Kuroko's Basket
Recenzja
Minęliśmy półmetek mangi, a starcie tytanów wciąż trwa. O wyniku meczu zadecyduje pojedynek Kagamiego i Aomine. Ponieważ obaj zawodnicy weszli w Zone, reszta nie ma innego wyjścia, jak tylko obserwować ich nieziemskie, perfekcyjne zagrania. Jakakolwiek ingerencja w tę rozgrywkę mogłaby się skończyć natychmiastową przegraną, dlatego zarówno gracze Seirin, jak i Touou w napięciu oczekują rozstrzygnięcia. Problem polega na tym, że Zone zużywa olbrzymie ilości energii i nawet tak doskonali i wytrenowani koszykarze nie są w stanie pozostać w niej zbyt długo, dlatego też w ostatecznym rozrachunku o wyniku decyduje umiejętność gry zespołowej, a akurat w tym Seirin jest naprawdę świetne. Dzięki jednemu punktowi Kuroko i jego koledzy przechodzą dalej, podczas gdy zaskoczony Aomine odpada z turnieju.
To jednak dopiero początek – przed bohaterami jeszcze długa droga na szczyt i kolejni niebezpieczni przeciwnicy. Mimo to chłopcy postanawiają, za zgodą Riko oczywiście, urządzić małe przyjęcie, a jako że jego mieszkanie jest niedaleko, wybór pada na Kagamiego. Na miejscu czeka ich kilka niespodzianek – nie dość, że ugotowany przez trenerkę obiad smakuje zaskakująco dobrze, to jeszcze Koganei znajduje w sypialni prawie gołą piękność, która okazuje się nauczycielką Kagamiego ze Stanów. Alex, bo tak ma imię, po obejrzeniu jednego z meczy postanawia zostać w Japonii jakiś czas i pomóc swojemu pupilowi w przygotowaniach. Zresztą pozostali gracze również nie próżnują, także Kuroko stara się udoskonalić następną technikę, mającą pomóc Seirin wygrać, a że tym razem jest to rzut, o pomoc zwraca się do Aomine…
Szesnasty tom można podzielić na dwie części – pierwsza to dokończenie meczu z Touou, druga zaś kręci się wokół przygotowań do następnych starć. Cóż, po kilkunastu rozdziałach stricte koszykarskich przyda się czytelnikom odrobina wytchnienia i humoru. Przynajmniej ja naprawdę doceniam te rzadkie chwile, kiedy bohaterowie nie zdzierają butów na parkiecie. Ale wszystko co dobre, szybko się kończy, o czym świadczy zakończenie tomiku, czyli zapowiedź bardzo trudnego dla Seirin spotkania z klubem Yousen. Wystarczy wspomnieć, że jest to drużyna pełna utalentowanych zawodników, wśród których prym wiodą członek Pokolenia Cudów, bardzo wysoki Atsushi Murasakibara i przyjaciel Kagamiego z USA, Tatsuya Himuro.
A teraz najtrudniejsza część, czyli kilka słów o polskim wydaniu, które od wielu tomów utrzymuje mniej więcej taki sam poziom. Najbardziej rzuca się w oczy obwoluta, ozdobiona szalenie dynamicznym zbliżeniem Kagamiego, utrzymana w czerni i bieli, przełamanych jedynie czerwonymi włosami i oczami bohatera. Rysunek robi jeszcze większe wrażenie, kiedy porówna się go z obwolutą pierwszego tomu. Wyraźnie widać, jak bardzo rozwinął się Tadatoshi Fujimaki. Tyczy się to również wnętrza, pełnego naprawdę zacnych, dynamicznych i efektownych scen, na dodatek świetnie zakomponowanych. Tym bardziej cieszy, że drukarnia spisała się na medal i dostarczyła idealnie wydrukowany komiks – zarówno papier, jak i druk nie pozostawiają nic do życzenia. Tym razem nie mam też żadnych zastrzeżeń do redakcji i korekty, a za kurwiki w oczach jako opis jedynej widocznej (teoretycznie) oznaki Zone należy się Karolinie Dwornik wielka czekolada – oj, długo się śmiałam, zwłaszcza że w sumie doskonale pasuje. W środku tradycyjnie znajdziemy kilka słów od autora (na skrzydełku obwoluty), a także krótkie streszczenie dotychczasowych wydarzeń, spis najważniejszych postaci i spis treści (w kwestii numeracji stron nic się nie zmieniło). Rozdziały ponownie oddzielono jednostronicowym kącikiem pytań, pełnym ciekawostek o bohaterach. Niestety tom szesnasty nie obfituje w dodatki, ponieważ pod koniec znajdziemy tylko jedną stronę galerii z ilustracjami fanów. Na końcu czeka na nas stopka redakcyjna, reklama internetowego sklepu Waneko oraz zapowiedź Kulinarnych pojedynków.