Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

1/10
postaci: 1/10 kreska: 1/10
fabuła: 1/10

Ocena redakcji

1/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 1,00

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 76
Średnia: 3,62
σ=2,82

Wylosuj ponownieTop 10

Akuma na Eros

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2001-2002
Liczba tomów: 4
Tytuły alternatywne:
  • 悪魔なエロス
Gatunki: Dramat, Fantasy, Romans

Nie, nie, nie…Książę Ciemności…nie… nie mogę ci oddać mojego dziewictwa. Pac! W stół. Czy ktoś mógłby wyłączyć główną bohaterkę, bo ja tu recenzję piszę?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: blue

Recenzja / Opis

Uwaga! Recenzentka pluje jadem dalej niż widzi, jednak bez obaw: jest krótkowidzem. Niemniej czujcie się ostrzeżeni.

Miu Sakurai jest jeszcze jedną niczym niewyróżniającą się dziewczynką stworzoną przez Mayu Shinjou. Nasza bohaterka jest zakochana w Shionie Amamiyi, niezwykle przystojnym koledze ze szkoły, jednak nie ma siły, by się przebić przez wianuszek pięknych dziewcząt, które ciągle mają na niego oko. Sytuacji nie poprawiają kompleksy, których Miu ma pod dostatkiem, głównie na punkcie jej powierzchowności, która – jak sama twierdzi – jest nazbyt dziecinna. Niedojrzały wygląd jest ujmą dla nastolatki i to twierdzenie bohaterka traktuje jak prawdę absolutną, nawet gdy według innych jest słodką dziewczynką. Ale ona i tak wie lepiej, więc po co ma słuchać reszty świata?

I co tu dziecinka ma zrobić? Wie kogo kocha, ale przez skąpą ofertę natury uważa, że nie ma szans. Mimo wszystko postanawia jednak dopiąć swego i zdobyć serce wybranka. Nie ucieka się jednak do konwencjonalnych środków zwrócenia na siebie uwagi chłopaka, gdyż na pewno by nie zadziałały w jej przypadku. Takiego „optymistycznego” nastawienia tylko pogratulować. Więc co robi nasza urocza bohaterka? Warzy jakiś eliksir miłosny? Jak się nad tym zastanowić, to taki eksperyment prędzej zakończyłby się zgonem Amamiyi niż szczęśliwym zakończeniem. Ok, dobra, więc co przyszło do łebka naszej Miu? W Polsce istnieje przysłowie „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. A jeśli jest na odwrót i „baba” zwyczajnie nie daje rady, to dlaczego nie spróbować pomocy diabła? Idąc tym tokiem rozumowania… Ale po kolei. Cudownym zrządzeniem losu do rąk Miu trafia księga zaklęć. Pod wpływem natchnienia (a według mnie głupoty) dziewczyna odprawia odpowiedni rytuał i jej zdumionym oczom ukazuje się Kai – szatan we własnej osobie. Początkowo demon zamierza ją zabić i zabrać jej duszę. Już by główna bohaterka zniknęła z tego świata, gdyby nie pewien drobiazg: mianowicie okazuje się dziewicą. To odkrycie jest tak wielkim szokiem dla piekielnego jegomościa, że powoduje zmianę jego zamiarów o sto osiemdziesiąt stopni. Ponieważ ma do czynienia z dziewicą i to w dodatku taką słodką dziewicą, postanawia zawrzeć z nią pakt. Odda Miu serce Amamiyi, a w zamian zażąda jej duszy? Nie, demon jego kalibru nie zadowoliłby się czymś tak trywialnym. On chce jej dziewictwa. Czyli?

Czyli wszyscy już wiemy, jaka to wspaniała manga będzie.

Historia, jak wyżej widać, według zamierzeń autorki miała być ciekawa, mroczna i pełna napięcia. Czy tak jest? A nigdy w życiu! Tym, co przynajmniej początkowo napędza fabułę jest fetysz dziewictwa prezentowany przez szatana. Nie może on pozwolić, aby taki apetyczny kąsek mu uciekł, prawda? Więc stara się jak może, by wypełnić powierzone mu zadanie i zasłużyć na upragnione trofeum. Jednak nawet szatan nie ma za łatwo. Shion Amamiya jest chrześcijaninem i dzięki sile wiary zyskuje odporność na diabelskie sztuczki Kaia. Przyparty do muru demon musi kombinować. Aby osiągnąć zamierzony cel, posługuje się sprawdzonymi chwytami: zazdrością, przemocą, nieszczęśliwymi wypadkami i wzbudzaniem litości. Nie muszę chyba dodawać, że stałym elementem tych poczynań jest Miu. Ale i tak Kai miałby za lekko, więc autorka, nie mogąc pozwolić na coś takiego, postanawia (i tu na pewno obędzie się bez zaskoczenia ze strony czytelników) wpleść wątek romantyczny pomiędzy wiekowym amatorem dziewic i naszą nastolatką.

Zastanowić się można, „po jakie licho” szatan zakochał się w Miu? Wprawdzie sam jest w mojej opinii antyideałem, ale mimo wszystko, dlaczego? Odpowiedź jest prosta i idiotyczna zarazem. Otóż dziewczyna okazała się na tyle bezczelna, że śmiała nie zakochać się w szatanie od pierwszego wejrzenia. O zgrozo. Na dodatek traktuje Kaia jak, powiedzmy, normalnego chłopaka­‑koszmar. Jaki z tego wniosek dla panów? Jeśli dziewczyna traktuje cię normalnie, to jest znak zesłany z niebios i musisz się w niej zakochać. To może ja już skończę z filozofią Mayu Shinjou i wrócę do tematu… Co więc powstanie, gdy podążymy utartym schematem? Trójkąt romantyczny, który w pewnym momencie zamienia się w czworokącik. Jeśli myślicie, że fabuła już jest pokręcona, to uwierzcie, że nasza ukochana mangaczka postanowiła zakręcić historię jeszcze bardziej. Okazuje się, że Amamiya nie jest człowiekiem. Co więcej, w końcu zaczyna rozumieć, iż Miu nie jest mu całkiem obojętna. Dlatego też nie może pozwolić, aby czekało ją wieczne potępienie. Tak, to już nie wystarcza, żeby dwóch mężczyzn konkurowało o względy ukochanej kobiety w tradycyjny sposób. Nie, teraz taka potyczka po prostu musi przybrać wymiar walki dobra ze złem.

Jednym z najbardziej przełomowych wydarzeń w Akuma na Eros jest moment utraty dziewictwa przez główną bohaterką. Był on tak wzniosły, że sama podniosłam się z krzesła i poszłam zaparzyć sobie herbatę. Z przykrością stwierdzam, że po tym fakcie fabuła poziomem zjechała ostro w dół (jakby wcześniej była dobra).

Warto wspomnieć o elementach chrześcijańskich, które zostały tutaj użyte, zresztą dość nieudolnie. Mogę napisać o nich tyle, że gdyby autorka żyła w średniowiecznej Europie i do opinii publicznej dotarłoby, że stworzyła coś takiego, jak nieżyczliwi sąsiedzi spaliliby ją na stosie. Mam nadzieję, że mangaczka będzie unikała tego typu zagrywek w swoich pracach, gdyż w ogólnym rozrachunku nie dodaje to utworowi żadnych zalet, a mnie w pewnym momencie zniesmaczyło.

Sama Miu nie poradziła sobie z rolą głównej bohaterki, zresztą wydmuszce takiej jak ona trudno byłoby to zrobić. Jej problemy sercowe są zdecydowanie zbyt przedramatyzowane. Nawet jeśli w końcu dociera do niej, kogo naprawdę kocha, pozostaje mi tylko powiedzieć: i co z tego, skoro żadnych zachodzących w niej zmian nie było widać? Swoją drogą to, co Kai z nią wyprawiał, jakiś rozsądny mangaka przełożyłby zapewne na traumę, która by w końcu wpłynęła, albo inaczej nadała osobowość Miu. A tak – nieważne, co się nie działo, nieważne, jak szatan się nią zabawiał, wychodzi na to, że ona jest wszystkiemu winna.

Szatan z natury powinien być klasycznym przykładem tego złego, ale w tym przypadku tak nie jest. Mayu Shinjou zrobiła z niego właściwie takie nie wiadomo co. Niby pamiętała, że musi być diaboliczny, ale pamiętać, że tak powinno być to za mało. W rezultacie Kai jest produktem wybrakowanym. Taki twór, w który wrzucono zbyt dużo składników, a ich proporcję odmierzono na oko i całość niezbyt dobrze ugotowano, co sprawiło, że efekt końcowy jest ciężkostrawny. Fetysz dziewictwa pomieszany z sadystycznymi zapędami w parze z manierami playboya i dużą ilością snobizmu. A fuj! Jednak momentami odnosiłam wrażenie, że autorka chciała pchnąć to wszystko w stronę rozterek Złego, który zakochał się w tej idio… znaczy się w tej niewinnej. Ani na moment nie zapomina, że Miu jest dziewicą, a żeby była w stanie zaspokoić jego seksualne potrzeby, co musi zrobić? Musi ją wytresować. Proste, prawda? Nie można powiedzieć, żeby traktował ją z szacunkiem, ot, nowa zabawka, która zatańczy, jak się jej zagra. Ale jak mam wyrzucać diabłu, że jest zły, z drugiej strony wytykając mu mikroskopijne przebłyski dobra? Całą winą obarczam autorkę, która zamiast zastanowić się, jakim bohaterem ma być Kai, po prostu eksperymentowała. Niezamierzenie grając na nerwach odbiorcy.

Czego jeszcze nie zrównałam z ziemią? Oprawy graficznej! A więc, do dzieła. Największym zarzutem, jaki mam pod adresem kreski jest brak zachowanych proporcji w projektach postaci. Kończyny i palce bohaterów płci męskiej są za długie, wręcz pajęcze. Kiedy Kai obejmował dłońmi głowę Miu, miałam nieodparte wrażenie, że zaraz ją zmiażdży. W dodatku postaci nie mają dokładnie ustalonego wzrostu, zmienia się on w czasie. Mayu Shinjou zamiast wkładać wszystkie swoje umiejętności (?!) w rysowanie podobnych jak klony „bishounenów”, powinna zwrócić większą uwagę na projekt głównej bohaterki. Przecież miała być słodka, ale czy jest? Mnie sposób, w jaki została narysowana, wydawał się nijaki, chociaż to w zasadzie współgra z jej płaskim charakterem. I jak tu nie oceniać ludzi po wyglądzie? Tła zasadniczo nie ma, a jak jest, to zwykle tak byle jakie, że nie zmienia wrażeń estetycznych.

Teraz stały punkt programu: Komu to polecić? Przydatna dla potencjalnych odbiorców może być wiadomość, że po zakończeniu lektury mój stan ducha najlepiej oddawały słowa: „To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść” ( Elektryczne Gitary – Koniec). No więc, czy są jacyś chętni? Ręka w górę. Z drugiej strony, jak się nad tym zastanowić, to Akuma na Eros może stać się dla was wyzwaniem. Sprawdzicie na własnej skórze, a dokładniej na szarych komórkach, ile głupoty jesteście w stanie znieść, a także kiedy podczas lektury osiągnięcie swój limit tolerancji i zwyczajnie „odpadniecie”. Pamiętajcie, do odważnych świat należy.

blue, 1 września 2011

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shogakukan
Autor: Mayu Shinjou