Kuroko's Basket
Recenzja
Jeżeli ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości co do wyniku meczu Seirin z Shuutoku, pierwszy rozdział szybko je rozwiewa. Naturalnie drużyna Kuroko zwycięża, acz po bardzo emocjonującej końcówce i tym samym dostaje się do Ligi Finałowej. Chociaż bohaterowie wygrali z „królami”, przed nimi kolejne wyzwanie, ponieważ na horyzoncie pojawia się następny zawodnik z Pokolenia Cudów, Daiki Aomine i jego obecna drużyna z liceum Touou. To spotkanie jest wyjątkowo ważne dla Kuroko – w gimnazjum to właśnie Aomine był jego „światłem”, a także najlepszym przyjacielem, ale kiedy jego talent nagle się rozwinął, Aomine odsunął się od kolegi i poniekąd stracił serce do gry. Ale nie tylko on spędza sen z powiek zawodnikom Seirin, gdyż Touou ma w swoich szeregach wielu zdolnych graczy i na dodatek, podobnie jak Seirin, preferuje grę ofensywną.
Zanim jednak chłopcy wyjdą na boisko, czeka ich szereg morderczych treningów oraz kilka testów sprawdzających poziom wiedzy… Zwłaszcza te drugie mogą okazać się brzemienne w skutkach, bowiem uczniowie, którzy nie osiągną odpowiednio wysokiego wyniku, będą zmuszeni pisać test poprawkowy, zaplanowany akurat na dzień meczu… Kto okaże się najbardziej zagrożony, jak myślicie? Nagrody za prawidłową odpowiedź nie przewidziano, ale rozdział poświęcony szkolnym zmaganiom jest naprawdę przyjemny i stanowi miłą odmianę między kolejnymi koszykarskimi pojedynkami. Poza tym na scenę wkracza cała druga postać kobieca, chodzący fanserwis i przy okazji samozwańcza dziewczyna Kuroko, Satsuki Momoi. Dziewuszka nieco irytująca, ale zaskakująco pozbierana i zainteresowana koszykówką w równym stopniu, co Riko.
Tom piąty w ogóle obfituje w wiele interesujących i zabawnych wydarzeń, jak chociażby niespodziewane spotkanie w restauracji dotychczasowych przeciwników, ukazujące niektórych bohaterów w odrobinę innym świetle. Oprócz wspomnianej już Momoi pojawia się także jeden z moich ulubieńców, obdarzony paskudnym charakterkiem kapitan Touou, Shouichi Imayoshi. Cóż, przed czytelnikami jeden z najciekawszych i najlepszych epizodów w Kuroko's Basket, więc nie pozostaje nic innego, jak oczekiwać z niecierpliwością następnych części.
Trudno napisać coś nowego o wydaniu, ponieważ jego jakość w żaden sposób się nie zmieniła. Na początek straszy musztardowa obwoluta, która wypala oczy i sprawia, że czytelnik dziękuje Bogu za to, że Tadatoshi Fujimaki nie tworzy w kolorze. Wewnątrz znajdziemy spis treści i niekompletną numerację stron, na tyle jednak częstą, że pozwala na swobodne poruszanie się po tomiku według rozdziałów. Poza tym duży plus za przypisy objaśniające niektóre zagrania czy ustawienia zawodników na boisku – rzecz bardzo przydatna dla osób, które na koszykówce się nie znają. Nie mam żadnych uwag do jakości druku, natomiast odnoszę wrażenie, że korekta przepuściła kilka drobiazgów. Po pierwsze, na stronie 51, Riko straszy kolegów konsekwencjami ...zwalonego testu…, a powinno być chyba „zawalonego”. Po drugie, nie do końca podoba mi się bezosobowa forma, użyta przez Imayoshiego na stronie 95: ...spotkanie ze szkolnym doradztwem zawodowym… – generalnie, o ile dobrze pamiętam, podobne spotkania odbywają się zazwyczaj z jednym nauczycielem, więc dużo naturalniej brzmiałoby „spotkanie ze szkolnym doradcą zawodowym…”. Po trzecie, strona 163 i pozabawiać Imayoshiego, zamiast „zabawić”. To nie tak, że wyszukuję podobne rzeczy na siłę, one same rzucają się w oczy podczas lektury. Tomik, podobnie jak poprzedni, kończy galeria ilustracji, acz żadna nie zwala z nóg – jak ktoś chce podbudować ego, to zdecydowanie powinien je przejrzeć. Ostatnie strony poświęcono na stopkę redakcyjną oraz reklamy DOGS i Ao no Exorcist (nie czytam tego, ale mroczna kicia na obrazku jest cudna!).