Manga
Oceny
Ocena recenzenta
8/10postaci: 8/10 | kreska: 10/10 |
fabuła: 7/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Top 10
Senki Senki Momotama
Kolejna wariacja na temat tego, do jakich granic można naciągać znane legendy.
Recenzja / Opis
Dawno, dawno temu, pewne starsze małżeństwo znalazło spływającą w dół rzeki gigantyczną brzoskwinię. Zabrali ją do domu celem konsumpcji, ale ku ich zaskoczeniu okazało się, że owoc jest zamieszkany przez małego chłopca. Starsza para postanowiła go przygarnąć i nadać mu imię Momotarou. Gdy Momotarou urósł, udał się w niebezpieczną podróż na wyspę zwaną Onigashima, aby pokonać panoszące się tam demony. Z pomocą niezastąpionych przyjaciół w osobach psa, małpy i bażanta dostał się na wyspę, rozprawił się z demonami i został bohaterem.
Tak w uproszczeniu brzmi znana legenda o Brzoskwiniowym Chłopcu, pogromcy demonów, z której czerpie manga Senki Senki Momotama. A co konkretnie czerpie? Właściwie niewiele ponad koncept walki z demonami, postaci znane z legendy i wszechobecne brzoskwinie. Ale po kolei.
Kokonose Mutsu ma dziewięć lat, nie pozwala jednak, by wiek go w jakikolwiek sposób ograniczał. Jest spadkobiercą klanu Mutsu i podjął się zadania przywrócenia chwały swojemu rodowi. W tym celu ma udać się na pewną wyspę, na którą dostać mogą się tylko nieliczni. Zakrada się na pokład statku płynącego na ową wyspę, lecz niemal przypłaca to życiem. Znajduje go dwudziestoletni Mamoru Kashii, który – podobnie jak pozostali pasażerowie statku – został wybrany, choć nikt nie raczył sprecyzować, do czego konkretnie. Ostatecznie jednak Kokonose dostaje się na wyspę. Co więcej, znajduje autentycznego demona – fajnie. Problem polega na tym, że ten demon chce go zabić – niefajnie. Na szczęście z pomocą kilku rezydentów wyspy chłopcu udaje się ujść z życiem i zostaje razem z resztą pasażerów statku zabrany do całkiem normalnie wyglądającej szkoły. Tam przyjmuje ich posiłkiem przywódca wyspy, Tougen Nagato, który oznajmia, że jest 39. potomkiem legendarnego Momotarou. Twierdzi również, że zgromadził ich tutaj, aby zrobić z nich prawdziwych pogromców demonów.
Nanae Chrono, znana między innymi z takich mang, jak Shinsengumi Imon Peacemaker, Peacemaker Kurogane oraz Vassalord, należy do tych twórców, którzy zapadają w pamięć na długie lata. Ponadto fani tej autorki sięgając po jej komiksy mają pewne rzeczy z góry zagwarantowane. Co na przykład?
Po pierwsze, ciekawa i nieźle poprowadzona fabuła. Z pozoru można by pomyśleć, że Senki Senki Momotama to tylko typowa przygodówka shounen, prosta i niezbyt oryginalna. Mamy tu grupę ludzi w taki czy inny sposób wyróżniających się z tłumu, mamy ośrodek szkoleniowy, mamy walkę z demonami i supermoce. Ale jak to często bywa, z czasem wszystko się komplikuje. Okazuje się, że sprawy, które wydawały się całkiem oczywiste, wcale takie nie są. Czytelnik zaczyna się zastanawiać, o co tu tak naprawdę chodzi. Stawia pytania, których stale przybywa, podczas gdy odpowiedzi udzielane są niespiesznie. I chociaż w Momotamie mamy do czynienia z oklepanymi schematami, trzeba przyznać, że Nanae Chrono podaje je nam w przystępnej formie, zgrabnie parodiując co poniektóre elementy mang z gatunku shounen.
Po drugie, rewelacyjna kreska. Projektom postaci niewiele można zarzucić – panie są atrakcyjne, panowie przystojni, dzieci urocze. Nawet brodaty facet w średnim wieku w wykonaniu Nanae Chrono wygląda czarująco. Tła są narysowane starannie, choć bez zbytniego zagłębiania się w szczegóły. Demony z kolei nie są szczególnie przerażające, niektóre wręcz przeciwnie, są po prostu śliczne. Uważam to jednak za zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę, że ta manga to nie żaden horror, tylko parodia. Humor nie jest może powalający i nie powoduje ataków spazmatycznego śmiechu, ale jest wystarczająco sympatyczny, by bez problemu wywołać na twarzy uśmiech.
Po trzecie, bohaterowie. Są nie tylko dobrze narysowani, ale też ujmujący i nietrudno ich polubić. Co więcej, nie są prości jak drut, lecz prezentują pewną złożoność charakterów. Mają też swoją przeszłość i tajemnice, które odkrywamy po trochu wraz z rozwojem wydarzeń. Weźmy na przykład Yuino – na pierwszy rzut oka rozpieszczona, kapryśna pannica z bogatej rodziny, nawykła do tego, że ludzie tańczą, jak im zagra. Kiedy jednak przychodzi co do czego, pokazuje, że nie boi się pobrudzić sobie rąk i podrzeć sukienki. W obliczu zagrożenia wykazuje się nieprzeciętną siłą, wytrzymałością i przede wszystkim determinacją. Skąd u niej taka wola przeżycia? Albo Kashii – typowy nieudacznik, zawsze pozostawiany gdzieś na uboczu. Nawet gdy zostaje poniżony przez Yuino uważa, że to w porządku, bo przecież ona jest taka urocza. Ofiara losu. Ale czy na pewno? Dalej, Tougen Nagato – człowiek, który nie zawaha się przed zabiciem dziecka, a jednocześnie potrafi być troskliwym ojcem i wiernym przyjacielem. Jaki jest naprawdę? Wreszcie Kokonose – z wyglądu słodkie dziecko, z charakteru diabeł wcielony. Lubi wykorzystywać ludzi do własnych celów, można by pomyśleć, że na szczyt dojdzie, układając sobie schody z trupów. A jednak potrafi być na swój sposób życzliwy, umie okazać wdzięczność, choć jego definicja wdzięczności nieco odbiega od powszechnie przyjętych standardów. Bohaterowie Momotamy mogą sprawiać wrażenie sztampowych i mało oryginalnych, ale nie są też tak całkiem wtórni i nieskomplikowani, jak by się mogło wydawać.
Kolejną rzeczą, jaką fani Nanae Chrono mogą przyjąć jako pewnik, jest ciekawy sposób, w jaki autorka przedstawia relacje między bohaterami. Chodzi mi tu o ten szczególny typ ukazywania więzi pomiędzy bliskimi przyjaciółmi, jaki ma miejsce w przypadku relacji Nagato‑Kouichirou. Niektórym może, co prawda, trochę zalatywać fanserwisem shounen‑ai, ale nawet jeśli, to dobrze wyważonym i nienachalnym. Wszystko jednak zależy od interpretacji. Co dla jednych będzie ciepłą, silną przyjaźnią, dla innych może być sugestią związku romantycznego.
Na koniec wspomnę tylko o nie tak bardzo subtelnym sposobie, w jaki Nanae Chrono puszcza oko do swoich fanów. W Momotamie znajdziemy nie raz i nie dwa nawiązania do innych mang autorki, jak na przykład pluszowa maskotka Saizo (prosiaczka z Peacemakera) w jednym z pokojów dziewcząt. W tle przewijają się również Johnny Rayflo jako jeden z uczniów oraz Charley Krishund w roli żołnierza (obaj panowie są głównymi bohaterami mangi Vassalord). Taki zabieg uważam za interesujący i przyznam szczerze, że byłam miło zaskoczona, widząc znajome twarze (tudzież ryjki).
Sięgając po Momotamę dostajemy trochę parodii, trochę przygody, kilka tajemnic i niegłupich bohaterów. Mamy tu parę utartych schematów, pokazanych jednak w taki sposób, że mangę nadal bardzo miło się czyta. To dosyć lekka lektura, którą mogę polecić w zasadzie każdemu.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Mag Garden |
Autor: | Nanae Chrono |