Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 4/10 kreska: 4/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 2
Średnia: 3,5
σ=0,5

Wylosuj ponownieTop 10

Goshujinsama ni Amai Ringo no Okashi

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2001
Liczba tomów: 2
Tytuły alternatywne:
  • Greenhouse Dancing Club
  • ご主人様に甘いりんごのお菓子
Postaci: Uczniowie/studenci; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Shoujo-ai/yuri

Niezbyt udana, zarówno pod względem treści, jak i formy opowiastka z pogranicza shoujo i shoujo­‑ai.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Nie od dziś wiadomo, że wysokie kobiety niekoniecznie mają w życiu łatwo – jak zresztą generalnie wszyscy, którzy z jakiegoś powodu różnią się od otaczających ich ludzi. Eniwa i Katsurayama należą właśnie do tych przedstawicielek płci pięknej, które stanowczo wyróżniają się wzrostem nawet bez noszenia obcasów (co zresztą w konserwatywnej szkole żeńskiej, do której chodzą, nie byłoby pewnie dobrze widziane). Jednakże robią ze swego wzrostu użytek – jako członkinie klubu tanecznego są pożądanymi partnerkami, zwłaszcza, że szkoła, do której chodzą, jest uczelnią wyłącznie dla dziewcząt i o męskich partnerach podczas szkolnych bali nie ma co marzyć. W związku z tym jednak obie przyjaciółki nie miały jeszcze okazji zatańczyć razem.

Zbliża się koniec roku, a wraz z nim koniec nauki dla starszej z dziewcząt – Katsurayamy. Z tej okazji szykuje się szkolny bal. Nasze papużki nierozłączki powinny przechodzić te ciężkie chwile tak, jak zwykle przeżywa się rozstanie z bliską osobą. Tymczasem Katsurayama, która jest szkolną idolką, przeżywa jedynie oblężenie swoich wielbicielek i nie wydaje się interesować bardziej wrażliwą koleżanką. Eniwa, nagabywana przez inne dziewczęta, zbywa temat rozstania z przyjaciółką, jak tylko może. W końcu jednak, podczas przygotowań do balu, dwie koleżanki znajdują kilka minut dla siebie. Co z tego wyniknie?

Greenhouse Dancing Club to dość typowa historia z pogranicza shoujo i shoujo­‑ai. Piszę „z pogranicza”, gdyż, prawdę rzekłszy, w żadnym momencie nie znajdziemy jednoznacznego dowodu na to, że między bohaterkami mamy do czynienia z tzw. „zakazanymi relacjami”. Kobieca przyjaźń, siłą rzeczy bardziej emocjonalna niż męska, może być przez postronnych obserwatorów interpretowana opacznie. Mam wrażenie, że do stworzenia wrażenia takiej dwuznaczności dążyła autorka tejże mangi. Trzeba przyznać, udała jej się ta sztuka. Tylko czy nie lepiej czasem nazywać rzeczy po imieniu?

O ile fabularnie ten tytuł jest po prostu przeciętny, o tyle pod względem rysunku jest nieco gorzej. Mój zarzut jest bardzo konkretny – gdybym nie wiedział, co czytam i nie dysponował angielskim tłumaczeniem, pomyślałbym, że mam do czynienia nie z tytułem podchodzącym pod shoujo­‑ai, ale z shounen­‑ai. Obie bohaterki (a szczególnie Katsurayama) wyglądają jak faceci – i to nie jacyś tam zwykli faceci, ale rasowi bishouneni, na dodatek zangstowani. I nie jest to stylizacja a’la Riyoko Ikeda – u tej pani nawet męsko wyglądające kobiety zachowywały w sobie coś, co pozwalała łatwo odgadnąć ich płeć. Tu jest gorzej – obie bohaterki można by spokojnie zaprezentować fankom yaoi, a one piszczałyby z radości na widok „bishounenów”. Smutne, ale prawdziwe.

Kreska jest typowa, aczkolwiek prosta. Mamy tu wyraziste czerń i biel bez przejść, autorka rzadko korzysta z rastrów, zaś tła są bardzo ascetyczne. Nie znajdziemy tu także typowej dla mang shoujo ornamentyki z kwiatkami i motylkami. Chwilami tytuł ten kojarzyć się może bardziej z doujinshi niż z pozycjami wydawanymi na oficjalnym rynku (a tam właśnie się ukazał). Ascetyzm ten można na swój sposób nawet wytłumaczyć – pozwala wypchnąć bohaterki na pierwszy plan, nawet jeśli akcja toczy się w zatłoczonym pomieszczeniu. Niestety, poczucie estetyki wciąż burzy kiepski (nazwijmy rzecz po imieniu) projekt postaci.

Czysto subiektywnie rzecz ujmując – nie polecam raczej lektury Greenhouse Dancing Club. Fani tytułów spod znaku białej lilii nie będą zadowoleni z aptekarskiej dawki interesujących ich wątków, zaś wygląd bohaterek miast zachęcać – odstrasza. Przeciętny czytelnik odbierze ten tytuł jako niezbyt udaną opowieść shoujo, a jeśli nie zwróci uwagi na formy żeńskie w rozmowach, gotów nawet pomyśleć, że ma do czynienia z jakimś słabym yaoi. Jest na tyle dużo ciekawych tytułów shoujo­‑ai, że ten można sobie ze spokojnym sumieniem darować.

Grisznak, 11 marca 2008

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Gentosha
Autor: Takumi Fujita