Naruto
Recenzja
Naruto wkracza na scenę z zupełnie nową techniką i pomimo kilku problemów udaje mu się pokonać Kakuzu. Tym samym dwóch „nieśmiertelnych” członków Brzasku nie stanowi już problemu dla Kraju Ognia. Ponieważ Wiosce Liścia nie zagraża obecnie żadne niebezpieczeństwo, tytułowy bohater i jego przyjaciele mogą udać się na zasłużony odpoczynek. Tymczasem Sasuke buntuje się przeciwko Orochimaru i postanawia wysłać swojego mentora na tamten świat. Jednak jest to dopiero początek jego planu. Kolejny punkt zakłada skompletowanie drużyny złożonej z najznakomitszych spośród shinobi, na których Orochimaru prowadził badania.
W trzydziestym ósmym tomie Naruto zamknięty zostaje wątek Hidana i Kakuzu. Pomijając działania Sasuke, w recenzowanej części komiksu nie dzieje się nic interesującego. Mieszkańcy Konohy rozmawiają na ważne dla nich tematy, ewentualnie spędzają czas w inny sposób. W trakcie lektury poznajemy prawdziwą formę Orochimaru, pojawiają się również dwie nowe postaci, które Sasuke zwerbował do swojej ekipy – chłopak imieniem Suigetsu i oddana swojemu nieżyjącemu już panu Karin. Autor nie zaprezentował jeszcze ich talentów, jednak nastąpi to w niedalekiej przyszłości.
Dodatki nie zaskakują. Składają się na nie galeria japońskich prac konkursowych, wybrane kadry komiksu oraz profile dwóch asystentów Masashiego Kishimoto. Wszystko to zostało umieszczone pomiędzy rozdziałami. Na tylnej okładce przeczytamy dywagacje autora na temat ślubów oraz opis wydarzeń, jakie czekają na nas w tym tomie. Nie zabrakło też galerii prac polskich fanów zatytułowanej Kulturystyka.
Polskie wydanie i jego poziom trzymają się wyrobionych standardów. Śnieżnobiały papier, brak kolorowych stron i obwoluty, którą zastąpiono papierową okładką pokrytą folią ochronną to znak rozpoznawczy rodzimej wersji Naruto. Jeśli jesteśmy przy folii ochronnej – kolejny raz trafiłem na tomik, w którym została ona źle przyklejona, powodując wybrzuszenia na okładce. Na niektórych stronach nałożono zbyt dużą ilość tuszu, co doprowadziło do jego rozmazania. Tłumaczenie jest lekkie i przyjemne w odbiorze, nie natrafiłem na żadne błędy językowe czy stylistyczne.