x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Brak mi słów.
Informacja dla wszelkich wrogów yaoi. „Kaze to Ki no Uta” to nie jest yaoi choć uważane jest za klasyke gatunku, to nie jest shotacon, choć w mandze nie brak scen molestowania dzieci. Tak właśnie, molestowania i gwałtu. Bo tu jest po prostu pokazana pedofilia, kazirodztwo, różnego rodzaju dewiacje z ich destruktywnym oddziaływaniem na jednostkę i, w szerszym aspekcie – z ich przeniesieniem na relacje międzyludzkie. Mamy więc cały łańcuch wypaczeń, gwałtów i przemocy trwających nieprzerwanie od pokoleń. Ta historia to konsekwentne, bezlitosne (przede wszystkim dla czytelnika, który chcąc nie chcąc przywiązuje się do bohaterów) odsłanianie tego co kryją szczelnie artystyczne salony, honory, tytuły, mury szanowanych uczelni. Bo historia zaczyna się źle i, choć łagodzona pięknym i bardzo niebanalnym wątkiem miłosnym, po wielu sytuacjach z cyklu „już gorzej być nie może” dociera do jeszcze gorszego finału finału (ale to oczywiście nie oznacza, że seria pozbawiona jest humoru i lekkości, wręcz przeciwnie!). Historie głównych bohaterów splatają się, ich losy przenikają wzajemnie i niemiłosiernie komplikują, a my z każdym rozdziałem rozumiemy coraz więcej, rewidujemy swoje poglądy, aż w końcu stwierdzamy, że nie mamy prawa nikogo osądzać.
Czytająć KazeKi za każdym razem mam wrażenie że tonę w gęstej, czarnej wodzie. A gdy docieram do samego dna, tj. do tego cholernego, pięknego zakończenia (tak tak! chciałoby się coś zrobić z tą całą beznadzieją i rozpaczą, uratować, oszukać przeznaczenie, cokolwiek) to, tak jak słusznie wspomniała Kusuriuri, naprawdę boli.
Inspiracją dla postaci Gilberta był Tadzio, bohater „Śmierci w Wenecji” T. Manna. Na szczęście Gilbert (omg, uwielbiam go <3) nie jest jego kopią, co ma korzystny oddźwięk dla samej fabuły, choć niekoniecznie dla losów samego Gilberta. Takemiya Keiko sensei długo nie mogła wydać swojej mangi ze względu na zakończenie, którego wbrew namowom wydawców nie zmieniła. Ta manga to prawdziwa przyjemność dla wyrobionego czytelnika, chociaż wymaga cierpliwości, a przede wszystkim przykład cholernie dobrze poprowadzonej fabuły, która pomimo niemożliwego natężenia emocji, ani na chwilę nie wchodzi w banał. Bohaterowie są niedoskonali, niejednoznaczni, ich reakcje są adekwatne do sytuacji/wieku/temperamentu. Naprawdę trudno kogokolwiek podpiąć pod jakiś szablon. Podłość, strach, wstyd, pożądanie, różnego rodzaju słabości i uzależnienia oraz zwykła głupota stają ramię w ramię ze współczuciem, dobrocią i szlachetnymi porywami serca. To właśnie sprawia, że historia żyje jeszcze długo po odłożeniu ostatniego tomu.
No to tyle, po raz kolejny wybaczcie brak obiektywizmu :))
ooo...
e tam cienko
Powiedz ile śmierci przeżyłeś, z iloma się pogodziłeś, ilu nie potrafisz wybaczyć, ilu jeszcze będziesz musiał doświadczyć. Nim zgaśniesz człowieku.
Śmierć, której doświadczamy, z którą żyjemy, której jesteśmy świadomi.. Mówię o tej zimnej, starej k****e która zabiera nam tych, których kochamy mówię o milczącym obliczu pełnym zrozumienia i godności, o końcu długiej, bolesnej drogi, o wybawieniu, o nagłym upadku, o każdym z jej miliardów wcieleń.
Śmierć okrutnie pokazuje nam prawdę, nam zaślepionym codziennym wyścigiem szczurów, daje w pysk bez pardonu, uświadamia jak ważne są przyjaźń i miłość, uczy sztuki wybaczania i prawdziwego szacunku wobec żywych i umarłych (tylko. o ironio! na te ważne słowa czy gesty jest często za późno).
O tym jest ta manga, właśnie o tym.
Dziękuję i przepraszam, trochę emocjonalny ze mnie typ.
dość śliczne ^^
Przyjemny kicz.
Plagiatem tego nie nazwę...
moda na sukces w świecie 2D :P
Jizabel :))
mam słabość do Kaori Yuki
Można polecić.
trója
o tak śliczna sprawa
eeeeh.
Na szczęście lepsza niż anime...
Brak mi słów.
ale tak naprawdęnaprawdę to…
hm… chciałam napisać coś błyskotliwego ale obawiam się, że nic z tego, więc będzie emocjonalnie. Bo‑to‑jest‑tak: Kocham KazeKi a jednocześnie szczerze nienawidzę. Ta manga drze nerwy na strzępy, to jest narkotyk, to nieuleczalna choroba, to trucizna i lekarstwo, ja do niej wracam jak wygłodniały pies.
Kto czytał, ten zrozumie >__> kliknij: ukryte a tych, którzy nie czytali, przepraszam za ten bełkot.
<33
polecam polecam!