Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

10/10
postaci: 10/10 kreska: 10/10
fabuła: 9/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 11 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,27

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 140
Średnia: 7,93
σ=1,69

Recenzje tomików

Wylosuj ponownieTop 10

Angel Sanctuary

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 1995-2001
Liczba tomów: 20
Wydanie polskie: 2007-2009
Liczba tomów: 10
Tytuły alternatywne:
  • 天使禁猟区
  • Tenshi Kinryouku
Tytuły powiązane:
Gatunki: Dramat, Romans

Krwią naznaczone pióra, szeroka gama uczuć i wszechobecna patologia… Witamy w świecie Angel Sanctuary.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Setsuny Mudo nawet przed właściwym rozpoczęciem akcji mangi nie można było nazwać Typowym Japońskim Nastolatkiem™. Po pierwsze chłopak w jednej czwartej jest krwi angielskiej; po drugie jego rodzice są po rozwodzie; po trzecie mimo iż przemocy się nie boi (a że charakter ma wybuchowy, bójki wszczyna chętnie), na widok krwi doznaje silnych zawrotów głowy i niemal mdleje. Jednak to wszystko przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie w obliczu największego, spędzającego sen z powiek Setsuny, problemu: otóż od dawna kocha on miłością bynajmniej nie braterską swoją młodszą siostrę, Sarę. Co gorsza, matka, z którą aktualnie mieszka dziewczyna, ma o synu jak najgorsze zdanie i wyraźnie coś podejrzewa, a więc stara się rozdzielać od zawsze dobrze dogadujące się rodzeństwo. Dużo jak na jednego nastolatka, prawda? Chłopak nie załamał się psychicznie chyba tylko dzięki pomocy przyjaciela i starszego kolegi w jednym – Sakuyi Kiry. Wszystko ma jednak swoje granice, a w tym przypadku zostają one poważnie naruszone, kiedy w życie Setsuny zupełnie znienacka wpadają demony i anioły, które widzą w nim kolejne wcielenie potężnej organicznej anielicy Alexiel. I na dokładkę mesjasza, cokolwiek to znaczy.

Wieki temu Alexiel, niegdyś znajdująca się niemalże na szczycie hierarchii niebiańskiej anielica, zbuntowała się przeciw Bogu. Stanęła na czele zdziesiątkowanych wojsk Gehenny (czyli pierwszego poziomu Piekieł, wielokrotnie atakowanego przez armie niebiańskie), pomagając młodziutkiej jeszcze księżniczce Cry w poprowadzeniu rebelii i tym samym rozpoczęła jedną z największych wojen między Niebiosami a Piekłem. Za ten haniebny czyn została skazana na ciągłe odradzanie się w postaci człowieka, zaś kolejne jej wcielenia niezmiennie spotykał tragiczny los. Setsuna, będący oczywiście kolejnym z nich, zamierza jednak wyłamać się z tego schematu, choćby musiał w tym celu podążyć na samo dno Piekieł, co zupełnie przypadkiem jest wspomnianym demonom i części aniołów na rękę. Może więc liczyć na sprzymierzeńców, którzy bardzo mu się przydadzą w długiej, prawie dwudziestotomowej wędrówce przez praktycznie wszystkie poziomy Piekieł i Niebios. Naturalnie wrogów, znacznie liczniejszych zresztą od sojuszników, także nie zabraknie – od samego początku przeciw Alexiel, a więc i Setsunie, działa choćby jej bliźniaczy brat, nieorganiczny anioł Rociel.

Zdaję sobie sprawę z tego, że powyższy opis brzmi nieco mętnie i niekoniecznie obejmuje wszystkie szczegóły zawarte choćby w pierwszym tomie mangi, ale… No właśnie, takie nagromadzenie wątków i postaci naprawdę trudno upchnąć w kilka zdań w taki sposób, by wszystko było przejrzyste, jasne i czytelne. Ograniczę się więc do ogólników, przyjemność odkrywania poszczególnych postaci i ich historii pozostawiając czytelnikom. Bo tak naprawdę, czy dużo Ci teraz da, drogi Czytelniku, wymienianie i opisywanie dwudziestu postaci i związanych z nimi wątków mangi, której zapewne nie czytałeś? Na razie to i tak tylko pusto brzmiące imiona i nazwy, które zaraz wylecą z głowy.

Angel Sanctuary to ciekawy przypadek mangi, która łączy elementy typowe zarówno dla shoujo, jak i shounenów, a co najważniejsze, robi to w sposób zaskakująco udany. Znajdzie się tu więc Wyboista Droga, którą Setsuna będzie musiał podążyć, by osiągnąć swój Cel, a z której i tak wielokrotnie z różnych Powodów zboczy – no bo w końcu przyjaciołom, nawet tym świeżo poznanym, pomocy się nie odmawia, prawda? Zwłaszcza jeśli jest się typowym Głównym Bohaterem Shounena™ – nie żeby to była wada lub wyrzut, do tej kwestii wrócę jednak troszkę później. Fabuła przynajmniej na pierwszy rzut oka zdecydowanie skłania się ku mangom dla chłopców: są walki, pokonywanie kolejnych przeszkód, zdobywanie przez bohatera doświadczeń, dzięki którym stanie się silniejszy. Z drugiej strony autorka bardzo wyraźnie skupia się na psychice swoich postaci i niemal każdej z nich przygotowuje solidne zaplecze emocjonalne, co typowe jest dla mang spod znaku shoujo. Jednak tym, co zdecydowało ostatecznie o przydzieleniu Angel Sanctuary do wspomnianego przed chwilą gatunku, była zapewne miłość, która stanowi nie tylko oś i motor napędowy wątku głównego, ale pod najróżniejszą postacią ukrywa się w centrum właściwie każdego z wątków pobocznych, a tych jest całe mnóstwo. Wszystkie te elementy razem tworzą niezwykle spójną i rozbudowaną fabułę, nietypową nie tylko dla gatunku, ale dla mang w ogóle. Zapewniam, to nie jest tytuł, który można sobie poczytać „na odstresowanie” po ciężkim dniu pracy i nie chodzi już nawet o to, że jest on ciężkim dramatem. Rzecz w tym, że lektura rzeczywiście wymaga stuprocentowej uwagi czytelnika: wątków i postaci nie tylko jest całe mnóstwo, ale zostały one przez Kaori Yuki konsekwentnie poplątane, by czytelnik przypadkiem nie domyślił się czegoś zbyt szybko. To autorka jest tu panią i to ona decyduje, co zechce odkryć przed nami w danym momencie. W Angel Sanctuary nie znajdziemy w żadnym razie pomysłów z kapelusza, które czasem wrzucane są do mang tylko po to, by zaskoczyć czytelnika lub z braku pomysłu – tutaj wszystko zostało przemyślane niesamowicie starannie i ile razy nie analizowałabym fabuły, dziur ani nieścisłości znaleźć w niej nie potrafię. Rzecz naprawdę godna podziwu, biorąc pod uwagę, że tytuł powstawał przez sześć lat – zdarza się, że bohaterowie znikają tu na kilka tomów (i to „kilka tomów” polskiej edycji wydawanej dwa w jednym), a więc i kilka lat rysowania mangi. Mogę się tylko domyślać, że na scenariusz i wszelkie rozpiski z nim związane zużyta została spora ilość papieru.

Jak już wspomniałam, w Angel Sanctuary występuje bardzo wiele postaci. Większość z nich reprezentuje schematy wykorzystywane bardzo często przy różnych okazjach w mangach praktycznie każdego gatunku – główny bohater z niezłomną wolą walki i silnym poczuciem sprawiedliwości, takaż główna bohaterka, kurdupel dysponujący ogromną mocą, ale mający kompleks na punkcie swojego wzrostu i kobieciarz, który wciąż mu docina, a sam za pogardliwym stosunkiem do przeciwnej płci skrywa wewnętrzną słabość; podwładni bezwzględnie wierni swoim przełożonym i wierzący w nich mimo najgorszych zbrodni, aż wreszcie potężni i wpływowi hierarchowie czyniący rzeczy szalone, wynikające z poważnych problemów natury psychicznej. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Jednak w chwili obecnej wśród mang raczej trudno o oryginalność (zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że jeżeli jakiś pomysł nie został wykorzystany, to mogą być ku temu istotne powody…) – o wiele ważniejsze jest umiejętne wykorzystanie materiału, który powinien być jedynie podstawą do budowy czegoś bardziej złożonego, ambitnego i solidnego – i dokładnie tak jest w przypadku Angel Sanctuary. Ale wracając do bohaterów – tu podstawa została bardzo starannie przygotowana. W rezultacie postaci wychodzą daleko poza ramy wyjściowego schematu i zdarzy się nawet, że uda im się zaskoczyć czytelnika. A przede wszystkim posiadają coś takiego, jak głębia psychologiczna, co oznacza, iż podejmowane przez bohaterów decyzje i popełniane przez nich czyny wydają się rzeczywiście wypływać od nich, a nie wynikać z widzimisię autorki. Podczas czytania tej mangi bardzo łatwo zaangażować się emocjonalnie w przebieg wydarzeń. Dzieje się tak oczywiście dzięki bohaterom, którzy nie tylko zostali realistycznie skonstruowani, ale też rzeczywiście wywołują w czytelniku jakieś reakcje, czy to pozytywne, czy negatywne. Niektórych postaci trudno nie lubić, do innych bardzo trudno żywić jakiekolwiek pozytywne emocje, aczkolwiek… Ich postawa z reguły prędzej czy później okazuje się usprawiedliwiona, przez co niechęć nieraz zmienia się w litość czy współczucie. Prawie każda nowa osoba wiąże się tu z konkretną historią, co oczywiście nie pozostaje bez znaczenia dla wizerunku i odbioru przez czytelnika konkretnego bohatera, jak i całości. Niezwykle zajmujące okazują się relacje łączące poszczególne postacie – czasem proste, czasem bardzo skomplikowane, układają się w złożoną i rozległą sieć, którą autorka powoli odkrywa przez wszystkie dwadzieścia tomów.

Angel Sanctuary zdecydowanie nie jest mangą dla każdego. Wspomniany na początku wątek kazirodczy ma dla fabuły znaczenie absolutnie kluczowe i nie daje o sobie zapomnieć nawet mimo tego, iż Setsuna i Sara przez większą część historii pozostają rozdzieleni. Oczywiście nie ma on nic wspólnego z ukazywaniem tego typu relacji w sposób, który zrobił się ostatnio modny w komedyjkach haremówkowych bardzo ecchi – mamy do czynienia z konwencją jak najbardziej poważną: Angel Sanctuary to dramat i to z tych krwawych. Kreacja Zaświatów, a przede wszystkim Niebios, zdecydowanie odbiega od przyjętej przez Kościół – i to jest drugi powód, dla którego należy się dobrze zastanowić, nim sięgnie się po tę mangę. Na pewno nie polecam jej osobom głęboko wierzącym, czy raczej tym, którzy nie chcą i nie potrafią podejść do kwestii wiary z dystansem (co prawda przypuszczam, że wśród fanów komiksów stanowią oni bardzo niewielki procent, ale ostrzec zawsze wypada). Sama postać Boga – kogoś, o kim się mówi, ale kogo nie ma – od samego początku budzi wątpliwości, bo mimo niezaprzeczalnego uwielbienia wyrażanego przez większość aniołów, postronny czytelnik na podstawie strzępków informacji podawanych od czasu do czasu wyrobi sobie raczej wizję szalonego genetyka. Pomimo wysokiego rozwoju technologicznego poglądy panujące w Niebiosach są iście średniowieczne: kobietę traktuje się jak istotę niższą i „źródło grzechu” zaś anielice, które dopuściły się jakichkolwiek kontaktów seksualnych (nawet jeśli zostały zgwałcone), mają wypalane znamię Lilith i skazywane są na straszliwą śmierć będącą skutkiem wyrwania skrzydeł. Wynika to z faktu, iż Stwórca całkowicie zakazał miłości w każdej formie (może poza braterską/siostrzaną… i oczywiście tą do siebie samego), nie tylko zmysłowej. Jak łatwo przewidzieć, efektem takich działań jest powstanie setek nieszczęśliwych kalek emocjonalnych, z których stosunkowo wysoki procent ma problemy psychiczne, najczęściej głęboko skrywane. A od tego tylko krok do patologii, których zresztą wszystkie siedem warstw Niebios jest siedliskiem – a im wyższy poziom, tym większe ich natężenie. Na tle tego wszystkiego wątek kazirodczy prezentuje się wręcz niewinnie (zresztą autorka daleka jest od traktowania tego aspektu jako zła absolutnego), a Piekło wydaje się o wiele przyjemniejszym miejscem. Wbrew pozorom, jest to konwencja typowa – ale dla książek fantasy, nie mang, w których pewien poziom rozbudowania i skomplikowania fabuły z reguły nie zostaje przekroczony. Jak to dobrze, że i wśród nich znajdują się wyjątki!

Kreska jakościowo nie odstaje od fabuły i kreacji postaci – czyli jest bardzo dobrze. Postaci, mimo swojej liczebności, są na tyle zróżnicowane, że ze zorientowaniem się, kto jest kim, większych problemów nie ma. Na pewno nie każdemu będzie odpowiadał sposób ich rysowania typowy dla lat dziewięćdziesiątych, z charakterystycznymi profilami, szczupłymi i wysokimi sylwetkami, wyjątkowo wąskimi taliami niezależnie od płci i szerokimi ramionami w przypadku mężczyzn – cóż, takim stylem posługuje się Kaori Yuki. Jednak niezależnie od preferencji, projektom postaci, głównie ich zróżnicowanym i po prostu pięknym strojom, na pewno nie można odmówić szczegółowości, która zwłaszcza na początku zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Tła również wykonano bardzo starannie, choć tutaj już jest różnie – niektóre kadry koncentrują się na postaciach na tyle, że drugi plan pozostaje pusty lub wypełniony rastrami. Uważam jednak, że tam, gdzie tła rzeczywiście są potrzebne, autorka spisała się na medal. Szczególnie zapadły mi w pamięć nocne panoramy Tokio i komnaty niektórych wysoko postawionych urzędników anielskich.

Angel Sanctuary to manga zdecydowanie godna polecenia – nie wiem, jak wypadnę w oczach czytelników jako recenzentka, ale faktem jest, że naprawdę nie mam do czego się przyczepić. Oczywiście świadoma jestem, że nie każdy podzieli moje zachwyty nad tym tytułem – być może niektórym wyda się on przedramatyzowany albo zbyt patetyczny, a na pewno znajdą się osoby, których taki styl nie pociąga. Powtórzę raz jeszcze: nie należy sięgać po tę mangę, jeśli szuka się prostej rozrywki – Angel Sanctuary to tytuł, który trzeba czytać, skupiając się na fabule, bohaterach oraz podziwiając piękną kreskę. Niewątpliwie pomoże w tym polskie wydanie o nieco większym niż zazwyczaj spotykany u nas formacie, do którego dołączono dodatkowo ładnie zaprojektowane obwoluty i dużą kolekcję pocztówek. Ze względu na wspomniane wcześniej wymieszanie gatunków, spokojnie mogę polecić lekturę Angel Sanctuary każdemu, niezależnie od płci i wieku. Naprawdę warto, bo tak dobra manga (w dodatku wydana w Polsce!) trafia się rzadko!

Yumi, 4 stycznia 2012

Recenzje alternatywne

  • Abigail - 2 marca 2008
    Ocena: 9/10

    Nastoletni chłopak będący reinkarnacją seksownego i walecznego anioła płci żeńskiej? To nie komedia ecchi, ale krwawy dramat. więcej >>>

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Hakusensha
Wydawca polski: J.P.Fantastica
Autor: Kaori Yuki
Tłumacz: Paweł Dybała

Wydania

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 J.P.Fantastica 5.2007
2 Tom 2 J.P.Fantastica 8.2007
3 Tom 3 J.P.Fantastica 12.2007
4 Tom 4 J.P.Fantastica 3.2008
5 Tom 5 J.P.Fantastica 7.2008
6 Tom 6 J.P.Fantastica 10.2008
7 Tom 7 J.P.Fantastica 12.2008
8 Tom 8 J.P.Fantastica 2.2009
9 Tom 9 J.P.Fantastica 4.2009
10 Tom 10 J.P.Fantastica 8.2009

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Angel Sanctuary - artykuł na Wikipedii Nieoficjalny pl
Angel Sanctuary — recenzja mangi na Anime Forever Nieoficjalny pl
Zakup mangę Angel Sanctuary w sklepie Komikslandia Oficjalny pl