Naruto
Recenzja
Walka Sasuke i Raikage nadal się przeciąga. Niestety młody Uchiha ma pecha, ponieważ kolejni przywódcy osad włączają się do pojedynku, co stawia chłopaka w niekorzystnej sytuacji. Na szczęście na scenę wkracza Madara, który ratuje go z opresji. Przywódca Brzasku wyjawia członkom zjazdu swoje plany i wypowiada czwartą wielką wojnę shinobi. Jakie decyzje podejmą zebrani Kage w obliczu nowego zagrożenia? W międzyczasie Danzõ ucieka z miejsca bitwy, a w pościg za nim rusza Ao z Kirigakure. Dochodzi również do spotkania Sakury i Naruto, a Bee trenujący wraz ze swoim mistrzem zostaje zaatakowany przez Kisame, który pragnie zdobyć zapieczętowanego w nim demona.
Pięćdziesiąty tom Naruto kontynuuje wątki rozpoczęte w poprzedniej części mangi. Wraz z jego lekturą poznajemy plany Madary i dowiadujemy się, dlaczego zbiera ogoniaste demony. Zapewne bardziej wymagający czytelnicy stwierdzą, że autorowi brak już pomysłów na kontynuację dzieła, więc robi wszystko, aby na siłę je przedłużyć. Dla mnie „plan księżycowego oka” jest jednym z większych idiotyzmów, jakie Masashi Kishimoto powołał do życia. Tym bardziej, że główny wróg, posiadający aż siedem demonów, mógłby podbić świat w bardziej wyrafinowany sposób. Wypowiedzenie wojny przez Madarę pozostaje dla mnie czynem neutralnym, prędzej czy później musiało do niej dojść. Pomijając walkę Sasuke z kolejnymi Kage, akcję śledzenia Danzõ oraz pojedynek Bee i Kisame, recenzowany tomik zdecydowanie należy do przegadanych, które mają na celu przygotować czytelników do wprowadzenia kolejnych wątków fabularnych. Nowymi postaciami pojawiającymi się w recenzowanym tomiku są Sabu – mistrz Bee, shinobi specjalizującym się w japońskim gatunku muzyki zwanym enka oraz jego gigantyczny szop pracza – Ponta.
Pomiędzy rozdziałami znajdziemy wybrane kadry komiksu oraz galerię japońskich prac zawierającą projekty najbardziej oryginalnych postaci. Tylna okładka oprócz dywagacji autora na temat wymiany baterii w pilotach od telewizora czy odtwarzacza DVD zawiera krótkie streszczenie fabuły tomiku. Rysunki polskich fanów mangi stanowią rozwiązanie konkursu zatytułowanego Tap Madl. W recenzowanym tomiku umieszczono również jedenasty rozdział opowiadania Przełęcz. Reklam zabrakło.
Poziom polskiego wydania kolejnego tomiku Naruto nie uległ żadnym zmianom od czasu opublikowania w naszym kraju poprzednich części mangi. Papier, który posłużył do wydrukowania recenzowanej pozycji, jest śnieżnobiały i nie odbija światła. Obwolutę zastąpiono miękką papierową okładką pokrytą folią, a w trakcie czytania nie uświadczymy żadnej kolorowej strony. Tłumaczenie jest dokładne i dobre, trzyma się wypracowanych standardów. Nie wyłapałem żadnych błędów językowych, stylistycznych czy technicznych.