Beast Master
Recenzja
Yuiko Kubozuka to całkiem zwyczajna siedemnastolatka pałająca miłością do zwierząt – niestety, całkowicie nieodwzajemnioną. Uciekają od niej tym prędzej, im bardziej ona chce się z nimi zaprzyjaźnić i dotyczy to nawet jej własnego kota. Któregoś wieczoru, kiedy Yuiko po raz kolejny jest zmuszona gonić za niesfornym mruczkiem, tajemniczy chłopak pomaga jej ściągnąć zwierzaka z drzewa. Nie mówi zbyt wiele i szybko znika w ciemnościach. Następnego dnia do klasy głównej bohaterki dołącza nowy uczeń – zgadza się, to nieznajomy z poprzedniego dnia. Nazywa się Leo Aoi i na całej klasie, jak również nauczycielach, robi wrażenie osobnika przerażającego za sprawą… no cóż, wyglądu typa spod ciemnej gwiazdy. Rzecz jasna nie zraża to Yuiko, która postanawia podziękować nowemu koledze za pomoc. Oczywiście okazuje się, że Leo to osoba bardzo przyjazna światu, jednak nieśmiała i zupełnie nieobyta w kontaktach z ludźmi – a to ze względu na wychowanie w dość ekstremalnych warunkach (bezludna wyspa i dzikie sawanny Afryki). Za to zwierzęta go kochają, co ostatecznie przekonuje Yuiko, że chłopak nie może być kimś złym. Leo jest wniebowzięty zyskaniem przyjaciółki, jednak cała szkoła aż huczy od plotek na jego temat. Ponoć dzień wcześniej ktoś podobny do Aoiego poważnie pobił kilka osób… Czyżby chłopak skrywał jakąś tajemnicę?
Wydawnictwo Waneko postanowiło pójść za ciosem i wydać kolejną po Dengeki Daisy mangę Kyousuke Motomi. Wybór tytułu moim zdaniem jest wyjątkowo trafny, to najlepszy prócz wspomnianej serii tytuł tej autorki. Jest też jedną z moich ulubionych mang shoujo, z bardzo ładnie przedstawionym romansem. Całość liczy tylko dwa tomiki, czyli w sam raz, by przedstawić ciekawą, spójną i kompletną historię, a przy okazji nie nadszarpnąć znacząco portfeli czytelników. W części pierwszej znajdziemy cztery rozdziały poświęcone perypetiom Yuiko i Leo – warto zauważyć, że każdy z nich stanowi na swój sposób zamkniętą całość. Wszystkie przedstawione wątki przybliżają nam, jak również samej Yuiko, postać Leo, chociaż nie poznajemy jeszcze historii jego przeszłości, która – jak na głównego bishounena przystało – jest oczywiście mroczna i niewesoła. Wydaje mi się, że postacie są największym atutem tego tytułu: może nie grzeszą inteligencją (co przyznaje sama autorka w jednej z ramek), ale budzą autentyczną sympatię i ma się ochotę im kibicować. Nie można ich nazwać realistycznymi, zwłaszcza Leo – chociaż jego zachowanie teoretycznie zostaje uzasadnione, cała historia jest mało prawdopodobna. Niemniej charaktery postaci są konsekwentnie prowadzone i po prostu dobrze napisane. Wyobrażam sobie, że główny bohater może budzić irytację w niektórych czytelnikach, co ma szansę mocno zaważyć na niekorzystnej ocenie całości – mnie jednak „kupił” od razu. Prócz głównej historii na końcu tomiku znajdziemy oneshot o tytule Fly – jest to krótka, ale całkiem sympatyczna historia o tym, że warto gonić za marzeniami. Niby nic specjalnego, ale cieplej się na serduchu robi podczas jej czytania. Prócz niego w tomiku znajdziemy tylko ramki odautorskie, a na koniec reklamy od rodzimego wydawcy.
Technicznie tomik nie odbiega od standardu wydawnictwa Waneko. Przekład jest w porządku, dostrzegłam tylko pojedyncze wpadki interpunkcyjne. Kwestie bohaterów brzmią naturalnie i chyba jedyne, co wzbudziło moje wątpliwości, to wypowiedź Morishity na stronie 145., gdzie zupełnie niepotrzebnie wciśnięto wulgaryzm: moim zdaniem po prostu niepasujący do postaci. Tak jak zawsze, okładka zabezpieczona została błyszczącą obwolutą – na początku jej projekt niespecjalnie mi się spodobał, ale ostatecznie wydaje mi się, że i tak prezentuje się on o wiele lepiej niż wydanie oryginalne czy amerykańskie. Numeracja stron jak zwykle kuleje, co bywa irytujące i utrudnia lekturę. Druk jest jak najbardziej w porządku – odpowiednio nasycony i wyraźny – zaś papier biały i dobrej jakości. Chociaż wewnętrzne marginesy są obecne w całym tomiku i ułatwiają lekturę, to niekiedy doczytanie dialogów może stanowić problem. Tak się złożyło, że mam w swojej kolekcji amerykańskie wydanie (wyd. Viz Media) Beast Mastera, które kupiłam ładnych parę lat temu, kiedy ukazanie w Polsce tego typu tytułu wydawało się zupełnie nierealne. Porównując tomik polski i amerykański zauważyłam niestety, że w naszym wydaniu strony są znacznie naruszone – co najmniej 3 milimetry mniej u dołu prawie każdej z nich to niestety norma, a często jest to widoczne również na bocznych krawędziach. Niby nie jest to dużo i w większości przypadków nie wpływa na odbiór całości – chociaż na przykład na stronie dwunastej po prawej stronie ucięto kawałek głównej bohaterki – jednak wydawnictwu z takim stażem po prostu nie godzi się zaniedbywać czegoś takiego. Ja wiem, że kwestia spadów drukarskich i tym podobnych rzeczy, ale skoro Amerykanie dali radę, to czemu nie my?
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 1.2014 |
2 | Tom 2 | Waneko | 3.2014 |