Naruto
Recenzja
Po ponad dwóch latach treningu Naruto powraca do Konohy. Jednak znajomi nie dają mu chwili wytchnienia, a Kakashi zabiera blondyna oraz Sakurę na test sprawdzający ich aktualne zdolności. Oprócz tego powstaje nowa drużyna, w skład której wchodzi wymieniona trójka. Mogłoby się wydawać, że nic nie jest w stanie zepsuć sielankowego klimatu. Niestety, nad Suna Gakure zbierają się czarne chmury. Dwóch członków organizacji Brzask przybywa do osady, a ich celem jest Gaara oraz jednoogoniasty demon zapieczętowany w ciele chłopca. Jak młody Kazekage poradzi sobie z odparciem ataku wrogów? Czy uda mu się wyjść z tego starcia zwycięsko? Jaką misję otrzyma nowo powstała drużyna z Konohy?
Dwudziesty ósmy tomik Naruto rozpoczyna drugą część historii o tytułowym bohaterze pragnącym zostać najlepszym i najważniejszym ninja w swojej osadzie. Mija kilka lat, wszyscy bohaterowie zmienili się w jakimś stopniu, jednak czytelnicy będą dowiadywać się o tym stopniowo, bowiem rozwój fabularny rzuca bohaterów w wir akcji. Tomik wprowadza wątek ataku na Gaarę i jeden z wątków przewodnich drugiej części sagi, czyli polowanie na posiadaczy ogoniastych demonów. Organizacja Brzask rozpoczyna realizację swoich planów, a w recenzowanym tomiku przedstawiona zostaje dwójka członków tej grupy – Deidara oraz Sasori. Kolejną ważną postacią pojawiającą się w tej części jest Chiyo z Suna Gakure.
Wśród dodatków odautorskich znajdziemy przedstawienie jednego z nowych asystentów pana Kishimoto, dwie strony poświęcone refleksjom autora na temat gier oraz galerię konkursową na najoryginalniejszą postać. Na tylnej stronie okładki tradycyjnie już przeczytać można streszczenie fabuły tomiku oraz kilka słów od twórcy mangi. Polski wydawca poświęcił jedną stronę na wyjaśnienie nazw technik, kolejną na sprawy związane z konkursem rysunkowym, a na ostatniej z trzech dodatkowych stron znajdują się reklamy.
Strona techniczna recenzowanego tomiku wypada standardowo. Brak obwoluty, brak kolorowych stron oraz biały papier to coś, czym JPF karmi czytelników od początku procesu wydawniczego Naruto, jak również wielu innych tytułów. Nie wyłapałem żadnych błędów językowych czy stylistycznych, a jedynym, co mogę zarzucić tłumaczowi, jest tłumaczenie na język polski nazw gier, które nie miały oficjalnych premier w naszym kraju, przez co nie posiadają też rodzimych tytułów.