybiera się na cmentarz. Mimo prośby chłopaka o jeden dzień odpoczynku od obowiązków strażnika śmierci, Rukia nie daje za wygraną i podąża za nim, tak na wszelki wypadek. I tym razem sprawdzi się przysłowie, że przezorny zawsze ubezpieczony…
Trzeci tom Bleacha jest utrzymany w nieco poważniejszym tonie od poprzednich. Mamy okazję poznać bohatera jako małego, uroczego i pełnego życia chłopca, który wręcz ubóstwia swoją matkę. Tragedia sprzed sześciu lat sprawiła, że jego życie zrobiło zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, a on sam zmienił się nie do poznania. Dzięki niefortunnemu zbiegowi okoliczności, możemy dowiedzieć się, co naprawdę wtedy się wydarzyło i czy obwiniający się o śmierć ukochanej osoby Ichigo faktycznie zawinił. Uważni czytelnicy zapewne wyłapią malutki fragment dotyczący przeszłości Rukii, który znacznie później okaże się ważnym elementem całej bleachowej układanki.
Przedstawiona w trzecim tomie historia nie jest szczególnie porywająca, ale trudno odmówić jej nastrojowości i w ostatecznym rozrachunku swoistego ciepła. Mnie zdecydowanie kupiła przemowa głowy rodziny, który chociaż kreowany na idiotę, pokazał, że kiedy trzeba, potrafi być też znakomitym ojcem. Dla mnie Memories in the Rain to jedna z ładniejszych części mangi, która nieco wyjaśnia motywy postępowania głównego bohatera, a także pokazuje tę delikatną więź porozumienia, jaka powoli zawiązuje się pomiędzy nim a Rukią.
Technicznie nie ma się do czego przyczepić. Jestem absolutnie zakochana we „wczesnej” kresce Kubo Tite, a biorąc pod uwagę jakość wydania, pozostaje mi tylko piszczeć z zachwytu. Nie ma chyba nawet jednego kadru, do którego miałabym jakieś ale: wszystko jest czyste i ostre jak brzytwa. Jedynym małym niedopatrzeniem jest sygnalizowane już przy poprzednim tomiku zlewanie się poszczególnych wyrazów w dymkach, co faktycznie czasami utrudnia prawidłowe odczytanie kwestii.
Tomik nie zawiera jakichś fantastycznych dodatków, oprócz krótkiego posłowia, w którym tłumacz skupia się na pochodzeniu imienia Kona i wyjaśnieniu, jakimi znakami zapisuje się imiona i nazwiska niektórych bohaterów. Oprócz tego możemy tu znaleźć jedną stronę reklamującą Ouran High School Host Club, który niestety nie wychodzi z taką częstotliwością jak „Wybielacz”.