Naruto
Recenzja
Egzamin na chuunina od samego początku nie był dla naszych bohaterów miłą atrakcją, a po zakończeniu etapu pisemnego poprzeczka zostaje podniesiona do poziomu, przez który tylko najlepsi przejdą zwycięsko. Reszta się nie liczy, tak samo, jak życie uczestników sprawdzianu. Najwyraźniej jednak dla Naruto, podbudowanego zdaniem teorii, tego typu drobiazgi nie grają roli i wraz z przyjaciółmi zapuszcza się w głąb poligonu, na którym przeprowadzany jest test praktycznych umiejętności młodych ninja. Zasady są proste: zdobyć brakujący zwój (do zaliczenia etapu drużyna musi posiadać zwój nieba i zwój ziemi, ale na starcie każdy zespół otrzymuje tylko jeden z nich), nie zginąć i jak najszybciej dotrzeć do mieszczącej się w centrum „Lasu śmierci” wieży. Niby nic prostszego, bo przecież nasi bohaterowie sprostali trudniejszym wyzwaniom, a jednak sytuacja komplikuje się już od samego początku. Na szczęście sprawna interwencja Sasuke wystarcza, by odeprzeć pierwszy atak wroga.
W tym samym czasie w wiosce Konoha dochodzi do brutalnego morderstwa – ktoś kradnie twarze trzem geninom i przedostaje się na egzamin. Anko, sprawująca pieczę nad prawidłowym przebiegiem drugiego etapu, rusza w pościg za mordercą, którego zamiary i tożsamość wychodzą na jaw, kiedy stara się dobrać do grupy Naruto, a konkretniej, do samego Sasuke. Roztropny potomek rodu Uchiha usiłuje załagodzić sytuację i oddać przeciwnikowi zwój, jednakże interwencja głównego bohatera obnaża prawdziwe zamiary napastnika, który obezwładnia na dłuższy czas Uzumakiego i odchodzi, pozostawiając na szyi Sasuke pieczęć, przez którą ten także traci przytomność. Jedyną sprawną, chociaż mocno przestraszoną osobą z drużyny pozostaje Sakura, która teraz musi przejść samą siebie, w pojedynkę stawić czoła nowym przeciwnikom i zaopiekować się kolegami w potrzebie. Na szczęście z pomocą przybywa Rock Lee, który stara się uchronić wybrankę swego serca przed kolejnymi niebezpieczeństwami.
Szósty tom Naruto obfituje w zwroty akcji i wprowadza wątek fabularny, który będzie kontynuowany jeszcze przez długi czas. To także z tej części mangi dowiadujemy się więcej o Sakurze i poznajemy genezę jej konfliktu z Ino. Czytelnicy sceptycznie nastawieni do panny Haruno z pewnością spojrzą na jej poczynania pod innym kątem, a może nawet się do niej przekonają. Młoda dama pokazuje, że jeżeli chodzi o przyjaciół, potrafi przestać być modną panienką i przemienić się w wojowniczą amazonkę, nawet za cenę swoich marzeń.
W stosunku do poprzednich tomików szósta część mangi nie różni się zbytnio, jeżeli chodzi o prowadzenie akcji. Nadal miałem wrażenie, że autor wydłuża ją zbędnymi dialogami do granic możliwości. Na szczęście dynamiczne sceny walki, których w opowieści jest bez liku, skutecznie kamuflują ten defekt. Także pod względem technicznym różnic jest niewiele. Miłym dodatkiem są umieszczone między rozdziałami notki o asystentach pana Kishimoto, oraz ich rysunki stworzone z okazji pierwszych urodzin Naruto. Zamiast reklam na ostatniej stronie wydawnictwo opublikowało krótką notkę o zakończeniu przenoszenia siedziby firmy do Szczecina. Sam autor tym razem raczy nas swoimi przemyśleniami na temat antyterrorystów i ninja, doszukując się podobieństw między oboma grupami.