Manga
Sennen no Yuki
- Millennium Snow
- 千年の雪
Śmiertelnie chora dziewczyna i niepijący krwi wampir. Pierwsza (i niedokończona) manga Bisco Hatori.
Recenzja / Opis
Chiyuki Matsuoka, główna bohaterka Sennen no Yuki, od urodzenia miała problemy z sercem. Tuż po jej narodzinach lekarz taktownie stwierdził, że będzie miała szczęście, jeśli dożyje piętnastych urodzin. W chwili, gdy ją poznajemy, Chiyuki ma już siedemnaście lat, ale wszyscy (łącznie z samą zainteresowaną) uważają, że do osiemnastych urodzin nie dotrwa, jako że jej stan zdrowia ostatnimi czasy bardzo się pogorszył. Dziewczyna wierzy, że te „nadprogramowe” dwa lata zawdzięcza bardzo silnemu, obsesyjnemu wręcz pragnieniu zobaczenia śniegu. Pewnej nocy, podczas pełni księżyca, Chiyuki dostrzega chłopaka rzucającego się z dachu budynku. Jako że jest dziewczyną o charakterze dość impulsywnym, natychmiast zbiega do szpitalnego ogrodu, by go znaleźć. Na miejscu okazuje się jednak, że ów chłopak nie dość, że nie stał się tylko krwawą plamą na trawniku, to jeszcze jest na tyle żwawy, by krzyczeć i obrażać naszą bohaterkę. Po chwili Chiyuki przeżywa kolejne zaskoczenie – oto pojawia się bowiem nietoperz trzymający w łapkach wiklinowy koszyk pełen jedzenia, a niedoszły samobójca rzuca się na jedzenie jak wściekłe, wygłodniałe zwierzę. A potem znika, jednak, niczym Kopciuszek, gubi przy okazji but. Gdy następnego dnia pojawia się z prośbą o jego zwrot, cała trójka ucina sobie przyjacielską pogawędkę, z której dowiadujemy się, że Touya nie znosi krwi, a osłabnięcia z głodu wynikają z faktu, że uparcie odmawia znalezienia sobie „partnera” (to czysty eufemizm, odpowiedniejszym słowem byłaby „chodząca jadłodajnia/spiżarnia”). Wiadomość, że wampir i jego partner mogą żyć od ośmiuset do tysiąca lat działa na Chiyuki jak potężny bodziec – niemalże rzuca się ona na Touyę i desperacko prosi o możliwość zostania jego partnerką. Dla kogoś, kto może umrzeć lada chwila, tysiąc lat jest niemalże cudem, błogosławioną wiecznością. Chłopak bardzo stanowczo odmawia, jednak z powodu wyrzutów sumienia zgadza się pójść następnego dnia z Chiyuki do miasta. Nie wiedzą jednak, że ta wycieczka stanie się, jak zwykła mawiać Ania Shirley, „zakrętem na drodze” ich znajomości.
Konstrukcja dwójki głównych bohaterów opiera się na często spotykanym kontraście: aspołeczny i opryskliwy bishounen oraz radosna i pełna życia dziewczyna. Kontrast ów jest jednak tym wymowniejszy, że jedno ma przed sobą tysiąc lat życia, zaś drugie może umrzeć w każdej chwili. Jednak pomimo wszystko postaci te są bardzo sympatyczne – burkliwość Touyi jest całkiem zabawna, a optymizm Chiyuki tak zaraźliwy, że nie tylko przekonuje on czytelnika do dalszego przewracania kartek, ale także powoli przebija się przez wampirzy pancerz szorstkości. Po jakimś czasie do pary tej dołącza beztroski i ciągle flirtujący przystojny blondyn, Satsuki, który pod maską beztroskiego uśmiechu skrywa małą futrzastą tajemnicę. Nie trzeba chyba dodawać, że szczerość i determinacja Chiyuki najwyraźniej bardzo mu się podobają, co wywołuje odpowiednie reakcje Touyi. A jeszcze później pojawia się starszy kuzyn Chiyuki, Keigo, który studiuje w USA. Touya określił go słowem „nadopiekuńczy”, dla mnie jednak odpowiedniejszym epitetem byłoby „zboczony”. Relacje pomiędzy nim a główną bohaterką są, przynajmniej ze strony Keigo, niezbyt zdrowe i normalne. No i naturalnie jest jeszcze Yamimaru, wiecznie kręcący się w pobliżu, zapracowany, zabiegany i zamartwiający się o swojego pana nietoperz‑służący, moja ulubiona postać z Sennen no Yuki.
Fabuła na pierwszy rzut oka nie jest zbyt odkrywcza: mamy wampira i śmiertelnie chorą dziewczynę. Wnioski nasuwają się same. Jednak jest w wiecznym optymizmie Chiyuki i nieustannym marudzeniu Touyi coś, co sprawia, że pomimo wszystko czytelnik przymyka na to oko, czyta dalej i daje się wciągnąć. Jednak jako że manga jest niedokończona, gdyż Bisco Hatori poświęciła się całkowicie pracy nad Ouran High School Host Club, odnosi się wrażenie niepełności i niedosytu. Historia rozpędza się tylko po to, by nagle zniknąć. Jednak oceniając to, co mamy, zmuszona jestem stwierdzić, że dla mnie fabuła dwóch tomów Sennen no Yuki ma kształt odwróconej paraboli – zaczyna się dość typowo, potem robi się coraz lepiej, przyjemnie, miło i zabawnie, a następnie mamy tendencję spadkową. Historia sięga zaś dna w momencie, gdy kuzyn Chiyuki dostaje szaleńczego ataku nadopiekuńczości, czy też raczej zazdrości. Niedługo potem manga się kończy. Z jednej strony to niezbyt dobrze, gdyż Sennen no Yuki sprawia wrażenie tytułu, który miał składać się z wielu tomików i teoretycznie miał szansę rozwinąć się w dobrym kierunku, jednak z drugiej strony – może to dobrze, że historia skończyła się na dnie i nie mamy okazji patrzeć, jak to dno pokrywa jeszcze dwumetrowa warstwa mułu przedramatyzowania. Ktoś może mi zarzucić czarnowidztwo, ale ja po prostu wyciągnęłam wnioski z najnowszych rozdziałów Ourana, z których wynika niezbicie, że co za dużo (i za długo), to niezdrowo.
Kreska Bisco Hatori jest lekka, specyficzna i łatwa do rozpoznania. Może nie należy do moich ulubionych, jednak nie mogę zarzucić mangaczce braku staranności, zarówno jeśli chodzi o rysunki ludzi, jak i tła. Moim zdaniem postaci są jednak trochę zbyt długie – mają za długie i za szczupłe ręce, nogi i korpusy, oraz za duże i niezgrabne dłonie. Jednak pomijając owe nieszczęsne dłonie, ta ogólna „długość” jest charakterystyczną cechą kreski mangaczki, tak samo jak sposób rysowania oczu, a jak zwykło się mawiać: De gustibus et coloribus non est disputandum – czyli mnie może się to nie podobać, ale na pewno znajdzie się całe mnóstwo ludzi, którzy dla rysunków pani Hatori daliby się obedrzeć ze skóry.
Po Sennen no Yuki sięgnęłam ze względu na jej autorkę, twórczynię sławnego Ourana, która ze zwykłego schematu odwróconego haremu potrafiła stworzyć zwariowaną i bardzo zabawną historię. Bo poza tym początkowo przeciwko temu tytułowi przemawiało prawie wszystko: owa śmiertelnie chora dziewuszka, wampir-bishounen, zbyt lekka jak na mój gust kreska, a także to, że historia jest niedokończona. Obiektywnie patrząc, manga jest całkiem niezła, jednak ku memu rozczarowaniu nie znalazłam w Sennen no Yuki niczego aż tak wyjątkowego, by tytuł ten został w mojej pamięci na dłużej, być może właśnie przez ów brak właściwego zakończenia. Wbrew pozorom historia ta nie bardzo nadaje się dla fanek wampirów i opowieści w stylu Vampire Knight, jako że wampiryzm w tym przypadku jest mało mroczny i taki… normalny, co według mnie jest plusem. Dlatego też mogę mangę polecić fanom twórczości Bisco Hatori oraz tym, którzy mają ochotę na przeczytanie czegoś krótkiego i lekkiego, ale na tyle dobrego, by wzbudzić w czytelniku różne emocje. Gdyż pomimo wszystko sądzę, że gdyby historia była kompletna (i gdyby pozbyć się irytująco „nadopiekuńczego” kuzyna), być może otrzymałaby ode mnie wyższe noty, jednak jest jak jest i zmienić się tego nie da.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Hakusensha |
Autor: | Bisco Hatori |