Kuroko's Basket
Recenzja
Trzecia kwarta to dla Seirin prawdziwy koszmar. Dzięki analitycznym zdolnościom Momoi, Touou nie ma najmniejszego problemu z rozpracowaniem ich strategii i nowych zagrań. Jakby tego było mało, Kuroko ledwo zipie, a jego Misdirection przestaje działać, przez co drużyna Touou szybko zyskuje przewagę punktową. Kagami także ma coraz więcej kłopotów z zatrzymaniem Aomine, który zaskoczony intensywnością meczu powoli wybudza się z koszykarskiego letargu i zaczyna grać na serio. Mimo to Seirin nie poddaje się i cały czas wierzy w zwycięstwo – chociaż nie są już w stanie zaskoczyć przeciwników, cały czas mają w rękawie asa w postaci zupełnie nowej, choć bardzo ryzykownej niespodzianki, przygotowanej przez Kuroko.
Początek tomiku wygląda dla głównych bohaterów bardzo nieciekawie – zawodnicy Touou trzymają ich w szachu i cały czas zwiększają przewagę punktową. Jednak Seirin napędza coś więcej niż tylko chęć zwycięstwa, wszyscy zdają sobie sprawę, że prawdopodobnie są to ostatnie zawody w karierze Kiyoshiego, którego kontuzja jest dużo poważniejsza niż wszystkim się wydawało. W związku z tym, nawet kiedy publiczność zgromadzona w hali uznaje, że Touou już wygrało mecz, Seirin ponownie zrywa się do boju, w czym duży udział ma Kuroko, który postanawia postawić wszystko na jedną kartę i zaprezentować zupełnie nową technikę. Niestety, Tadatoshi Fujimaki nie byłby sobą, gdyby nie postanowił urozmaicić jeszcze trochę rozgrywki – kiedy wydaje się, że bohaterowie nareszcie odbili się od dna, zachwycony poziomem meczu Aomine zapada w stan zwany Zone. Jego koncentracja sięga zenitu, dzięki czemu każde zagranie jest perfekcyjne i praktycznie nie do zatrzymania przez przeciwników…
Kurczę, już zapomniałam, że mecze w Pucharze Zimowym są dużo dłuższe niż we wcześniejszym turnieju. Tyle dobrego, że rozstrzygnięcie potyczki z Touou powinno nastąpić już w następnym tomiku, a przynajmniej mam taką nadzieję. Nie to, żeby ten koszykarski pojedynek był nudny, ale jednak liczba królików wyciągniętych z kapelusza przez jedną i drugą drużynę osiągnęła już masę krytyczną. Poza tym, miło byłoby dla odmiany zobaczyć na parkiecie kogoś innego. Mimo tych nie do końca poważnych narzekań, piętnasty tom czytało mi się bardzo dobrze i szybko – tym bardziej, że został on naprawdę cudnie narysowany, bo co jak co, ale całostronicowe, a nawet dwustronicowe ilustracje wychodzą autorowi wspaniale.
Polskie wydanie nie zmieniło się w żaden sposób. Jakość druku i papieru pozostaje bez zmian, takoż tłumaczenie. Nie zauważyłam żadnych wpadek i literówek, nie mam też uwag do przekładu, który jest po prostu dobry, acz Karolina Dwornik już zdążyła mnie do tego przyzwyczaić. Tym razem obwoluta prezentuje zawodników Seirin w ruchu i chociaż bardzo nie podoba mi się rysowany od kalki pot, który dosłownie spływa kaskadami po postaciach, sam dynamiczny układ jest całkiem w porządku. Tomik otwiera spis najważniejszych bohaterów i krótkie przypomnienie dotychczasowych wydarzeń. Numeracja stron jest wybiórcza, ale to też żadna nowość. Warto za to zwrócić uwagę na minikomiksy oddzielające rozdziały i będące alternatywną wersją scen z mangi, a także na serię pytań zadawanych przez japońskich czytelników mangace. Pod koniec tradycyjnie znajdziemy galerię fanowskich rysunków, opatrzonych komentarzem Tadatoshiego Fujimakiego. Ostatnie trzy strony zajmują: stopka redakcyjna, zapowiedź szesnastego tomu Kuroko's Basket i reklama własna Waneko.