Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 5/10 kreska: 6/10
fabuła: 4/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 9
Średnia: 6,11
σ=2,18

Recenzje tomików

Wylosuj ponownieTop 10

On zimny, ona gorąca

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2016
Liczba tomów: 1
Wydanie polskie: 2019
Liczba tomów: 1
Tytuły alternatywne:
  • Hentai Elf to Majime Orc
  • 変態エルフと真面目オーク
Gatunki: Fantasy, Komedia
Inne: Ecchi

Pragnieniem pewnej młodej elfki jest, by jakiś ork ją brutalnie zbałamucił. Jednak na świecie ostał się już tylko jeden przedstawiciel tej rasy… I pech chce, że uznaje on tylko grzeczny seks. Brzmi jak dobry pomysł na komedię? Może, ale nie tym razem.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Zacznijmy od ustalenia jednej rzeczy: ja generalnie lubię „chamskie bajki” i nie mam nic ani przeciwko kloacznym dowcipom, ani sprośnemu humorowi. Subskrybuję Boli.blog i Oglafa, uwielbiam Rick and Morty i widziałem wszystkie produkcje Walaszka. Tak więc, gdy trafił do nas egzemplarz recenzencki On zimny, ona gorąca, bardzo chętnie go przygarnąłem (tym bardziej że innych zainteresowanych nie było).

I powiem szczerze: nie do końca jestem usatysfakcjonowany lekturą.

Przenosimy się do stereotypowego świata rodem z gry MMO, zamieszkanego przez typowe rasy fantasy. Jedną z nich są orkowie: groźne potwory, które nie potrafią utrzymać swej chuci na wodzy. Na szczęście przedstawiciele innych gatunków nie muszą już strzec swych córek i żon przed ich wybujałymi instynktami, albowiem w wyniku wojny orkowie zostali niemal do nogi wybici.

Fakt ten sprawia, że pewna młoda elfka jest bardzo strapiona. Orkowie znani byli bowiem nie tylko z niezaspokojonego apetytu seksualnego, ale także z tego, że byli niesamowicie obdarzeni przez naturę. W skrócie: mieli przyrodzenia jak maczugi. A sami wiecie, z jakiej wielkości maczugami są zazwyczaj orkowie rysowani na ilustracjach w książkach fantasy! Koniec końców jednak, dzięki determinacji i szczęściu naszej bohaterce udaje się odnaleźć jedynego ocalałego orka. Niestety, na drodze do szczęśliwego pożycia staje wiele przeszkód. A to okazuje się, że ork jest zwolennikiem romantycznej miłości i w trakcie sesji sado­‑maso wcale mu nie staje. A to w pożyciu przeszkadza upierdliwy sąsiad albo rodzice partnerki…

O postaciach i fabule nie warto rozpisywać się dalej, bowiem stanowią one tylko pretekst dla masy śmiesznych scenek. I niestety, to te śmieszne scenki są największą słabością tytułu. Ogólnie rzecz biorąc, fabuła On zimny, ona gorąca nie rzuca na kolana. Bardzo przypomina ona intrygę filmu pornograficznego, czyli coś, co wszyscy i tak wyciszają. Oraz, podobnie jak w wyżej wymienionym gatunku, utwór skorzystałby, gdyby jej nie było. Bohaterowie bowiem w zasadzie nie mają nic mądrego do powiedzenia, a to, co pada z ich ust, przesadnie śmieszne nie jest. Niestety, humor w tej mandze jest potwornie wręcz wulgarny i czytając ją, nieraz czerwieniałem na twarzy. Utwór poważnie zyskałby, gdyby trochę go zniuansować i złagodzić język: używać innych słów na określanie organów płciowych niż tylko wulgaryzmy i kolokwializmy, a samo zbliżenie też określać inaczej niż jako „gwałt”. Owszem, język polski pod tym względem jest ubogi, jednak podejrzewam, że dałoby się spełnić te postulaty.

Tym bardziej że manga stałaby się wówczas zabawniejsza. Przykładowo: jest w niej postać, która swego czasu została wykorzystana przez orków. Przy czym fabuła wyraźnie wskazuje, że owo wykorzystanie dało jej sporo radości i przeżywała w jego trakcie orgazm za orgazmem. Sytuacja byłaby bardziej komiczna, gdyby ta bohaterka pozwoliła sobie na więcej dwuznaczności i mówiła „zostałam wzięta siłą przez orków” lub nawet „wyruchana przez całe stado orków”, jeśli twórcy tak uparli się na mocniejsze słownictwo, a nie „zgwałcona przez orków”. Z miejsca byłoby widać, że jej życie seksualne wygląda inaczej, niż chce światu pokazać, i tylko zgrywa teraz świętoszkę, którą nie jest.

Manga nie jest jakoś specjalnie porywająca graficznie: rysunki są wprawdzie poprawne, ale widać, że rysownik raczej unika trudniejszych scen. Da się to zauważyć choćby w momencie, gdy elfka ze swym wybrankiem idą na targ w pobliskim ośrodku osadnictwa, który ma być rzekomo „największym miastem na kontynencie”. Na targu natomiast prócz tej dwójki nie ma nikogo: sprzedawców, kupujących, gapiów, straganów, towarów… Nie podobają mi się też projekty niektórych postaci, w szczególności tatusia głównej bohaterki. Może za dużo się Tolkiena naczytałem, ale dla mnie bardziej wygląda jak jakiś czterdziestoletni Janusz drobnego biznesu niż dumny spadkobierca Gondolinu czy czegoś w tym rodzaju.

Jako że tematy, o których można by napisać, powoli się kończą, przejdźmy do ostatecznego werdyktu: czy warto sięgnąć po tę mangę? Oraz poświęcić czas na jej lekturę? To zależy od wielu rzeczy. Najważniejszą z nich jest jednak: czy śmieszy Was słowo „pytong”?

Jeśli odpowiadacie na to pytanie twierdząco, bezwarunkowo i w każdej sytuacji, to jest to tytuł dla właśnie takich ludzi jak Wy.

Jeśli nie, to może lepiej go sobie darujcie.

Bo niestety na tym polega główna atrakcja programu.

Zegarmistrz, 24 stycznia 2020

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Ichijinsha
Wydawca polski: Waneko
Autor: Yudokuya (Tomokichi)
Tłumacz: Anna Karpiuk

Wydania

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Waneko 10.2019