Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Norman

Tom 1
Wydawca: J.P.Fantastica (www)
Rok wydania: 2020
ISBN: 978-83-74718-20-2
Liczba stron: 332
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja

To jedna z dziwniejszych pozycji, jakie wydano na polskim rynku mangowym, i mówię to jako fan nietypowych komiksów. Rzecz jasna, nazwisko Tezuki na okładce gwarantuje, że mamy do czynienia z tytułem o wartości historycznej. Spłodził on jednak dużo, a Normanowi daleko do bycia jednym z jego bardziej znanych dzieł; ba, spora część opracowań bibliograficznych o tym tytule nawet nie wspomina.

Po lekturze pierwszego tomu zrozumiałem, że nie dzieje się tak bez powodu. Manga powstała w 1968 roku, kiedy Tezuka zaczął się już przestawiać na tworzenie pozycji dla dorosłych, niemniej jest tytułem zdecydowanie przeznaczonym dla dzieci. W notach biograficznych Tezuki można nawet znaleźć informację, że celowo stworzył ją jako kontrast dla brutalności, która zaczynała dominować w japońskich komiksach tamtego okresu. Wydaje mi się, że nie odniósł w tym względzie sukcesu – co prawda krwi faktycznie tutaj nie znajdziemy, ale przemocy psychicznej jest tyle, że trudno by mi było z czystym sercem polecić tę mangę dzieciom.

Zarówno świat przedstawiony, jak i fabuła wydają się wyrwane z sennego marzenia Tezuki – nastoletni protagonista Taku zostaje wraz z rodzicami porwany na Księżyc sprzed pięciuset milionów lat, aby dzięki swojej mocy telekinetycznej wesprzeć jego mieszkańców w walce z gadopodobnymi kosmicznymi najeźdźcami Gerduanami. Porywaczem jest tytułowy księżycowy książę Norman, który umieszcza Taku w wojskowej akademii, gdzie trenuje razem z innymi mniej lub bardziej dobrowolnymi rekrutami z różnych miejsc kosmosu. Pierwszy tom to w większości poznawanie bohaterów, sesje treningowe w akademii oraz pomniejsze potyczki z wrogimi kosmitami. Ten opis mógłby sugerować, że Norman jest komiksem science­‑fiction, ale określanie go tym mianem byłoby mocnym naciąganiem tego pojęcia. Poziom realizmu świata przedstawionego jest tu mniej więcej w kategoriach Flintstonów. Prehistoryczny Księżyc to połączenie (ekstremalnie trącącej obecnie myszką) futurystyki z menażerią pokracznych stworzeń, baśniowego stylu oraz garści innych motywów od Sasa do Lasa, takich jak moce parapsychiczne czy kino szpiegowskie.

Byłoby zaiste imponującym osiągnięciem, gdyby Tezuce udało się w tym wszystkim zachować spójność. Nie udało się i, prawdę mówiąc, nawet nie wygląda, aby próbował. Fabuła skacze chaotycznie od wątku do wątku, bardziej przypominając nieustanną improwizację niż przemyślaną całość. W kilku momentach Tezuka używa wręcz bezwstydnego deus ex machina – książę Norman potrafi zaglądać w przyszłość, w związku z tym, kiedy to pasuje do scenariusza (i tylko wtedy), interweniuje w przygody bohaterów, pod pretekstem, że zobaczył, czym złym się to może skończyć.

Fabułę niewysokich lotów dałoby się jeszcze przeżyć, ale nie w sytuacji, kiedy bohaterowie dodatkowo pogrążają ten komiks. Są kompletnie niewiarygodni. Taku zostaje wraz z rodzicami przemocą porwany przez Normana, niemal natychmiast po dotarciu na Księżyc jest świadkiem śmierci swojego taty (który ginie zamordowany), po czym trafia do akademii, gdzie sadystyczny major bez przerwy dręczy oraz grozi śmiercią jemu i reszcie podopiecznych. W innej mandze to Norman i jego ludzie byliby złowrogimi antagonistami, tutaj bohaterowie raz na niego narzekają, a innym razem go bronią; w pewnym momencie Taku wdaje się w sprzeczkę ze swoją koleżanką Loupy o to, czy Norman… jest czy nie jest przystojny. Gerduanie wynajmują do zabicia Normana absurdalnie niekompetentnych zamachowców, z których jednego Taku zabija, a drugi zostaje jego pokracznym pomocnikiem i dalej pełni w mandze funkcję komediowego przerywnika. Norman pod koniec tomiku próbuje pokonać Gerduan mocą miłości i to… literalnie, kopiując fale mózgowe mamy Taku. Czy to znaczy, że mieszkańcy Księżyca nie znają miłości? Nikt inny w całym kosmosie nie zna miłości? Tezuka jednocześnie wciska czytelnikom średnio udany trójkąt romantyczny Taku­­–Loupy–Norman, więc trudno w to uwierzyć. Takie przykłady mógłbym mnożyć. Bohaterowie wydają się oderwani od rzeczywistości, jak surrealistyczna by ona w tej mandze nie była.

W wielu miejscach miałem trudności ze zrozumieniem, co w ogóle mają na myśli w rozmowach. Nie wiem, czy to bardziej wina tekstów Tezuki, czy też tłumaczenia, niemniej niektóre wypowiedzi brzmią podejrzanie. Jedna z postaci komentuje wypoczywającą po byciu porwaną Loupy, że „neuroza wciąż ją trzyma”. „Neuroza”? Norman sprzecza się z Taku i mówi mu: „wydajesz się mieć jakieś »ale« do mojego planu”. Taku odpowiada: „Nie mam żadnych »ale«, tylko jestem mu przeciwny”. Jak dla mnie i w jedno, i drugie mówi o obiekcjach…

Poza kilku wątpliwościami dotyczącymi tłumaczenia to bardzo ładne wydanie. Druk jest piękny, a tomik bardzo elegancki. Dobrze dobrano też styl onomatopei, które wyśmienicie pasują do staroszkolnego uroku dzieł Tezuki. Mimo to niewielu mogę tę mangę polecić. Dopuszczam jeszcze myśl, że Tezuka wprawi się w opowiadaniu tej historii w drugim (ostatnim) tomie, ale to chyba płonne nadzieje. Na razie pierwszy tom nie nadaje się jako komiks dla dzieci – jest pogmatwany, niewychowawczy, a bohaterowie są antypatyczni. Dla dorosłych historia ta jest z kolei zbyt naiwna i niespójna. Pozostają fani Tezuki, dla których niewątpliwie będzie to nietypowe uzupełnienie kolekcji.

Tablis, 4 września 2020
Recenzja mangi

Tomiki

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 J.P.Fantastica 8.2020
2 Tom 2 J.P.Fantastica 10.2020