x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
8/10
Hm...
Nie, żebym mangi nie lubiła, ale mimo wszystko, jeśli ktoś nie zna gry, to komiks broni się średnio (jest tyle lepszych, dłuższych tytułów fantasy, o wikingach opowiada chociażby Vinland Saga), a jeśli grę zna, to też kiepsko, bo manga stanowi tylko wyrywkowe streszczenie fabuły, gdzie mamy początek i koniec, ale zdecydowanie brakuje środka, a na dokładkę sporo rzeczy pozmieniano. Sama wolałabym przeczytać albo kompletnie nową historię osadzoną w uniwersum VP, albo porządny retelling wydarzeń z gry, a nie takie coś, co nie jest ani jednym, ani drugim. Dlatego główną zaletą mangi pozostają dla mnie postacie (musiało znaleźć się miejsce dla Lenneth, Lezarda, Arngrima, Mystiny i Luciana) i miła dla oczu kreska… no i sam fakt, że to jednak VP, a wiadomo, fan zazwyczaj łyka wszystko, co mu dają, z pocałowaniem ręki. ;)
„Jedną z jej cech charakterystycznych stanowił wysoki stopień nieliniowości fabuły.”
Z tą nieliniowością to bym nie przesadzała. :) Jasne, w VP, w przeciwieństwie do sporej liczby jRPG, gracz dysponował dość dużą swobodą, ale rozgrywka i tak polegała na tym, żeby w określonym rozdziale zrekrutować wszystkie dostępne postacie i odwiedzić wszystkie dostępne miejsca.
Tak czy inaczej, każdemu, kto nie wie, czym jest Valkyrie Profile, a przypadkiem sięgnął po mangę, zdecydowanie bardziej polecam grę (niestety, już bardzo trudno dostępną) lub któryś z jej sequeli, wszystkie świetne.
Farmland Saga FTW
Chyba bardziej mnie kręci obserwowanie (nareszcie!!) dojrzewania Thorfinna wśród pól, niż dojrzewanie i przepychanki polityczne księcia/króla Canute'a na tle kolejnej rąbanki.
Askeladd był świetną postacią nawet na samym początku, wyłącznie jako zimny, zdradziecki drań, a stopniowe odkrywanie jego motywów i przeszłości to jedna z większych zalet fabuły. Swoją drogą, Askeladd kliknij: ukryte umiera również jako drań – i dobrze.
Jako miłośniczka nordyckich klimatów, bardzo sobie cenię realizm tej mangi, dokładne odwzorowanie życia wojowników, chłopów, łodzi, domów, uzbrojenia, diety, wierzeń, etc, etc. Przemoc, niewolnictwo czy gwałty na porządku dziennym serio mi się podobają, bo tak przecież powinno być; przy tym ani razu nie miałam poczucia, że autor z tą przemocą przesadza, że ją gloryfikuje albo dla odmiany potępia – nie, on po prostu pokazuje, jak ludzie wtedy żyli, w co wierzyli, czym się kierowali. Nie wszystkie postacie/społeczności mandze to zresztą najemni wojownicy czy mordercy, sporo osób żyje całkiem pokojowo, dzięki czemu mamy pełen przekrój ludzkości jako takiej. I jak się okazuje, nawet życie niewolnika mogło być w tamtych czasach całkiem znośnie (we współczesnym świecie cała masa ludzi ma pewnie gorzej niż Thorfinn i jego przyjaciel).
Kreska, design postaci, dynamiczne walki, szczegółowe tła – to wszystko jest świetne, nie muszę tłumaczyć dlaczego. Zabieram się jutro za jedenasty tom, a potem zostanie mi tylko czekanie na resztę. :/ O ile zakład, że Thorfinn jednak nie zabije osoby prawdziwie odpowiedzialnej za śmierć ojca, choć w końcu ją dopadnie? :D
Dobra rzecz
W skrócie: wciągająca fabuła, skomplikowane intrygi, wyraziste postacie, dobra kreska. Minusem jest niestety to, że w pewnym momencie całość staje się zbyt przegadana, a scenariusz za bardzo naciągany (mnożą się rozwiązania deus ex machina). Mimo wszystko – zdecydowanie warto.
8/10
Z tamtych lat pamiętam, że trochę zgubiłam się w fabule, ale kiedy później, po latach, znów sięgnęłam do Angel Sanctuary, tym razem po polsku, poszło całkiem gładko.
Do dziś pozostaję pod wrażeniem wyrazistych postaci, ciekawych zwrotów akcji, a przede wszystkim prześlicznej kreski.
Rosiel/Alexiel FTW. :)