Naruto
Recenzja
Niestety, naszym bohaterom nie udało się powstrzymać Sasuke. Tuż po powrocie nowej drużyny siódmej do Konohy, Sai rozpoczyna przyswajanie wiedzy potrzebnej mu do nawiązania lepszych stosunków z Naruto, Sakurą i pozostałymi mieszkańcami wioski. Tytułowy bohater przystępuje natomiast do specjalnego treningu przygotowanego przez Kakashiego. Ćwiczenia te mają sprawić, że Naruto stworzy i opanuje unikatową technikę, przeznaczoną tylko dla niego. Brzask nie śpi, a jego członkowie kontynuują polowanie na ogoniaste demony. Dwóch z nich przemierza Kraj Ognia w poszukiwaniu dziewięcioogoniastego, załatwiając po drodze brudne interesy. Czy mieszkańcy tego rejonu mogą spać spokojnie?
Trzydziesty piąty tom mangi Naruto w sporym stopniu koncentruje się na treningu blondasa. W trakcie lektury jesteśmy zalewani masą wyjaśnień dotyczących czakry i jej natur. Pomijając tę strasznie nużącą część, same ćwiczenia wydają się dość ciekawe, zwłaszcza że dostosowane zostały w stu procentach pod kątem predyspozycji Naruto. Charakter Saia powoli ulega dalszym zmianom, widać wyraźnie, że zaczyna mu zależeć na kontaktach z pozostałymi członkami drużyny. Tymczasem Asuma Sarutobi wydaje się nieco przybity. Co jest powodem takiego zachowania? Zdecydowanie jednak najlepszą część tomiku stanowią rozdziały, w których ukazano poczynania członków Brzasku. Dane jest nam poznać kolejne osoby wchodzące w skład grupy: Hidana, który wyznaje religię zwaną anihilizmem oraz Kakuzu, dla którego najważniejszą rzeczą są pieniądze. Autor zaprezentował również dwa ogoniaste demony, których nie widzieliśmy do tej pory.
Pomiędzy rozdziałami znajdziemy ilustracje będące jednocześnie kadrami komiksu i galerią prac japońskich czytelników. Ostatnie strony tomiku zostały wykorzystane na wyjaśnienie nazw technik oraz rozwiązanie polskiego konkursu rysunkowego zatytułowanego Stroje tradycyjne. Tylna okładka zawiera streszczenie wydarzeń, które czekają na nas podczas lektury oraz kilka słów od autora. Jednym słowem, pod względem dodatków wszystko wypada standardowo.
Sprawy wyglądają podobnie, jeśli chodzi o polskie wydanie i jego jakość. Tomik został wydrukowany na śnieżnobiałym papierze wysokiej jakości, nie ma obwoluty i kolorowych stron. Okładkę pokryto cienką warstwą folii zabezpieczającą przed ewentualnymi uszkodzeniami. Niestety, ma ona tendencję do odklejania się, zwłaszcza gdy jest nierówno nałożona. Tłumaczenie stoi na dobrym, wypracowanym już poziomie. Wszystkie niejasne kwestie zostały oznaczone gwiazdkami i wytłumaczone na tych samych stronach, na których się pojawiły. Nie natknąłem się na żadne błędy językowe, stylistyczne czy techniczne.