Komentarze
Powóz lorda Bradleya
- Powóz lorda Bradleya - subiektywna opinia, nie recenzja : Shorexen : 19.04.2019 19:35:28
- Re: Rozczarowałem się : Ketchup666 : 16.07.2016 20:39:46
- Morał : Ketchup666 : 16.07.2016 20:32:10
- Re: Rozczarowałem się : Slova : 1.06.2016 22:03:43
- Re: NIE dla wrażliwych ludzi :( : kkkk. : 1.06.2016 14:23:06
- Rozczarowałem się : kkkk. : 1.06.2016 14:16:40
- Re: PWNage cd. : tamakara : 21.11.2015 17:47:36
- Re: PWNage cd. : imspidermannomore : 21.11.2015 17:05:30
- Re: PWNage cd. : silvict : 21.11.2015 12:52:32
- Re: PWNage cd. : imspidermannomore : 21.11.2015 09:23:21
Powóz lorda Bradleya - subiektywna opinia, nie recenzja
Komiks ten jest podzielony na kilka różnych historii, które są ściśle powiązane z tytułowym powozem jak i samą operą Bradleya co nie jest złe, ale bardzo nierówne. Subiektywnie ponad połowa historii kompletnie mi nie podeszła. I tutaj nawet nie chodzi o sceny gwałtu czy też przygnębiające dialogi (szczególnie w dwóch pierwszych rozdziałach), po prostu zbyt mało czasu otrzymałem aby którejś z tych postaci współczuć na tyle, aby ów manga pozostała w mojej pamięci na dłużej, a nie jak to jest niby napisane w opisuje na tyle obwoluty – że z pewnością tak będzie.
Jestem także zdania, że kreska nie wypadła najlepiej. Oczywiście wiele osób chwali i ja to rozumiem, bo jest w pewien sposób realistyczna, to prawda. Lecz w mój subiektywny gust w ogóle nie wchodzi, przede wszystkim uważam, że jest nieestetyczna, niedokładna, wręcz wygląda jakby była rysowana od niechcenia. Były stroje i kadry wykonane okej, ale większość uważam za minus.
Pewnie zaraz znajdą się mega obrońcy, że kim ja niby jestem aby oceniać tego typu tytuły, że jestem bez empatii, czy też wyprany z emocji, ale napisałem po prostu prawdę. Powóz lorda Bradleya najzwyczajniej w świecie nie dostarczył mi tych emocji których oczekiwałem lub tych, których mi obiecał. Autorowi pod tym względem prawie wyszło, ale subiektywnie uważam iż tylko w 3 i 4 rozdziale, niestety prawie robi wielką różnicę i 3/4 komiksu mogłoby w ogóle nie być i odbiór byłby raczej ten sam. W ogóle to sam mangaka też jakiś niezbyt przekonujący, bo sam przecież pisze, że nie wie ostatecznie o co tak naprawdę mu chodziło, więc jak on tego nie wie, to tym bardziej ja.
Pod względem wydania też nie jest kolorowo. Mimo iż nie potrafiłem się skupić na lekturze to wyczaiłem kilka literówek i o dziwo źle przeniesionych sylab. A przynajmniej źle brzmiących z mojego punktu widzenia? Może wykształcenia? Tak naprawdę nie znam się na tym na tyle aby to oceniać, więc pominę tę kwestię. Rzuciło mi się za to w oczy chyba złe rozmieszczenie tekstu w dymkach. Raz bardziej w lewo, raz w prawo, a raz idealnie na środku, czasami ucięte teksty w dymkach na rogach kartek co nie tyle utrudniało czytanie, co powodowało negatywny odbiór tytułu. A jak sama historia mnie nie porwała to jak mogę w jakikolwiek sposób podnieść ocenę jak nawet wydanie mi na to nie pozwala. :D Oprócz tych „błędów”, same wykonanie tomu bardzo standardowe. Dwie kolorowe strony na plus, ale reszta to już nic wielkiego.
Kończąc, dla mnie manga bardzo przeciętna i raczej nie polecam, chociaż o dziwo zakupu nie żałuję, bo kosztowało mnie to tylko 5 złoty, więc bankrutem nie zostałem. Dlatego jeśli ktoś wyczai w podobnej cenie, to sam zakup polecam, ponieważ mi się nie podobało, ale może tobie się spodoba, preferencji i emocji tyle ile ludzi na ziemi, więc może akurat tobie tego typu opowieść podpasuje, kto wie… Natomiast jeśli ktoś sugerowałby się moim gustem i chce przeczytać coś na zasadzie tortur lub znęcania się to bardziej polecałbym z naszego rynku choćby Vitamin, który też genialny nie jest, ale raczej lepszy pod tym względem (tylko czy można określać ten aspekt jako lepszy/gorszy?). Tak czy siak, dzięki za przeczytanie i pozdrawiam.
Morał
Co do wspominanych przez niektórych okropieństw to w samej mandze nie ma zbyt wielu takich scen – nie jest to zarzut ponieważ większość tych rzeczy dzieje się „poza kadrem” i musimy je sobie dopowiedzieć, ale czy wypadają przez to mniej okrutnie? W mojej opinii nie.
Jeżeli chodzi o konstrukcję mangi to taka epizodyczna fabuła mi przeszkadza w odbiorze dzieła. Pasuje raczej do zbiorów różnych historii bądź lekko powiązanych tematyką, tutaj nieco psuła mi historię. Podobają mi się rysunki, szczególnie dziewczęta i ubrania wyszły dobrze.
Ogólnie mangi nie polecam, choć myślę, że dla starszego czytelnika jest warta przeczytania.
Rozczarowałem się
Dobra robota tanuki, jak zawsze Wasze recenzję są niezawodne XDDD
nu-dne
„Fabuła” opiera się niemal wyłącznie na pokazywaniu dramatów wybranych dziewczynek, które trafiają do tego ziemskiego piekła.
No i co z tego?
Ano nic: nie ma z tego morału, niczego to nie pokazuje, poza tym jaki świat jest zły i okropny. Ale to można pokazać ciekawiej i wielu osobom się to udaje. Czytając to, miałam wrażenie, że ktoś mnie wrzucił w świat ambitnego kina studentów pierwszego roku filmówki: po co tworzyć coś, co choćby ociera się o wypracowany schemat budowania historii jak można położyć pijanego gościa na kanapie, nagrać jego zamroczoną opowieść i powiedzieć, że to sztuka? Albo sfotografować komórką rozjechaną wronę.
Autor nie miał nawet cienia pomysłu na zebranie tej podłości w jakąś sensowną kupę i zamknięcie w fabularną obręcz. Zresztą, w posłowiu sam przyznaje, że chciał narysować hentai. Szczerze odniosłam wrażenie, że niezbyt mu się podoba to, co stworzył i wolałby, żeby zatrzymało się na mandze o seksie.
A mogło być pięknie. Gdyby te wątpliwej jakości scenki znęcania się były jedynie wstawkami, a fabuła obracałaby się na przykład wokół dziewczyny, która trafiła do teatru i zaczyna śledztwo odnośnie swoich koleżanek – wtedy naprawdę mogłaby wyjść z tego genialna historia. Nawet nie musiałaby mieć szczęśliwego zakończenia, choć w zasadzie zakończenie, które tu mamy jest już w pewnym stopniu szczęśliwe.
A tak – nie robi to na mnie żadnego wrażenia i mam wątpliwości, by w kimkolwiek manga zostawiła inne uczucia niż niesmak i rozdygotanie – nie dlatego, że była chwytająca za serce. Dlatego, ze większość ludzi reaguje nerwowo nawet na widziane przez ćwierć sekundy obrazy przedstawiające przemoc.
Słowem: jeśli ktoś chce sobie podnieść ciśnienie, to jest manga dla niego. Lubię to czasem zrobić. Jeśli ktoś uważa, że się z tego czegoś nauczy – życzę powodzenia.
3/10 (za postacie, które próbowały coś zdziałać, ale fabuła je olała – nie dlatego, ze świat jest taki paskudny, tylko dlatego, że autorowi się nie chciało)
Zdecydowanie nie.
NIE dla wrażliwych ludzi :(
Chociaż kreska i okładka piękne, to tak brutalna manga budzi wyjątkowo odpychające wrażenia.
Na pewno nie jest to tomik dla wrażliwych ludzi :( dlatego im zdecydowanie odradzam bliższe zapoznawanie się z tym tytułem.
Skończyłam czytać, wymęczyłam wręcz. Najpierw bardzo cierpiałam, potem poczułam się jak wyprana z emocji i ogólnie zmęczona. Do tematu gwałtu podchodzę zbyt emocjonalnie, a to co dzieje się w tej mandze, jest okropne ponad wszelkie słowa.
Z tego właśnie powodu nie mogę wystawić oceny, ponieważ musiałoby to być albo 0 z wykrzyknikiem, albo 10. Zero byłoby niesprawiedliwe z obiektywnego punktu widzenia, a wolałabym sobie oko wydłubać, niż dać dziesiątkę.
Skojarzenie z comfort women jest nieuniknione, ale moim zdaniem, nie do końca słuszne. Szczerze wątpię, by autor rozmyślnie do tego dążył.
Btw, dla czytelnika nieobytego z tego typu historiami najgorszy może okazać się brak pewnego rodzaju katharsis – przeliczy się ktoś, kto oczekuje, że wszyscy winni zostaną wskazani, zło przykładnie ukarane, a cierpienie ofiar nabierze sensu. Niestety, jak to w prawdziwym życiu bywa, ludzie często cierpią nie z własnej winy, po cichu i również po cichu umierają, żeby następni mogli zająć ich miejsce.
Najnikczemniejsze sprawy traktować szczerze
Co do ciężaru gatunkowego, negatywnego wydźwięku przedstawionej historii raczej nie przyrównywałbym Bradherley no Basha do Justyny autorstwa de Sade. Powieść markiza ma jednoznacznie negatywny morał, jest wręcz pochwałą niegodziwości, moralnej degeneracji w duchu libertyńskiej filozofii. W Justynie nie ma miejsca na nadzieje, nie ma ani jednego pozytywnego bohatera, a główna bohaterka jest dręczona na sposoby jakie nie mieszczą się w głowie normalnemu(?) człowiekowi. Poza tym de Sade nie zadaje pytania gdzie był Bóg, dla niego Boga w ogóle nie ma, charakteryzuje się nawet nie ateizmem, a wręcz mizoteizmem.
W mandze natomiast po tak ponurych trzech pierwszych rozdziałach, w następnych autor ukazuje świat, postawy moralne już nie w tak jednoznacznie czarnych barwach – historia kliknij: ukryte więźnia którego córka trafia jako ofiara – w więzieniu niemal dochodzi do buntu, czy strażnik więzienny który próbuje uratować dziewczynę. Poza tym pewna kliknij: ukryte mała trucicielka i morderczyni ląduje jako ofiara (to też nie jest jednoznaczne w ocenie moralnej – kara za zbrodnie jest straszliwa). U de Sada żaden zbrodniarz, zdeprawowany libertyn nigdy nie zostaje ukarany – spotyka ich za to nagroda.
Życie jest piękne
W tym sensie – polecam marudom i malkontentom życiowym wszelkiej maści.
Nie poruszyło mnie aż tak
Wystawiam 8/10, bo ogólnie powinno na mnie wpłynąć, choć nie wpłynęło. Nie wiem po co miałam jakiekolwiek opory przed przeczytaniem tej mangi.
Bradherley no Basha
Ta manga to apogeum rozpaczy i okrucieństwa