Naruto
Recenzja
Chociaż techniki stosowane przez drugiego Mizukage sprawiają Gaarze i Õnokiemu poważne problemy, ostatecznie udaje im się pokonać i zapieczętować przeciwnika. Klony Naruto również odnoszą sukces, wspierając zjednoczone wojska shinobi w walce z armią Madary. Niestety, dobra passa nie może trwać w nieskończoność. Kabuto z pomocą Mũ, który cudem przeżył pojedynek z Õnokim, wskrzesza prawdziwego Madarę Uchihę. Piątka aktualnych Kage po raz pierwszy w historii świata ninja łączy swe siły, aby stawić czoła wspólnemu wrogowi. Kim w takim razie jest Tobi, prowadzący drużynę składającą się z ożywionych sakryfikantów, który do tej pory posługiwał się imieniem Madary? Jak piątka Kage poradzi sobie w walce z tak potężnym przeciwnikiem?
W pięćdziesiątym dziewiątym tomie Naruto nareszcie dobiega końca walka prowadzona przez Gaarę i Õnokiego. Niestety, cały jej przebieg można uznać za naciągany, podobnie jak większość wydarzeń sagi o Czwartej Wielkiej Wojnie Shinobi. Autor najwyraźniej potrzebował czasu, aby zaplanować finał opowieści, który zbliża się na razie niewielkimi krokami. Gra na zwłokę odbija się na fabule mangi, urozmaicanej kolejnymi pojedynkami i wskrzeszeniami. Powoli wszystko staje się jasne, choć z drugiej strony pojawiają się nowe pytania i wątpliwości. Na scenę, ku zaskoczeniu czytelników, wkracza prawdziwy Madara Uchiha, a jego słowa wskazują na to, że od dłuższego czasu współpracuje z Tobim. Co łączy tę dwójkę? Dowiemy się o tym dopiero za kilka tomów, za to w najbliższym czasie czekają na nas kolejne walki. Fani pojedynków z pewnością będą zadowoleni, mam jednak nadzieję, że Masashi Kishimoto pamięta, że co za dużo, to niezdrowo.
Pomiędzy rozdziałami znajdziemy prace japońskich fanów oraz wybrane kadry komiksu. Z tyłu okładki oprócz streszczenia wydarzeń tomiku przeczytamy również, że Kenji Taira planuje rozpoczęcie prac nad komediową mangą opowiadającą o przygodach Rocka Lee. JPF poświęcił trzy strony na rozwiązanie konkursu rysunkowego, zatytułowanego Literatura.
O polskim wydaniu i jego poziomie nie można napisać nic nowego. Tomik został wydrukowany na śnieżnobiałym papierze wysokiej jakości, nie ma obwoluty ani kolorowych stron. Tłumaczenie jest bardzo dobre i trzyma się wyrobionych norm. Nie zauważyłem żadnych błędów językowych, stylistycznych ani technicznych.