No.6
Recenzja
Niewiele brakowało, a próba opuszczenia walącego się Zakładu Karnego zakończyłaby się tragedią. Shionowi cudem udaje się opatrzyć postrzelonego Szczura, ale jego rany wymagają interwencji specjalisty. W Zachodnim Bloku szpitali brak, więc jedyną nadzieją na ratunek może okazać się dawny znajomy lekarz młodego uciekiniera z No. 6. Czas ucieka, ale początkowo protestujący Psiara i Rikiga zgadzają się na szalony plan przedarcia się ścianę ognia, za którą znajduje się prowadząca do miasta brama. Nie mają jednak pojęcia, że w środku również czeka na nich chaos, bo w trakcie obchodów święta wybuchła panika, siły porządkowe nie są w stanie opanować buntujących się mieszkańców, a Eriulias odzyskała wolność i nie jest do ludzkości pozytywnie nastawiona…
Jeśli komuś się wydaje, że po wydarzeniach w Zakładzie Karnym akcja zwolni, to na pewno będzie zaskoczony, bo w dziewiątym tomie nadal trwa wyścig z czasem. Tym razem jednak stawką jest życie Szczura, a później los wszystkich mieszkańców tytułowego miasta. Dzieje się dużo i szybko – może nieco zbyt szybko, bo pani Asano niewątpliwe mogła poświęcić odrobinę więcej miejsca sytuacji w samym No. 6 i rozwinąć wątek ruchu oporu. Ostatecznie można jednak jej to wybaczyć, bo scenariusz nie jest pozbawiony, co prawda umownego, ale jednak sensu. Tak czy inaczej czytelnicy nie będą się nudzić, a dodatkowo mogą liczyć na wyjaśnienie i zamknięcie najważniejszych wątków, nieważne jak mgliste by one nie były (Eriulias została przedstawiona jako coś pomiędzy cudem natury a bóstwem, ale szczegółów niestety zabrakło). Czy jest to zakończenie w pełni satysfakcjonujące? Trudno stwierdzić, bo sporo zależy od indywidualnych oczekiwań fanów. Dotyczy to głównie relacji Shiona i Szczura, choć wybrana przez autorkę ścieżka nie tylko bardzo dobrze wpisuje się w ogólny słodko‑gorzki klimat, ale jest również następstwem wcześniejszych wydarzeń i na pewno nie można powiedzieć, że finał wziął się znikąd. Całość może pozostawić pewien niedosyt, ale nie można zarzucić No.6 braku należytej konkluzji. Zarówno książka, jak i manga takową posiadają i niewątpliwe zamknięto w tej historii pewien etap życia bohaterów.
Z technicznego punktu widzenia wydanie prezentuje się dobrze, choć można przyczepić się do kilku drobiazgów. Jak zwykle wita nas matowa obwoluta z lakierowanym logo, a w środku cztery kolorowe strony. Papier jest śnieżnobiały, acz momentami wyrazisty druk trochę prześwituje. Spis treści ponownie stanowi tylko ozdobę, bo ponumerowanych stron naliczyłam jedynie dwie. Oko cieszy porządna edycja, wszystkie onomatopeje zastąpiono polskimi odpowiednikami, czcionki są czytelne i mają odpowiedni rozmiar, nie zabrakło również wewnętrznych marginesów. Tłumaczenie do samego końca pozostaje naturalne, lekkie i niewątpliwie uatrakcyjnia lekturę, która sama w sobie jest już wciągająca. Korekta również spisała się bardzo dobrze, choć na samym końcu przeoczono „Asako” – czyżby komuś wyszła hybryda Atsuko Asano? Swoją drogą, ciekawe jest to, iż w pierwszych tomach pisano o Hinoki Kino jako o mężczyźnie, a w tym tomie zmieniono formę na żeńską. Podejrzewam brak informacji ze strony japońskiej, nie zmienia to jednak faktu, że jest to wyjątkowo zabawna pomyłka.
Na samym końcu znajdziemy bonusowy rozdzialik ze studia nagrań, stopkę redakcyjną oraz podwójne posłowie i podziękowania od autorek (plus powtórzoną ilustrację z ostatniego rozdziału, ciekawe, czy to był celowy zabieg…). Warto zaznaczyć, że spod długiego tekstu pani Kino wyziera króciutka, ale niezwykle istotna scena, która ostatecznie nie znalazła się głównym komiksie, a zdecydowanie warto ją przeczytać.
No.6 nie jest mangą doskonałą, ale bez wątpienia jest jednym z ciekawszych przedstawicieli „lekkiego” science‑fiction, w znacznym stopniu skupiającym się na relacji między głównymi bohaterami, ale niepozbawionym spójnej i wciągające fabuły. Pewnie, że można tu znaleźć mniej lub bardziej istotne niedociągnięcia i uproszczenia (o których wspominam powyżej), ale w ostatecznym rozrachunku całość wypada bardzo dobrze. Mimo nie zawsze pogodnej atmosfery i poważnej tematyki nie zabrakło tu również autentycznie śmiesznych żartów, a lektura niewątpliwie należała do przyjemnych i satysfakcjonujących. Gorąco polecam i z pewną tęsknotą, ale i radością żegnam się z głównymi bohaterami, jednocześnie czekając na kolejne, równie udane mangi.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 10.2014 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 2.2015 |
3 | (Edycja specjalna) | Studio JG | 4.2015 |
4 | Tom 4 | Studio JG | 7.2015 |
5 | (Edycja specjalna) | Studio JG | 10.2015 |
6 | Tom 6 | Studio JG | 12.2015 |
7 | (Edycja specjalna) | Studio JG | 2.2016 |
8 | (Edycja specjalna) | Studio JG | 4.2016 |
9 | Tom 9 | Studio JG | 6.2016 |