x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: re:
Bo czy Japończycy- mimo wszystko -nie powinni być wkurzeni nawet, jeśli to nie to samo wydawnictwo, co to posiadające licencję wydaję sobie doujiny?
Ciekawa sprawa w sumie.
Re: re:
Czyli po prostu *teraz* nie chcę się narażać.
Cokolwiek dziwne to wszystko dla mnie, bo Japończycy ponoć u siebie w kraju tolerują doujiny… No ale cóż, pewnie w krajach poza Japonią jest inaczej.
Re: re:
Re: Polecam
Re: Recenzja
Mnie ta recenzja nie boli, jeśli tak autorka czuję – good for her. Tej wersji W.I.T.C.Ha nie czytałem, znam tylko oryginalną – i dałbym jej czasem 7/10, a czasem 5/10.
Może dlatego entuzjazm autorki recenzji mi tak nie przeszkadza, bo mam już czasem dosyć recenzji, których autorom nikt nie płaci, a oni mimo to wyżalają się, jakby ktoś ich zmuszał do recenzowania mangi…
Chociaż faktycznie autorka mogłaby też wady mangi jakieś ukazać ;)
Re: Recenzja
Dla kogoś fanbojstwem może być nawet pozytywna ocena Sasuke z Naruto.
Chociaż w sumie – wszystko zależy, jak swoje emocje i myśli się przekaże…
Nie da się stworzyć czegoś takiego, jak obiektywna recenzja. Autor pokazuje nam swój punkt widzenia – i tyle.
Re: :/
Re: Polecam
Wbrew wszystkim kontrowersjom, manga jest do bólu standardowa, niczym nie zaskakuje (no chyba, że ktoś nie słyszał o Fajnej Łódce).
Czyta się ją, a potem zapomina.
kliknij: ukryte Ciekawe jest to, że (jeśli dobrze pamiętam), to nie Makoto jest głónym złym, a Sekai.
Kreska jest ładna, ale też przeciętna – po prostu typowa dla tego typu mang.
(Tak swoją drogą – czy tylko ja miałem wrażenie,że Sekai jest dziwnie podobna do Nagisy Furukawy? :P Wygląda jak jej klon.)
Jeśli ktoś jest ciekawy fenomenu School Days, a nie chce mu się oglądać anime, ani grać w grę (tak jak mi), to może przeczytać. Nic się jednak nie stanie, jeśli tego nie zrobi.
Naprawdę niezły doujin.
Re‑Take ma interesującą fabułę, która potrafi wciągnąć.
Elementy Ecchi występują, owszem – ale nie dajcie się zwieść, komiks głównie skupia się na psychice bohaterów.
Niestety,osobiście nie mogłem się w nich wczuć aż tak, jak w oryginalnej serii – dlatego, że sytuacja, w której się znajdują, jest…. o wiele mniej uniwersalna.
Ogromny plus za to, że Asuka wcale nie wydaję się być OOC. Wbrew pozorom, nie jest łatwo prowadzić tą postać, bo można z niej zrobić zwykłą, płaską tsundere – do której zarówno mangowej, jak i animowej Asuce daleko.
Grafika komiksu wyraźnie inspirowana jest mangą Sadamoto – zresztą w mandze znajduje się kilka aluzji do papierowej wersji Evy. Na minus pewne uproszczenie rysunku postaci, wszyscy wyglądają jakoś tak bardziej… haremowo? Jak z komiksu na podstawie School Days, albo czegoś w podobie.
Bardzo polecam tego doujina wszystkim fanom Evy – a zwłaszcza, jeśli zakończenia w postaci „Gratulujemy ci, Shinji!” oraz „Kimochi Warui” im nie wystarczają.
Ja preferuję co prawda oryginalne zakończenie, ale i tak uważam komiks za wart przeczytania. W końcu rzadko kiedy trafia się doujin, którego autor starał się pokazać coś więcej, niż walory głównych bohaterek.
Moim zdaniem Re‑Take nie dorównuje genialnej mandze Sadamoto – ale na pewno przebija wszystkie „alternatywne” koszmarki Gainaxu typu Angelic Days.
8/10, nawet mimo paru absurdalnych sytuacji.
Re: Witam
Campus Apocalypse – połączenie Evy z Persona 4, Shinji i co ratują świat przed tajemniczym złem.
Obie serie oryginalnej mandze nie dorównują.
Istnieje jeszcze manga „Angelic days”, też haremowa.
Sympatyczne.
Historia opowiada o losach Shina i Asuki po legendarnym Endzie. Nie ma tu jednak liczyć na psychologiczne smaczki w stylu mangi Sadamoto albo Evovego anime – w „Epilogu Evangeliona” dziwnie łatwo zapominają o tym, co było miedzy nimi złe.Asuka zachowuje się jak klasyczna tsundere – dręczy Shina, nie mając w sercu żadnej złości na niego(a raczej- czując coś przeciwnego).
Shinji również nie do końca jest sobą – właściwie zarówno w warstwie graficznej, jak i mentalnej, nie mamy tutaj skomplikowanego Ikariego, tylko raczej Bohatera Takiego Jak Ty- Wersja Sympatyczna.
Nie należy więc czytać tego doujina oczekując na coś,
co dorówna oryginalowi.
Jeśli jednak ktoś lubi poczytać nawet lekka historie o ulubionych bohaterach – polecam.
Jest tu kilka ładnych scen. Co prawda nie pojmuje koncepcji kliknij: ukryte licznego potomstwa Asuki i Shina, ale ponieważ jest ona przedstawiona w ostatnim tonie..można na to przymknąć oko ;)
Bardzo surrealistyczna jest scena, w której Asuka rozmawia z głową wiadomo‑kogo widoczną na horyzoncie.
Choćby dla tego dziwadła warto ten komiks przeczytać ;)
7/10
Zgnila wersja Chobits.
Niestety, z bólem przebrnąłem przez 1 tom,a następnie usunąłem mangę w..sina, sina dal.
Jeśli ktoś chce poznać odpowiedz na to, jaka manga byłoby „Chobits”, gdyby zamiast „Nice guy” Hidekiego dostalibyśmy tłustego, zboczonego 30letniego niedoszłego gwałciciela, to polecam.
Ja nie zdzierżyłem głównego bohatera. Jego związek z wirtualna dziewczyna jest jednym z najobrzydliwszych wątków, jakie widziałem w anime.
Nie dość, że facet wszelkimi sposobami stara się dopiąć do celu, jakim jest zaciągniecie dziewczyny do łózka (nawet wbrew jej woli!), to jeszcze autorzy ciągle podkreślają, ze dziewczyna nie ma jeszcze 18 lat (wygląda gdzieś na 15‑16)/
Odradzam to dzieło wszystkim.
Gdybym mógł, dałbym mu 1/10, ale nie mam zwyczaju oceniać rzeczy, których nie doczytałem…
Jeśli komuś podobał sie film „Love My Life” z powodu uroczego związku bohaterek, to i w tej mandze się zakocha.
Wreszcie yuri o dojrzewających nastolatkach, które nie skupia się na fetyszowaniu ich, ani na ukazaniu jako święte dziewice.
Relacje między dziewczynami są bardzo ciepłe i… prawdziwe. Przyjaciółki razem chodzą na zakupy, rozmawiają o tym, jaki błyszczyk jest najlepszy, a czytelnik wyczuwa łączącą ją więź. Wszystko tu jest bardzo naturalne.
Sam (główny)wątek yuri jest bardzo ładnie poprowadzony – jest kompletnie naturalny, nie ma się wrażenie, że sprawy są rozciągane na siłę, ani że idą na szybko.
Bohaterki są przesympatyczne i prześliczne – dzięki kresce Morinagi Milk.
Polecam tą mangę wszystkim, a zwłaszcza fanom yuri, którzy chcą zobaczyć, jak to wygląda od kobiecej strony.
Zero ecchi (no, prawie ;)), za to dużo miłości, ciepła, zrozumienia.
Ta manga jest popaprana, po prostu.
Zbyt paskudna i chora dla mnie.
Ale jeśli ktoś lubi takie sadystyczno‑wykręcone rzeczy, to pewnie mu się spodoba..
Żałość mnie bierze kiedy patrzę na kliknij: ukryte dwie manipulowane kobiety przez tego samego gnojka, który nie jest nawet wdzięczny.
Komiks edukacyjny dla kobiet, aby zastanowiły sie dziesięć razy, zanim powiedzą „ależ on się zmieni!”.
7/10
To jedna z tych mang, które *naprawdę* trzeba przeczytać kilka razy, żeby zrozumieć.
Ja jestem na razie po jednym posiedzeniu z tą mangą, ale pewne sceny mi zapadły w pamięć na zawsze… Te wszechobecne motyle, nauczycielka ze zranionym okiem… Poplątane reakcje.
Zaraz wrócę do tej mangi, by powoli rozgryzać ją… i znowu, i znowu… Za każdym razem z nowym fragmentem wiedzy uzyskanym z analizy.
Gorsza wersja Love My Life.
Jak LML mi się podobało, tak ta manga mnie zmęczyła i znudziła – po prostu nie przekonała.
Być może dlatego, że wybrance bohaterki czegoś zabrakło(według mnie była po prostu antypatyczna), więc i zakończenie mnie nie ucieszyło.
Generalnie postacie były jakieś mdłe w porównaniu do LML…
No i jeszcze ten jazz, za którym raczej nie przepadam, więc i tu manga jest mi obojętna :)
5/10 i polecam raczej LML tym, którzy jeszcze nie czytali niczego od tej autorki.
Niektóre sceny są bardzo emocjonalne, jak choćby kliknij: ukryte gra o życie na dachu .
Kreska jest genialna – świetnie pasuje do tematyki mangi. Nie jest ani za brzydka, ani za ładna – jak rzeczywistość, która nas otacza.
Trzymam kciuki za wydanie „Oyasumi Punpun” u nas.
Re: Nieco inaczej..
Scena z policzkowaniem była świetna… ale z drugiej strony, jakaś nienaturalna? Chyba chodzi właśnie o tą delikatność , o której wspomniałeś
Mi brakowało z kolei brakowało rozmowy kliknij: ukryte Misato z Kajim o jej ojcu, kiedy to Misato idzie boso, lekko wstawiona, a Kaji ją podpiera..
Za to wątek Toujiego i Hikari milion razy lepiej ukazany, niż w anime. Cały szósty tom to po prostu mistrzostwo w oddaniu emocji.
Rei też genialnie ukazana, o wiele ciekawiej i prawdziwiej niż w anime.
Uwielbiam też scenę z 11 tomu, kiedy kliknij: ukryte do Shinjego dzwoni Kensuke, z dość specyficznym pożegnaniem.
Tak szczere, że aż samotność i dyskomfort obu postaci wiał od kart mangi.
Kurczę, mi manga się bardziej podobała, niż anime, które przecież też uwielbiam.
Wydaje mi się,że manga mniej stawia na shonenowy schemat (co anime robiło, w ramach obalania schematu), przez co jest poważniejsza miejscami, niż anime.
Co jest lepsze to faktycznie kwestia gustu.
Ciekawe jest za to, że obydwa nowe filmy kinowe Evy czerpią z mangi pełnymi garściami.
Re: Nieco inaczej..
Nie mogę się z tym zgodzić.
To właśnie manga moim zdaniem lepiej ukazuje postacie i bardziej pozwala nam zajrzeć do ich głów.
W anime były genialne motywy, jak choćby wątek Misato, jej ojca i Kajiego, ale była też cała masa banalnej, shonenowej akcji z potworem dnia (odcinki od przybycia Asuki do około 15 epu, takie jak np Magma Diver, uważam za najsłabsze w całej serii).
I mówie to mimo uwielbienia tak dla Evy TV, jak dla Enda.
Oczywiście liczy się jeszcze, jak manga się skończy – liczę na połączenie Enda z odcinkami 25 i 25 tv w proporcji 2:3 ;)
Megatokyo z TB nie ma wiele wspólnego ;)
Komedia?
I ta seria ma tyle z komedia wspólnego, co End of Evangelion – i jest równie wesoła.