Durarara!!
Recenzja
Tokio. Miasto moloch, którego liczne dzielnice rządzą się swoimi prawami i pełnią rozmaite funkcje, nadające im wyjątkowego charakteru. Pełne wieżowców Ikebukuro to nie tylko potężny węzeł kolejowy, ale też strefa handlu i rozrywki. Choćby z tego względu nie brakuje tam młodzieży, która na rozmaite sposoby spędza swój wolny czas. Światła i tłumy szarych zjadaczy chleba przyciągają też typów niebezpiecznych, dla których prawo to jedynie zbiór luźnych sugestii.
Do tej właśnie dzielnicy przybywa Ryugamine Mikado, pochodzący z prowincji świeżo upieczony uczeń liceum. Chce przeżyć coś niezapomnianego i ma nadzieję, że wielkie miasto spełni jego oczekiwania. Już na samym początku okazuje się, że dobrze trafił. Ponury żniwiarz na motorze, rosyjski Murzyn zachęcający do wstąpienia na tradycyjne rosyjskie sushi – Ikebukuro aż roi się od nietuzinkowych indywiduów i tajemnic.
Fabułę Durarara!! znałem już z wersji animowanej, dlatego jako pierwsze postawiłem sobie pytanie, czy z punktu czytelnika mającego podobne doświadczenie warto w ogóle sięgać po lekturę. Pierwsze wrażenie okazało się pozytywne, a wnioski optymistyczne. Historia jest napisana lekko, tomik przyswoiłem błyskawicznie i z chęcią poczekam na kolejne. Pomógł fakt, że komiks nie powstawał na bazie serialu, a light novel, dzięki czemu nie odczuwałem wrażenia obcowania z przygotowanym na kolanie w studiu filmowym szkicem, mającym na celu wyciągnięcie pieniądze jeszcze raz za to samo, ale z pełnowartościową mangą. Co prawda styl rysownika wydał mi się niezbyt przystępny, postacie wyglądają, jakby miały po kilka lat mniej niż w rzeczywistości (to chyba przez jajowate głowy i absurdalnie długie nogi), ale to jedyny poważniejszy mankament, jaki rzucił mi się w oczy po lekturze pierwszego tomu.
Ukontentowany przystąpiłem do zapoznawania się ze szczegółami polskiego wydania. Przyjemna w dotyku i mocna obwoluta, przetłumaczone onomatopeje, klasyczne, czytelne czcionki bez przekombinowanych stylów – zaczęło się całkiem nieźle. Tłumaczenie Joanny Kochanowskiej z miejsca mnie przekonało, nie byłem tylko do końca przekonany do pozostawienia pisowni gangu Dollars w wersji angielskiej. Z drugiej strony Dolary też nie brzmią rewelacyjnie, więc trudno zadecydować, co było mniejszym złem.
Dam radę pomarudzić nieco więcej, ale nie są to sprawy przesadnie istotne. Kolorowa rozkładówka na początku tomiku nie zrobiła na mnie wrażenia, nie tylko dlatego, że takie bajery uważam za zbędne, ale także dlatego, że z doświadczenia wiem, jak łatwo potrafią się one zaginać, drzeć i wypadać. Szczerze zmartwiła mnie jedynie niechęć do numeracji stron; ten zaszczyt spotkał tylko kilka szczęśliwie wylosowanych na chybił trafił w obecności komisji do spraw kontroli gier i zakładów.
Na końcowych kartkach nie zabrakło słów od autorów, reklam i innych dodatków (uzbierało by się z tego miejsce na ćwierć rozdziału, ale dopóki nie wpływa to na cenę, nawet tak duża ilość nie jest problemem).
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 2.2015 |
2 | Tom 2 | Waneko | 4.2015 |
3 | Tom 3 | Waneko | 5.2015 |
4 | Tom 4 | Waneko | 8.2015 |