Manga
Oceny
Ocena recenzenta
3/10postaci: 4/10 | kreska: 3/10 |
fabuła: 3/10 |
Ocena czytelników
Recenzje tomików
Top 10
Squir
Jedno z pierwszych polskich doujinshi. Jak nietrudno zgadnąć: pierwsze śliwki – robaczywki. Niezbyt udana historyjka s‑f.
Recenzja / Opis
W czasach, w których Squir pojawił się w księgarniach, polski rynek doujinshi dopiero kiełkował, zaś ten komiks był trzecią pozycją tego rodzaju, wydaną przez wydawnictwo Kasen (i bodajże czwartą w ogóle w Polsce). Po całkiem niezłym Vampire Delight (beznadziejne Lived Inc. pominę milczeniem), oczekiwania niektórych czytelników względem polskich doujinshi były spore (już wtedy funkcjonował mit o „tysiącach rewelacyjnych polskich rysowników”). Jak to zwykle bywa, oczekiwania rzadko idą w parze z rzeczywistością. W efekcie dostaliśmy do ręki jeden z najsłabszych doujinów, jakie ukazały się w naszym kraju.
Co się składa na tę mizerię? Właściwie wszystkie elementy. Autor jeszcze przed ukazaniem się publikacji zapowiadał mieszankę horroru, science‑fiction i komedii. Co dostaliśmy? Nic z tych rzeczy. Zacznijmy od fabuły. Głównych bohater (w tej roli autor obsadził… samego siebie) to student przyszłościowej politechniki we Wrocławiu A.D. 2340. Ubiera się jak Neo z Matrixa, jeździ jakąś udziwnioną wersją Cobry i ma problemy typowe dla nastolatka. Zresztą po prawdzie o jego życiu wiele się nie dowiemy, gdyż dosyć szybko przylatują robale z kosmosu i urządzają sobie w naszym Neo‑Wrocławiu demolkę, podczas której ginie m.in. siostra naszego herosa. W towarzystwie androida o zdecydowanie kobiecych kształtach i ocalonej przed robalami dziewczyny Squir szuka sposobu, aby się uratować. Czy go znajdzie? Tego się nie dowiemy, gdyż pierwszy zeszyt był jednocześnie ostatnim. Może i na szczęście.
Fabuła prosta jak drut. Dowcipy z brodą, która mogłaby w kompleksy wpędzić nawet Dziadka Mroza. Na dodatek słaby rysunek – o ile jeszcze pojazdy jakoś wyglądają, o tyle z ludźmi już gorzej. Praktycznie nie uświadczymy tu jakiegokolwiek drugiego planu, tła to rzadkość. Bardzo często w użyciu był tu komputer, ale cóż z tego, skoro widać go głównie w cieniach. Całość kładą słabiutkie ujęcia dynamiczne – niestety, widać wyraźnie, że autor, który całkiem nieźle radzi sobie ze scenami statycznymi, zupełnie nie potrafi rysować kadrów wypełnionych akcją (a jest tu trochę takich).
Oceniając tę pozycję, trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z dziełem fanowskim, autorstwa osoby, która profesjonalnym rysownikiem nie jest. Trochę winy można też zrzucić na wydawcę – w końcu to on decydował, co wydaje i wiedział, na co się porywa. Tymczasem jednak można odnieść nieodparte wrażenie, że Squira wydano rzutem na taśmę, na zasadzie „bierzemy, co jest”. I wyszło to, co wyszło.
Grzechem byłoby jednak, gdybym ocenił ten doujin bez choćby próby wyszukania w nim jakichś pozytywów. Wspominałem już o dobrych rysunkach samochodów i motocykli – widać od razu, że to „konik” autora. Mamy tu sporo scen SD, które mogłyby być nawet śmieszne, gdyby nie ten do bólu sztampowy humor. Rysunki kolorowe prezentują się dobrze i widać na nich, że sto razy lepiej byłoby, gdyby Squira wydano w kolorze (na moje oko tak był zresztą robiony, zaś następnie, nieco na siłę, przerobiono go na wersję czarno‑białą) – niestety, podniosłoby to pewnie cenę (jak na owe czasy i tak dość wysoką – czternaście złotych za mangę formatu zeszytowego). Na ostatnich stronach pojawiły się zapowiedzi dwóch kolejnych doujinshi wydanych przez Kasen – Guardiana (będącego niemal plagiatem Neon Genesis Evangelion) i Bye Now (słabiutkiej kopii Witch). Sporo cieczy musiało upłynąć w Wiśle, zanim w naszym kraju ukazało się jakieś niezłe doujinshi. Ale to temat na inną bajkę…
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca polski: | Kasen Comics |
Autor: | Tomasz Rozkosz |
Wydania
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Kasen Comics | 9.2003 |