Naruto
Recenzja
Sasuke podąża za wskrzeszonym Itachim, pragnąc usłyszeć odpowiedzi na dręczące go od dłuższego czasu pytania. Jednak starszy z braci nie jest zainteresowany kolejną czczą gadaniną, ma bowiem inny cel – eliminację Kabuto. Wszystko po to, aby przerwać „Transmigrację padołu” – technikę będącą jednym z trybików napędzających najnowszą wojnę w świecie ninja, pozwalającą na nieustanne wskrzeszanie i kontrolowanie zmarłych. Niestety, sprawy przybierają niekorzystny obrót. Okazuje się, że śmierć byłego ucznia Orochimaru będzie się wiązać z niemożliwością zdjęcia zakazanej techniki. Sasuke i Itachi łączą siły, aby przy pomocy sharinganów i odpowiednich sztuk walki wymusić na Kabuto anulowanie jutsu.
W sześćdziesiątym pierwszym tomie Naruto czeka na nas kolejna porcja pojedynków. Niestety, podobnie jak te z kilku poprzednich, są one nudne, przegadane i nie wzbudzają większych emocji. Ogromny potencjał bojowy duetu braci Uchiha ginie w obszernych wyjaśnieniach, jak należy postępować, aby poznać samego siebie i nie żyć w wiecznym kłamstwie. Nowe zdolności Kabuto, choć na pierwszy rzut oka potężne i zaskakujące w świetle ostatnich wydarzeń, a zwłaszcza walk z udziałem Kage, nie prezentują sobą niczego nadzwyczajnego. Sporo miejsca poświęcono również na retrospekcje z dzieciństwa Yakushiego, a autor wyjaśnił m.in. jak doszło do jego spotkania z Orochimaru. Niestety, Naruto słynie z tego, że niemal każdy bohater może pochwalić się mniej lub bardziej przygnębiającym życiorysem. Tak jest i w tym przypadku, gdzie tragizm strumieniami wylewa się z kolejnych z kadrów. Dla czystej formalności wspomnę, że kontynuacji pojedynku piątki aktualnych Kage z Madarą poświęcono niespełna rozdział. Z centrum okładki utrzymanej w ciemnej tonacji kolorystycznej atakuje nas Kabuto, który obrzydliwością swej nowej formy przewyższył wygląd Orochimaru. Nie mogło też zabraknąć braci Uchiha. Naruto i fałszywy Madara również zostali umieszczeni na okładce, chociaż w tym tomiku pojawiają się jedynie w rozmowach innych bohaterów.
Tradycyjnie pomiędzy rozdziałami znajdziemy wybrane kadry komiksu. Nie zabrakło również galerii prac polskich fanów, zatytułowanej Apokalipsa Zombie. Z tyłu okładki przeczytamy streszczenie fabuły tomiku oraz informacje o udostępnieniu opowiadania Road to Ninja na oficjalnej japońskiej stronie internetowej magazynu „Shounen Jump”.
Poziom rodzimego wydania nie uległ żadnym zmianom. Tomik został wydrukowany na śnieżnobiałym papierze wysokiej jakości, nie ma jednak kolorowych stron ani obwoluty. Tłumaczenie nie odbiega od dotychczasowego poziomu przekładu. Nie natknąłem się na żadne błędy językowe, stylistyczne czy techniczne.