x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Moje lesbijskie doświadczenia w walce z samotnością - subiektywna opinia
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Łowca czarownic
Odpowiedź na komentarz użytkownika Łowca czarownic
Odpowiedź na komentarz użytkownika GLASS
One-Punch Man po 14 tomie
Remina gwiazda piekieł - krótka subiektywna opinia, nie recenzja
Ogród słów - subiektywna opinia, nie recenzja
Do samych wydarzeń oraz postaci i ich relacji nie chcę się za bardzo odnosić, ponieważ nie dostajemy tutaj nic nadzwyczajnego, czy szczególnie wychodzącego poza ramy twórczości Makoto Shinkaia. Po prostu otrzymujemy w tym temacie powolną, dobrą, spójną, okazjonalnie emocjonalną, a nawet romantyczną, ale i zarazem krótką (niestety, gdyż po zakończeniu mangi i filmu mam osobiście lekki niedosyt, bo nawet jeśli zakończenie raczej udane to i tak chciałbym poznać dalsze wydarzenia, a może i nawet ujrzeć ich kolejne spotkanie w przyszłości) historię dwojga ludzi, którzy pogłębiają swoje relacje poprzez niezobowiązujące spotkania i rozmowy, więc myślę, że pod tym względem komiks raczej skierowany dla osób, które chcą się przede wszystkim zrelaksować i ze spokojem wertować kolejne strony opowieści – brak szybkiej akcji jest tutaj bez wątpienia plusem. Jak już wspominałem, cała fabuła jak i jej zakończenie przeze mnie znane już wcześniej za sprawą obejrzanego filmu, ale pomimo tego występowały momenty gdy się naprawdę wzruszyłem lub przejąłem sytuacją w jakiej znalazły się główne postaci, dlatego sądzę, że warto to odnotować na duży plus, że pomimo znajomości historii nadal wzbudza we mnie emocje. Pod względem tych aspektów moje oczekiwania zostały jak najbardziej zaspokojone, gdyż nie otrzymałem nic gorszego niż to co zaoferował mi pierwowzór filmowy, a momentami dostałem nawet coś ekstra.
Natomiast pod względem strony technicznej już nie jest tak kolorowo jakbym chciał, albo raczej nie jest tak jak sobie to wyobrażałem. Oczywiście wiem, że w mandze nie dostanę takich fajerwerków wizualnych jak w przypadku animowanej twórczości Shinkaia. Ale mimo wszystko oczekiwałem, że kreska będzie stała przynajmniej na bardzo wysokim poziomie, jak inne mangi od tego scenarzysty i niestety osobiście bardzo się zawiodłem na tym aspekcie Ogrodu słów. Rzecz jasna nie twierdzę, że jest ona zła, albo tym bardziej, że brzydka, ale częstymi momentami miałem wrażenie niedopracowania i niechlujstwa ze strony autorki rysunków. Były również kadry, które zostały bardzo ładnie narysowane i to należy odnotować, ale ogólnie rzecz biorąc według mnie występuje tutaj zbyt duże wahanie poziomu wykonania (raz ładnie, a raz nie), co powoduje ostatecznie, że stronę techniczną oceniam najgorzej ze wszystkich aspektów tego komiksu, a szkoda. Chociaż patrząc na to z drugiej strony, pewnie to też jest moja wina, bo wymagałem chyba nie wiadomo czego.
Lecz przechodząc teraz do oceny polskiego wydania, to nie mam tutaj co się za bardzo rozpisywać. Standardowe i przewidywalne do bólu (obecne) Studio JG, czyli bardzo dobrze oraz bezbłędnie pod względem tłumaczenia wydany komiks. Otrzymujemy solidnie wykonany i sklejony tom z piękną obwolutą, 2‑ie kolorowe strony na początku, bardzo dobrą jakość papieru, przyjemne w czytaniu tłumaczenie i bez żadnych błędów (lecz wykryłem jeden ucięty tekst w chmurce, ale to chyba wada tylko mojego egzemplarza) oraz miły dodatek na koniec lektury w postaci posłowia ze strony tłumaczki, który wyjaśnia znaczenie i przekaz tytułu, dostarcza kilka smaczków na temat literatury japońskiej, a także do czego się ta manga w głównej mierze odnosi. Ogólnie do wydania jakichkolwiek zastrzeżeń brak, ale też nie wyróżnia się niczym szczególnym, otóż to tylko zwyczajna, bardzo dobrze wykonana robota wydawnictwa i tyle.
Podsumowując, manga Ogród słów, pomimo tego, że już wcześniej znałem tą historię, ostatecznie zaskoczyła mnie pozytywnie. Nawet jeśli strona techniczna mnie trochę zawiodła, to resztę aspektów (od historii i postaci, po wydanie) zaliczam na bardzo duży plus. Ja jestem zadowolony po lekturce, która sprawiła mi dużo przyjemności i myślę, że mogę spokojnie ów komiks polecić każdemu, ale przede wszystkim fanom twórczości Makoto Shinkaia, a także osobom, które lubią stonowane, klimatyczne, wzruszające i romantyczne opowieści. To tyle ode mnie. Dziękuję bardzo za przeczytanie całości i pozdrawiam. ;)
Klatka dla ptaków - subiektywna opinia, nie recenzja
Sam początek, czyli pierwszy rozdział kompletnie mnie nie kupił, ale za to już kolejne i przeniesienie historii do tytułowego hotelu zaliczam na duży plus. Fajnie wykreowali trzy główne postacie i ich relacje, co nawet przyjemnie się czytało, ale myślę, że to w głównej mierze też za sprawą bardzo ładnej kreski, która jeszcze bardziej umilała lekturę. Natomiast samo zakończenie, tak mniej‑więcej połowę ostatniego tomu, było już strasznie irytujące, nużące i męczyło przy czytaniu. Głównie z powodu protagonistki i jej zachowania, podchodów oraz niezdecydowania, a także z powodu samego finału, zbyt szybkiego i wymuszonego niestety. Brakowało mi również większego rozwinięcia innych pobocznych postaci, czyli mieszkańców hotelu. Ja rozumiem, że długość mangi nie pomaga, a sama autorka wspomina w posłowiu, że jest to bardziej rozwinięte w pierwowzorze (nowelce), ale z drugiej strony nie zmienia to faktu, że po co w takim razie w ogóle wprowadziła do komiksu jakiegoś dziwaka co wszystko kradnie i dwie czarnowłose postacie, młodszą i starszą (imion nie pamiętam – przepraszam), skoro pojawiły się tylko na 2/3 strony i słuch po nich zaginął. Potraktowałem je początkowo jako zapychacz i motor napędowy do dalszej części historii, ale później jak się dowiedziałem, że powieść te wątki oraz postacie bardziej rozwija to finalnie uznaję to za niewykorzystany potencjał i lekko wkurzający motyw. Tylko żeby ktoś mnie źle nie zrozumiał i wywnioskował z powyższych zdań, że ta manga jest totalnie zła. Po prostu wydaje mi się, że ostatecznie nie trafiła w mój gust, albo z racji tego, że spodziewałem się czegoś zupełnie odmiennego, też inaczej to wszystko odbieram.
Podsumowując, w moim przypadku komiks na raz, ale mimo wszystko okraszony bardzo ładną kreską, jest też solidnie wydany za sprawą Kotori, a kwestie fabularne i postaci ja oceniam lekko powyżej przeciętnej. Natomiast wiadomo iż to w głównej mierze kwestia ostatecznie subiektywna. Pomimo sprzecznych moich odczuć po lekturze, jestem w stanie polecić Klatkę dla Ptaków i myślę, że znajdzie swoich docelowych odbiorców oraz fanów. Ja nim jestem połowicznie, a zakupu, a tym bardziej lektury raczej nie żałuję, bo dostarczyła mi kilku naprawdę przyjemnych momentów. To tyle, dzięki za dotrwanie do końca i pozdrawiam. ;)
Rycerze Sidonii - subiektywna opinia, nie recenzja
Mianowicie na samym początku czytania, przez pierwsze kilka tomów nie byłem za bardzo przekonany do Rycerzy Sidonii. Miałem obejrzane wtedy już dwa sezony anime, ale kojarzę je (bo widziałem dawno temu) jako dobry seans, więc tym bardziej dziwiłem się czemu komiks mi nie podszedł. Po prostu co jakiś czas się zanudzałem i historia mnie tak nie porywała jakbym chciał. Natomiast sytuacja się zmieniła tak w około połowie serii, czyli 7 tomie. Wtedy i historia, i postacie nabrały według mnie niesamowitego wręcz kolorytu, zaliczyły taki wręcz mega skręt w przeciwnym kierunku. Wszystkie ich zachowania, relacje i wydarzenia w jakich brały udział nie tylko nabrały sensu, aż do finału historii, ale też wzbudzały u mnie bardzo pozytywne wrażenia oraz emocje, głównie za sprawą wielu kontrastujących z tematyką opowieści relacji pomiędzy charakterami i wstawek komediowych na których najlepiej wyszła jedna z nich, czyli Tsumugi, najlepsza według mnie persona/byt/hybryda tej serii i jednocześnie od tego momentu jedna z moich ulubionych postaci kobiecych ogólnie. Oczywiście nic nie odbieram pozostałym, bo oprócz tego, że są to standardowe i opierające się na znanym nam schematach charaktery, to oprócz tego bardzo sympatyczne, dające się lubić i świetnie uzupełniające się postacie. Wątek haremowy z nimi związany również zaliczam na duży plus i przede wszystkim kompletnie mnie nie irytował. Sama fabuła również rozwija się w bardzo zaskakującym pozytywnie kierunku i aż budzi mój podziw jak spójną wydaje się być historią. Zakończenie również jest satysfakcjonujące (a nawet w pewnym momencie wzruszające) oraz zamyka wszystkie wątki, lecz pozostawia w pewnym sensie je otwarte na dalsze przygody postaci jak to Nihei ma w zwyczaju. Nie jest to może pod względem tych dwóch aspektów (historia, postacie) jakaś wybitna czy skomplikowana opowieść z oryginalnymi charakterami, ale spełnia początkowe założenia autora bardzo dobrze, fajnie kontrastuje różnymi luźnymi wątkami, zawiera spójną oraz dobrze poprowadzoną historię i sympatyczne w ogólnym rozrachunku postacie.
A teraz przechodząc do dalszych aspektów, następnym jaki wezmę pod uwagę jest strona techniczna komiksu, czyli fantastyczny wręcz rysunek i technika Tsutomu Niheia. Jego zabawa perspektywą, ogromem świata, dziwności i wszędobylskich dzieł architektonicznych już dała się we znaki przy okazji takich tytułów jak Blame, czy Abara, lecz w Rycerzach Sidonii tylko potwierdza jak świetnym rysownikiem on jest. A już na pewno odzwierciedla to fakt, genialnie wykonanych i momentami wręcz pięknych projektów wizualnych pustelniaków, hybryd, oraz niesamowicie szczegółowe wnętrze statku Sidonia. Jego wyobraźnia momentami chyba nie zna granic, a dbałość o najmniejsze detale momentami wręcz przeraża i ociera o wybitność. Tak naprawdę jedyny powód przez który moja ocena sztuki w tym tytule nie jest na najwyższym poziomie, to rysunki postaci ludzkich. Same postury i ich poruszanie się, a już na pewno wyglądy pustelniaków etc. zaliczam na mega plus, tylko te wyrazy twarzy ludzkich postaci takie niestety trochę kopiuj‑wklej. Oczywiście jest to w pewien sposób wytłumaczone fabularnie i pod względem zasad świata przedstawionego, lecz w tym akurat przypadku działa bardziej mój subiektywny gust, niż racjonalne podejście. Czasami miałem zwyczajnie problem z ich rozróżnieniem, a gdyby nie różne fryzury to już totalnie nie miałbym pojęcia kto jest kim. Ale ogólnie aspekt artu wypada praktycznie idealnie i jest niewątpliwie największym plusem ów mangi.
Natomiast przechodząc w kontrastujące tony, to według mnie najgorszym za to aspektem tego komiksu jest niestety polskie wydanie. Nie jest oczywiście złe, ale zawiera kilka błędów i niedoróbek. Na początek okładki, które z jednej strony mają bardzo ładne rysunki z frontu, lecz są wykonane z bardzo cienkiego i śliskiego papieru, a to długo niestety nie wytrzyma. No i z racji struktury obwoluty grzbiety są często nierówne, a to źle się komponuje na półce. Nie wspominając już o dwóch sztukach, które akurat w moich egzemplarzach mają inny odcień koloru na grzbiecie co powoduje, że nie są spójne z całością, a to niewątpliwie psuje ogólną estetykę. Wnętrze jest jak najbardziej solidne, a tłumaczenie bardzo dobre, lecz korekta mogłaby być lepsza, ponieważ wychwyciłem kilkanaście błędów podczas lektury. Najczęściej były to zdublowane słowa, pozamieniana kolejność liter w słowach lub brak interpunkcji. Kończąc zaletą, bez wątpienia są nią kolorowe strony na początku każdego z 15 tomów. A ogólnie rzecz biorąc wydanie jako całość oceniam na dobrze wykonane, ale nic poza tym, ponieważ powinno być lepsze, a z racji tego, że pozostałe aspekty oceniam subiektywnie wyżej, to ten staje się niestety najgorszym.
Podsumowując i biorąc pod uwagę całą lekturę (średni wstęp, ale za to świetne rozwinięcie i zakończenie) ja przy Rycerzach Sidonii bawiłem się naprawdę bardzo dobrze. Jest to dobrze wydana i zaskakująca bardzo pozytywnie opowieść z którą serdecznie polecam się zapoznać, a szczególnie fanom Niheia, który znowu stanął na wysokości zadania przynajmniej jeśli chodzi o rysunki (wykonane jak zwykle po mistrzowsku), gdyż opowieść i postacie to kwestia według mnie już raczej subiektywna, ponieważ obiektywnie są to proste i nieskomplikowane, ale wiarygodnie oraz spójnie wykonane aspekty zasługujące na pozytywną wzmiankę. Ja w tym miejscu kończę, dziękuję za przeczytanie, pozdrawiam i do usłyszenia. ;)
Rycerze Sidonii po 12 tomie
PS Rzecz jasna planuję coś napisać po zapoznaniu się z całością, ale to później, jak będzie na to czas. Tak czy siak, do usłyszenia rodacy! ;)
Voynich Hotel - subiektywna opinia, nie recenzja
Nie będę za bardzo streszczał, czy też oceniał samej struktury fabularnej, gdyż świetnie opisuje to wspomniana powyżej recenzja, ja natomiast ograniczę się tylko do tego jak odebrałem ów dzieło, czy mi spasowało i jeśli tak lub nie to postaram się odpowiedzieć sam przed sobą dlaczego. Tak więc aby rozwiać wszelakie wątpliwości już na początku, to mi osobiście manga Voynich Hotel kompletnie nie podeszła. I w sumie to naprawdę ciężko mi stwierdzić dlaczego, gdyż nie uważam aby czarny humor (za którym nawet przepadam), epizodyczna fabuła, multum postaci, czy nawet przeciętna kreska mi przeszkadzały, ale ewidentnie podczas większej części lektury strasznie się męczyłem i miałem kilka momentów zwątpienia czy nie zakończyć przedwcześnie czytania. Oczywiście z racji tego, że pierwszy tom otrzymałem, a cała historia zamyka się tylko w 3, to zdecydowałem się zacisnąć zęby w tych niekomfortowych dla mnie momentach i przeczytać całość co ostatecznie nie było raczej błędem, gdyż manga subiektywne pozytywy posiada, ale też czas przy niej spędzony nie był aż tak przyjemny jak to uwydatniają oceny większej części użytkowników, którzy bardzo chwalą ów pozycję. Jeśli miałbym szukać powodów dla których lektura była dla mnie tak ciężka to jedyna rzecz jaka przychodzi mi do głowy i jest to oczywiście jedynie subiektywna opinia to chyba wszędobylski i ogólno pojęty chaos. Rozwijając bardziej tą kwestię to w głównej mierze chodzi mi tutaj o zbyt częste przeplatanie różnych wątków i dziejących się wydarzeń ze sobą co powodowało, że kompletnie nie mogłem się odnaleźć, a także czasami wręcz się gubiłem i nie wiedziałem coś się w ogóle dzieje – zaznaczam, że akurat w tym przypadku starałem się czytać bardzo uważnie. Oczywiście nie było tak przez całą lekturę, ale przez większość już tak. Nie ułatwiało mi także zadania częsty brak tzw. strzałek przy dymkach, które podkreślają, jaką kwestię mówi dana postać. Momentami w jednym kadrze było kilka postaci i parę dymków bez wspomnianych strzałek i nie mogłem kompletnie odgadnąć przy pierwszym podejściu, która postać co mówi. Musiałem chwilę pomyśleć, przeczytać parę razy, a nawet wrócić stronę wcześniej aby sobie rozjaśnić sytuację. Powodowało to u mnie lekką irytację, ponieważ lubię płynnie przechodzić strona po stronie, a zatrzymywać się tylko z pozytywnych względów, a nie z powodu czegoś takiego. Ogólnie rzecz biorąc była to dla mnie ciężka w odbiorze manga, która oczywiście ma swoje dobre strony/momenty. Czarny humor, który wadą dla mnie nie jest, ale zaletą również momentami mnie naprawdę rozbawił, kreska, która nie jest jakaś nadzwyczajna i to trzeba stwierdzić, spełnia swoje zadania w tym przypadku idealnie, a natomiast postacie to według mnie największa zaleta serii. Jak już przywykłem do tych męczących mnie momentów i nastał chwilowy spokój oraz niechaotyczne prowadzenie jednego danego wątku, to wręcz niezwykle przyjemnie śledziłem poczynania postaci. Każda z nich czymś się wyróżniała, miała swoje problemy z przeszłości, momenty przyjemności i zabawnych sytuacji oraz dobrze się ze sobą komponowały podczas dialogów i wspólnych perypetii. Oprócz wyszukanych i różnorodnych charakterów na kolejną uwagę z nielicznych dla mnie pozytywów zasługuje oczywiście tłumaczenie, czy też całościowe polskie wydanie z pod szyldu Studia JG. Tak ogólnie, jak już coś wydają to robią to w swoim, ale przede wszystkim dobrym i solidnym stylu. Brak błędów, dobrze użyty język, błyszczące obwoluty, czy powiększony format – to pozytywy, a z wad to jedynie brak czegoś więcej, tzw. efektu wow. Po prostu standardowo, a zarazem bardzo dobrze wydany komiks. Myślę, że to już chyba wszystko, tak więc…
Podsumowując, i jednocześnie cytując raz jeszcze bardzo ważne zdanie z recenzji, to zdecydowanie nie jest seria dla każdego, tylko dla określonej grupy odbiorców do którego grona niestety nie należę. Mnie częstymi momentami ów manga nużyła i męczyła, ale miała też kilka (za mało) tych dobrych i zabawnych momentów. Dla mnie osobiście i ostatecznie komiks raczej na raz oraz do zapomnienia, ponieważ nie bawiłem się ogólnie na tyle dobrze, Natomiast sam zakup mogę polecić. Jeśli tylko recenzja lub moja powyższa wypocina przekona was, że manga Voynich Hotel jest faktycznie dla was, to nie ma co zwlekać, gdyż nie jest to długa seria, a dane osoby mogę się przy niej naprawdę świetnie bawić. Ja w tym momencie kończę, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam.
High School DxD - subiektywna opinia, nie recenzja
Tak więc rozpocznę od samej fabuły, gdyż tutaj nie mam nic odkrywczego do napisania. Jak przez pierwszy tomy (4/5) nie za bardzo mi podpasowała oraz ciężko mi było przez nią przebrnąć, tak później i już do samego końca przeleciałem jak z górki wsiąknięty w opowiadaną historię, wydarzenia i rozwijające się relacje pomiędzy postaciami, które wynikały z progresu fabularnego. Nie jest ona jakaś wyniosła, czy też wybitna, ale spełnia swoje zadania, czyli ostatecznie jest przyjemna w odbiorze, wciąga i chce się poznać jej dalszą część. Niestety jednocześnie uważam, że ten aspekt jest wadą mangi, ponieważ pomimo przystępnej prezentacji świata przedstawionego, ukazanych wydarzeń, w miarę spójnego zakończenia, które jako tako zamyka jeden z wątków widać, że historia gdzieś tam brnie dalej, jest dużo niewyjaśnionych spraw, a co najważniejsze pozostawia (na pewno w moim przypadku) lekki niedosyt, gdyż bardzo bym chciał poznać dalszą cześć przygód protagonisty. Wiadomo, że w tym celu mógłbym sięgnąć po nowelkę, ale akurat forma mangowa bardziej przypada mi do gustu, bo od nowelek coraz częściej się odbijam. Postacie są dobrze napisane, nie mają może jakiś oryginalnych cech charakteru, ale każda z nich jest inna, przechodzi niewielką, ale jednak przemianę wewnętrzną, ma swoje tzw. 5 minut, niezbyt udaną przeszłość, którą muszą przezwyciężyć, teraźniejszość z którą muszą się borykać i przyszłość która na nich czeka po ciężkich przeprawach, treningach, walkach, a także chwilach spokoju i wspólnych przyjemnych perypetiach. Oczywiście lekturę umila (na pewno fanom gatunku) sceny z pięknymi kształtami pań, które nie tylko są ładnie narysowane (do tego przejdę zaraz), ale też przede wszystkim nie nachalne oraz nie niesmaczne i szczerze powiedziawszy jak myślałem przed lekturą, że będzie mi to niemiłosiernie przeszkadzać, gdyż nie lubię tego typu zabiegów, tak w jej trakcie było już kompletnie na odwrót, a nie ukrywam, że momentami było nawet bardzo przyjemne dla oka. Nie zabrakło także humoru za sprawą protagonisty, który na początku lekko mnie irytował, ale później jakoś tak przyzwyczaiłem się do niego i nawet kilka razy się uśmiechnąłem przy jego poczynaniach, wyniosłych przemówieniach, czy też kazaniach głoszących tylko jedno, że harem oraz cycki to rzecz najświętsza. Teraz w miarę płynnie przechodząc do strony technicznej komiksu wystarczy tylko napisać, że stoi na bardzo wysokim poziomie. Jak tła nie są jakichś najwyższych lotów to wszystko jest nadrabiane przez przepiękne projekty postaci, a w szczególności wspomniane powyżej bardzo realistyczne kształty pań. Jest to bez wątpienia jeden z największych plusów komiksu zaraz obok świetnego wydania Studia JG. Pomimo tego iż tomy o małych, ale standardowych gabarytach to posiadające za to po prostu przepiękne, błyszczące okładki, z w sumie dużą ilością kolorowych stron na początku każdego tomu, spójne grzbiety, solidne klejenie, oraz bardzo dobre i chyba bezbłędne (nic nie zauważyłem) tłumaczenie w przyjemnym języku, który był na tyle dobrze użyty, że umilał tylko całą lekturę. Za to należą się bez wątpienia brawa dla wydawnictwa, ponieważ według mnie stanęli na wysokości zadania i bezbłędnie wydali ów tytuł.
Podsumowując, pomimo tego iż uważam, że komiks High School DxD mógłby spokojnie powstawać dalej, ma solidną historię, która niestety przerwana nie tyle co w połowie, co tak naprawdę dopiero na początku swojej drogi, wywołuje u mnie lekki negatywny niedosyt po lekturze, to Manga sama w sobie, ogólnie rzecz biorąc pozostawia naprawdę pozytywne wrażenia, całość przyjemnie się czyta, ma dużo plusów wymienionych przeze mnie powyżej i myślę, że spokojnie jest warta swojej ceny. Ja jako osoba nie będąca fanem haremów mogę z czystym sumieniem polecić lekturę osobom, które cenią sobie bardzo solidne wydania (szczególnie pod względem wizualnym), ładne, realistyczne i „kształtne” projekty postaci oraz przyjemną opowieść z perypetiami dobrze wykreowanych, ale nie jakiś oryginalnych postaci. No i rzecz jasna trzeba być odpornym na wszędobylskie cycki, okrzyki Isseia i rozwiązania fabularne z tym związane. Tytuł nie tyle co dla wytrwałych, co dla prawdziwych i niewymagających zboczeńców wyznających religię głównego bohatera. 😆 Komiks uważam za udany, dzięki za przeczytanko i pozdrawiam. 😉
Re: Acony - subiektywna opinia, nie recenzja
Acony - subiektywna opinia, nie recenzja
Powóz lorda Bradleya - subiektywna opinia, nie recenzja
Komiks ten jest podzielony na kilka różnych historii, które są ściśle powiązane z tytułowym powozem jak i samą operą Bradleya co nie jest złe, ale bardzo nierówne. Subiektywnie ponad połowa historii kompletnie mi nie podeszła. I tutaj nawet nie chodzi o sceny gwałtu czy też przygnębiające dialogi (szczególnie w dwóch pierwszych rozdziałach), po prostu zbyt mało czasu otrzymałem aby którejś z tych postaci współczuć na tyle, aby ów manga pozostała w mojej pamięci na dłużej, a nie jak to jest niby napisane w opisuje na tyle obwoluty – że z pewnością tak będzie.
Jestem także zdania, że kreska nie wypadła najlepiej. Oczywiście wiele osób chwali i ja to rozumiem, bo jest w pewien sposób realistyczna, to prawda. Lecz w mój subiektywny gust w ogóle nie wchodzi, przede wszystkim uważam, że jest nieestetyczna, niedokładna, wręcz wygląda jakby była rysowana od niechcenia. Były stroje i kadry wykonane okej, ale większość uważam za minus.
Pewnie zaraz znajdą się mega obrońcy, że kim ja niby jestem aby oceniać tego typu tytuły, że jestem bez empatii, czy też wyprany z emocji, ale napisałem po prostu prawdę. Powóz lorda Bradleya najzwyczajniej w świecie nie dostarczył mi tych emocji których oczekiwałem lub tych, których mi obiecał. Autorowi pod tym względem prawie wyszło, ale subiektywnie uważam iż tylko w 3 i 4 rozdziale, niestety prawie robi wielką różnicę i 3/4 komiksu mogłoby w ogóle nie być i odbiór byłby raczej ten sam. W ogóle to sam mangaka też jakiś niezbyt przekonujący, bo sam przecież pisze, że nie wie ostatecznie o co tak naprawdę mu chodziło, więc jak on tego nie wie, to tym bardziej ja.
Pod względem wydania też nie jest kolorowo. Mimo iż nie potrafiłem się skupić na lekturze to wyczaiłem kilka literówek i o dziwo źle przeniesionych sylab. A przynajmniej źle brzmiących z mojego punktu widzenia? Może wykształcenia? Tak naprawdę nie znam się na tym na tyle aby to oceniać, więc pominę tę kwestię. Rzuciło mi się za to w oczy chyba złe rozmieszczenie tekstu w dymkach. Raz bardziej w lewo, raz w prawo, a raz idealnie na środku, czasami ucięte teksty w dymkach na rogach kartek co nie tyle utrudniało czytanie, co powodowało negatywny odbiór tytułu. A jak sama historia mnie nie porwała to jak mogę w jakikolwiek sposób podnieść ocenę jak nawet wydanie mi na to nie pozwala. :D Oprócz tych „błędów”, same wykonanie tomu bardzo standardowe. Dwie kolorowe strony na plus, ale reszta to już nic wielkiego.
Kończąc, dla mnie manga bardzo przeciętna i raczej nie polecam, chociaż o dziwo zakupu nie żałuję, bo kosztowało mnie to tylko 5 złoty, więc bankrutem nie zostałem. Dlatego jeśli ktoś wyczai w podobnej cenie, to sam zakup polecam, ponieważ mi się nie podobało, ale może tobie się spodoba, preferencji i emocji tyle ile ludzi na ziemi, więc może akurat tobie tego typu opowieść podpasuje, kto wie… Natomiast jeśli ktoś sugerowałby się moim gustem i chce przeczytać coś na zasadzie tortur lub znęcania się to bardziej polecałbym z naszego rynku choćby Vitamin, który też genialny nie jest, ale raczej lepszy pod tym względem (tylko czy można określać ten aspekt jako lepszy/gorszy?). Tak czy siak, dzięki za przeczytanie i pozdrawiam.
Re: Okładka tomu 6 i głosowanie na anime
Nie chcę urazić, ale ja to bym wolał remake, czy też po prostu całkowicie nową serię anime Pandora Hearts. Tak perfekcyjna, bez jakiegokolwiek błędu, skomplikowana historia zasługuje na porządne anime. Oby kiedyś powstało.
No i nawet ja nabrałem odwagi aby zjeść czyjąś trzustkę...
Jeśli ktoś tutaj wpadnie tylko po opinię czy warto kupić, przeczytać, mieć etc. to nawet samo szukanie tych opinii jest już zbędne. Jest to według mnie jedna z najlepszych mang na naszym rynku, i pod względem wydania (brawo Dango!), jak i pod względem historii, postaci, a także kreski. Ja osobiście jestem bardzo wdzięczny, że mogłem poznać ten tytuł i liczę na to, że nie jestem jedyny. Oby powstawało jeszcze więcej takich pozycji i obym miał szanse je poznać.
Lekki problem z mangą Vitamin
Krótka opinia mangi Alive
Ogólnie bardzo się zawiodłem lekturą i trochę się dziwię tak dobrym opiniom mangi Alive. No cóż, to jest chyba właśnie najpiękniejsze w tym wszystkim, tyle różnych gustów i tyle różnych opinii. Ale gdzie/która teraz ta właściwa?
Komentarz po lekturze Księgi Uświadomienia
Gra w brak pomysłu na finał