Kuroko's Basket
Recenzja
Nareszcie. Mecz z Yousen kończy się jednopunktową różnicą, co idealnie oddaje emocje i presję, jakie towarzyszyły zawodnikom na parkiecie. Dzięki nadludzkiemu wysiłkowi (albo Zone, jak kto woli), zawziętości i odrobinie szczęścia Seirin może się cieszyć z kolejnej wygranej. Warto jednak podkreślić, że Yousen walczyło do ostatniej sekundy i nawet leniwy i marudny Murasakibara ostatecznie dał się porwać koszykarskiemu szaleństwu. I chociaż najwyższy zawodnik pokolenia cudów po zakończonej rozgrywce stwierdził, że już nigdy w kosza nie zagra, chyba nie było w hali nikogo, kto by mu uwierzył.
Ponieważ po tak intensywnym meczu bohaterowie potrzebują odrobiny wytchnienia, na scenę wkracza inna lubiana przez czytelników drużyna, czyli Kaijou. Jeżeli Ryouta Kise i jego koledzy chcą ponownie zmierzyć się z Kuroko i Kagamim, muszą najpierw pokonać akademię Fukuda. Teoretycznie nie powinno być to trudne zadanie, problem polega na tym, że w szeregach Fukudy gra były zawodnik Teikou, Shougo Haizaki. Nie dość, że typ ma paskudny charakter, to jeszcze grał w pierwszym składzie Teikou, zanim dołączył do niego Kise. Co więcej, Ryouta nigdy nie zdołał pokonać starszego kolegi, a ich umiejętności są niezwykle podobne. Cóż, zapowiada się szalenie dramatyczny mecz, co widać już po początku pierwszej kwarty.
Dziewiętnasty tom jest udany pod wieloma względami, chociaż nie sposób nie zauważyć, że podczas tych kilku ostatnich minut meczu koszykarze z Seirin i Yousen wyczyniają cuda na kiju. Mimo wszystko miło wreszcie zobaczyć jakąś odmianę – autor nie tylko poświęca czas innej drużynie, ale też wplata w opowieść krótką retrospekcję, przybliżającą nam Haizakiego. Nie zabrakło też kilku scen z Kagamim i Himuro, chociaż chłopcy jeszcze nie mieli okazji wyjaśnić sobie kilku spraw. Poza tym zdecydowanie warto dokładniej przyjrzeć się rysunkom, ponieważ z tomu na tom są coraz lepsze, o czym najlepiej świadczy obwoluta omawianej części.
Bogowie, jak Kise fantastycznie na niej wygląda – gra tu dosłownie wszystko, kompozycja, kolorystyka, dobór rastrów. To jedna z najładniejszych obwolut w całej serii. Równie dobrze tomik prezentuje się w środku – druk jest nasycony i wyraźny, a przycięte kadry nie rzucają się zbytnio w oczy. Nie zauważyłam żadnych poważnych błędów poza jednym niezgrabnym sformułowaniem. Na stronie siedemdziesiątej dziewiątej obserwujący mecz Aomine stwierdza: ... przybrał dość nietypowy obrót, tymczasem mówi się, że coś przybrało nieoczekiwany obrót. Tym razem tomik nie obfituje w dodatki, pod koniec znajdziemy tylko jednostronicową galerię fanowskich ilustracji i wyniki konkursu na najlepsze zdanie z Kuroko's Basket. Oczywiście był on przeprowadzany przez „Weekly Shounen Jump”, a nie Waneko. Swoją drogą, trochę dziwię się japońskim czytelnikom, którzy wybrali najbardziej pompatyczne i podniosłe cytaty, brzmiące w ustach nastolatków nieco absurdalnie. Ale cóż zrobić, o gustach się nie dyskutuje. Ostatnie strony komiksu zajmuje stopka redakcyjna, zapowiedź kolejnej części Kuroko's Basket i reklama sklepu internetowego wydawnictwa.