Kuroko's Basket
Recenzja
Dobra passa Seirin trwa, ale na horyzoncie zbierają się ciemne chmury w postaci drużyn Seihou i Shuutoku. Utytułowani przeciwnicy, zwani odpowiednio Królami Północy i Wschodu, to zupełnie inna liga. Na dodatek, jak na złość, Seirin będzie musiało się z nimi zmierzyć jednego dnia, choć to nadal wersja optymistyczna, ponieważ przegrana w pierwszym meczu zamyka drogę do części finałowej Ogólnokrajowych Zawodów Międzyszkolnych. Dlatego też, zamiast zawracać sobie głowę Shuutoku i ich największą gwiazdą, Shintarou Midorimą, najlepszym rzucającym Pokolenia Cudów, zawodnicy Seirin kombinują, jakby tu przełamać słynną linię obrony Seihou.
Tom trzeci to rzadka okazja do zobaczenia, jak radzi sobie Seirin bez wsparcia Kuroko i Kagamiego, którzy co prawda pojawiają się w meczu, ale tym razem nie błyszczą zbyt jasno, zwłaszcza ten drugi. Dla mnie lektura omawianej części była nieco nostalgicznym powrotem do pięknych czasów, gdy Kuroko's Basket zachowywało jeszcze pozory realizmu, a każdy zawodnik pełnił na parkiecie istotną rolę. Tadatoshi Fujimaki wreszcie przedstawia czytelnikom drugoklasistów, przybliżając ich koszykarskie umiejętności, ze szczególnym uwzględnieniem Junpeia Hyuugi oraz Shuna Izukiego. Przy okazji warto zwrócić uwagę na zainteresowanie, jakim cieszy się jeszcze niedawno niedoceniany zespół Seirin. Mimo iż Kuroko nigdy nie uchodził za wybitnego gracza, jego koledzy z Teikou z uwagą obserwują poczynania chłopaka i klubu, który wybrał.
Pierwszą rzeczą w wydaniu, jaka rzuca się w oczy, jest obwoluta, prezentująca się znacznie ładniej od poprzednich. Wreszcie widać jakiś zamysł kompozycyjny – poszczególne elementy stanowią całość, a nie są jedynie chaotycznym zbiorem przypadkowych rysunków i napisów. Cóż, do ideału nadal daleko, ale widać wyraźną poprawę. Poza tym jakość wydania nie uległa zmianie, czyli mamy do czynienia z typowym produktem wydawnictwa Waneko. Nie mam żadnych zastrzeżeń do papieru i druku. Tłumaczenie jest w porządku, dialogi brzmią dość naturalnie, chociaż momentami wydają się aż nazbyt młodzieżowe. Oprócz jednej literówki na stronie 155 (zabrakło literki „ł” w wyrazie „kładą”), nie wypatrzyłam żadnych błędów. Mam tylko wątpliwości do tytułu pierwszego rozdziału, czyli Czujecie zapał do walki? – generalnie używa się zwrotu „mieć zapał do walki” i to nieszczęsne „czucie” wydaje się nie na miejscu. Komiks kończy dodatkowa historyjka traktująca o tym, jak trudno wymyślić dodatkową historyjkę. Jest ona pretekstem do zamieszczenia „ogłoszenia”, zachęcającego do przysyłania fanartów do wydawnictwa (naturalnie chodzi o Shueishę, a nie Waneko). Ostatnie strony zajmują stopka redakcyjna oraz reklamy wydawnictwa, sztuk cztery.