Bleach
Recenzja
Biją się, biją i… dalej się biją – tak przedstawia się fabuła dwudziestego czwartego tomu mangi Bleach. W sumie można by powiedzieć, że to dość typowe dla tej serii, ale akurat tutaj autorowi niespecjalnie wyszło nawet to, w czym jest dobry, czyli przedstawianie pojedynków. Są one bowiem toczone symultanicznie i przebiegają każdorazowo wedle identycznego schematu: bohater dostaje łupnia, bohater dostaje podbicie mocy, bohater kasuje przeciwnika.
A kto dokładnie tłucze się z kim? Renji, Toshiro i Rangiku walczą z trójką Arrancarów. Pewną odmianę stanowi krótkie spotkanie Ichigo z Grimmjowem, które, na szczęście dla głównego bohatera, szybko się kończy, jednakże jego finał nie jest dla żadnej ze stron satysfakcjonujący. Jakby tego było mało, Ichigo znowu „łapie doła”, bo nie zdołał ochronić wszystkich swoich przyjaciół. Zamiast jednak ufarbować włosy na czarno i zacząć słuchać Tokyo Hotel, postanawia poszukać innego rozwiązania swoich problemów. Na czym będzie ono polegać, przekonujemy się dopiero na ostatniej stronie mangi. Dowiadujemy się też nieco o hierarchii w Hueco Mundo i relacjach między władzami tegoż. Widać wyraźnie, że Aizen stosuje starą dobrą zasadę „dziel i rządź”.
I to w zasadzie wszystko. Gdzieś tam w tle miga jeszcze Ishida, na chwilkę zajrzymy na dwór Aizena, ale generalnie nie dzieje się tutaj dużo. W efekcie tomik czyta się zaledwie kilkanaście minut, po czym ląduje on na półce, a my wiemy, że to, co ciekawsze, wydarzy się zapewne dopiero w następnym. Cóż, taki już urok tasiemcowych mang shounen, których Bleach stanowi podręcznikowy wręcz przykład. Jako ciekawostkę, chyba jedyną w tym tomie, mógłbym wskazać dalszy ciąg prób wprowadzenia przez autora Tatsuki w obręb głównych wydarzeń.
Na okładce wylądował tym razem Grimmjow, co nie dziwi, zważywszy na jego rolę w tym tomie. Nadal na okładce, stronie tytułowej i pierwszej stronie mangi mamy trzy różne formy zapisu imienia i nazwiska autora. Na ostatnich stronach znajdziemy z kolei trzecią edycję rankingu najpopularniejszych postaci w Bleach, ozdobioną przez autora grafikami utrzymanymi w zimowej stylistyce. Nawiązują też do niej żarty zamieszczone między rozdziałami.