Dogs: Stray Dogs Howling in the Dark
Recenzja
Twórczość Miwy Shirowa od dawna już była w Polsce znana za pośrednictwem „innych źródeł” (jak to kiedyś pięknie ujął Paweł Dybała). Brutalna, dobrze narysowana przemoc, przyprawiona odrobiną humoru, najwyraźniej zyskała w naszym kraju tyle uznania, że ostatecznie znalazł się wydawca gotowy na opublikowanie tej, nie takiej już nowej, mangi. Czy była to dobra decyzja, możecie się dowiedzieć, czytając recenzję główną, tu natomiast pozwolę sobie scharakteryzować polską edycję.
Tomik na pierwszy rzut oka prezentuje się bardzo dobrze: format 195 x 135 mm, większy od przeciętnej dla polskich wydań komiksu azjatyckiego, z miejsca nastawia pozytywnie, podobnie jak solidnie wykonana obwoluta. Dobre wrażenie podtrzymują kolorowe wstawki na wstępie i spis treści, ale dopiero kolejne strony pozwalają na wydanie werdyktu, że Waneko się postarało i wydało mangę na naprawdę wysokim poziomie. W Dogs nie znajdziemy bowiem większości błędów charakterystycznych dla polskich wydań komiksu japońskiego; próżno tu szukać przyciętych kadrów, obszerne marginesy pozwalają na wygodną lekturę, niemal wszystkie onomatopeje zostały nie tylko przetłumaczone, ale i całkowicie zastąpione polskimi odpowiednikami, a porządnie wykonana numeracja stron wywoła zachwyt osób przywiązujących wagę do szczegółów. Żadnych zastrzeżeń nie mam do druku, drobne do liternictwa – czcionka imitująca pismo ręczne na str. 7 nie jest łatwa do odczytania. Tłumaczenie jak zwykle trudno mi ocenić, mogę je natomiast pochwalić za język, jakim posługują się bohaterowie, daleki od ugrzecznionych dialogów, znanych z innych polskich wydań mang. Nie sądzę, abym musiał naprowadzać czytelnika na konkretne wulgaryzmy, ale pozwolę sobie zwrócić uwagę na jeden szczególnie sympatyczny przykład, zawarty w dodatku, mianowicie na „wkurwionego rozpierdalacza” ze str. 214. Dobrze, że tłumacz i wydawnictwo nie mają zahamowań w tym zakresie, oby tylko w kolejnych tomach wahadło nie wychyliło się zbyt mocno w drugą, „niegrzeczną” stronę.
Rozpisałem się, jak to znakomicie Dogs zostało wydane, teraz wypadałoby wspomnieć o wadach. Problem poleg na tym, że jedyne, co mogę zarzucić polskiemu wydaniu, to zbyt cienki papier. Jak wiele japońskich komiksów, Dogs pełne jest pustych białych przestrzeni; dla jednych (dla mnie na przykład) to wada, dla innych po prostu wyróżnik gatunku, ale konsekwencja jest taka, że drukując mangę, trzeba dać nieco grubszy papier. Czemu? Wystarczy spojrzeć na – przykładowo – str. 166, by zobaczyć druk przebijający przez biel do tego stopnia, że możliwe jest nawet przeczytanie tekstu z dymku na poprzedniej stronie. Poza tym jednym problemem i drobiazgami, o których wspomniałem wcześniej, Dogs wręcz emanuje wysoką jakością i można jedynie życzyć sobie, aby wszystkie mangi Waneko prezentowały podobny poziom.
Publikując Dogs, tak autor, jak i nasz rodzimy wydawca nie pożałowali czytelnikom dodatków. Na str. 203 otrzymujemy odautorskie posłowie (żadnych rewelacji w nim nie znajdziemy, zwykły drętwy tekst z podziękowaniami), bardzo ładną dwustronicową reklamę pierwszego tomu Dogs: bullets and carnage oraz wisienkę na torcie, czyli pierwsze jedenaście stron owej mangi. Trzeba przyznać, że przykładowe strony robią bardzo dobre wrażenie i dla kogoś, kto rozważa zakup, mogą być cenną wskazówką przy podejmowaniu decyzji.
Jako swego rodzaju ciekawostkę można potraktować znaczną ilość reklam. Zaliczyć do nich należy wyżej opisane fragmenty Dogs: bullets and carnage, a nadto na str. 219‑222 wydawca jeszcze raz (bardzo wielkimi literami) zareklamował kolejną mangę Miwy Shirowa, swój sklep i prenumeratę. W sumie spory fragment tomiku został przeznaczony na promocję, ale trudno to uznać za wadę, szczególnie że w tym przypadku reklama rzeczywiście może być pomocna.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 5.2013 |