Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 3/10 kreska: 4/10
fabuła: 3/10

Ocena redakcji

3/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,00

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 10
Średnia: 4,2
σ=2,32

Wylosuj ponownieTop 10

HITOMI Tenkuu no Escaflowne

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 1996
Liczba tomów: 2
Tytuły alternatywne:
  • HITOMI – The Vision of Escaflowne
  • ローネ, メサイア・ナイト 天空のエスカフローネ
Gatunki: Fantasy
Widownia: Shoujo; Postaci: Księżniczki/książęta; Miejsce: Świat alternatywny

Vision of Escaflowne w wersji shoujo. Niezbyt udana próba innego spojrzenia na popularne anime.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Hitomi to prawie że przeciętna japońska nastolatka. Prawie, bo w odróżnieniu od innych dziewcząt w jej wieku, które widzieliśmy na stronach licznych mang, nasza bohaterka posiada pewną niecodzienną umiejętność. Nie, nie transformuje się w wojowniczkę o miłość i sprawiedliwość, nie ma prywatnego mecha lub gadającego kota. Potrafi za to wróżyć z kart, o co często zresztą proszą ją koleżanki. Podczas jednej z takich sesji Hitomi ma wizję – widzi zniszczone przez wojnę miasto i biegnącego przez nie chłopca. Chwilę później budzi się w gabinecie lekarskim, by dowiedzieć się, że straciła przytomność. Wracając do domu dostrzega na ulicy chłopca niemal identycznego z tym, którego zobaczyła w wizji. Nie jest to jednak typowe romantyczne spotkanie, bo chłopina nie dość, że jest dziwnie ubrany i uzbrojony w miecz, to jeszcze ledwo trzyma się na nogach, zaś na propozycję pomocy reaguje agresją. Hitomi stawia jednak na swoim i zabiera ledwo żywego chłopaka do domu. Dodatkową motywacją jest fakt, że na dłoni znajdy widnieje symbol identyczny z tym, jaki znajduje się na używanych przez nią kartach. Jakby zaś tego było mało, ranny jest dziwnie zainteresowany wisiorkiem Hitomi – pamiątką, jaką otrzymała od babci.

Następnego dnia, gdy Hitomi udaje się do szkoły, chłopak dogania ją, prosząc o naszyjnik. Kolejny raz o romantycznych scenach możemy zapomnieć, zwłaszcza, że ni stąd ni zowąd w tym samym miejscu pojawiają się kolejno: smok, jasnowłosy bishounen i latająca twierdza. Wszystko robi „zap!” i niespodziewanie Hitomi, w towarzystwie dwójki obcych mężczyzn, trafia do innego świata, na którego niebie… widać Ziemię. Niebawem dowiadujemy się, że znaleziony przez naszą bohaterkę chłopak to Van, ostatni potomek rodu władców królestwa Fanelii, które zostało zmiecione z powierzchni świata przez wojska imperium Zaibachu. Bishounen ma zaś na imię Allen i jest wysłannikiem państwa o nazwie Asturia (nie, to nie jest Hiszpania). Jego zadaniem jest, jak nietrudno zgadnąć, ochranianie naszej dwójki. Nie będzie to łatwe, bo Van, w gorącej wodzie kąpany, pragnie zemsty i dąży do niej, nie zważając na okoliczności. Najważniejsza w tym wszystkim jest Hitomi, a dokładniej – jej wisiorek, który ma być kluczem do potężnej mocy, zwanej „Escaflowne”. Mocy tej poszukuje imperium, ale i Van by nią nie pogardził…

Manga Yuzuru Yashiro nie jest adaptacją popularnego anime, a raczej dość luźną wariacją na jego temat, wykorzystującą znanych z telewizyjnych ekranów bohaterów, jednak wątek fabularny traktującą bardzo swobodnie. Przede wszystkim – jest to shoujo, o wiele bardziej bliższe Fushigi Yuugi niż oryginalnemu Vision of Escaflowne. Zdziwieni? Tak, dość szybko wokół Hitomi formuje się mały harem, zaś wszyscy męscy bohaterowie to również bishouneni. Znamienne, że jedyna postać kobieca (poza główną bohaterką), jaka przewija się przez karty mangi, czyli wysłanniczka cesarza Dunkirka, nie ma nawet swojego imienia. To już jasno sugeruje, kto miał być głównym czytelnikiem tej historii. Do tego dochodzi typowy dla mang shoujo rysunek – nie, żeby był niestaranny, ale jakoś nie pasuje on do świata balansującego pomiędzy feudalizmem a futurystyczną techniką. No i nie ma słynnych „escaflownowych” nosów.

Ktoś, kto oglądał wcześniej animowaną wersję Vision of Escaflowne, przeżyje pewnie niemałe zaskoczenie. Pytanie, które zapewne zada dość szybko, brzmi: „Gdzie są mechy?”. Tak, w mandze nie ma mechów. O Escaflowne gada się i gada, chęć posiadania jego mocy jest spiritus movens głównych bohaterów, ale samego mecha zobaczymy ledwie w kilku kadrach ostatniego rozdziału, w dodatku jako czysto statyczną dekorację, której rola ogranicza się do uzupełniania tła finałowego pojedynku. Na dodatek manga jest krótka – liczy raptem dziesięć rozdziałów zamkniętych w dwóch tomikach. Nietrudno zgadnąć, że w takich ramach raczej nie dałoby się upchnąć złożonej historii. Fabuła tutaj nie jest zresztą mocnym punktem. Rwie się, raz gnając do przodu, innym razem zatrzymując się w miejscu, bohaterowie biegają z jednego miejsca w drugie, często bez większego sensu. Szczerze mówiąc, w pewnym momencie robi się to nudne. Tym bardziej, że…

Choć HITOMI Tenkuu no Escaflowne jest mangą shoujo, doszukiwanie się w niej wątku romantycznego będzie skazane na porażkę. Między Vanem a Hitomi nie powstaje żadna głębsza więź, bohaterka służy głównie do ratowania jej z opresji, od czasu do czasu robiąc za podręczną przepowiadaczkę przyszłości oraz za wieszak dla naszyjnika, będącego kluczem do mocy Escaflowne. Reszta postaci krąży sobie na drugim planie, nie wnosząc do fabuły nic istotnego – poza może jedną, ale wspomnienie o tym bohaterze w recenzji byłoby zbyt dużym spoilerem. Jest jeszcze wspomniany wcześniej cesarz Dunkirk, jedyna chyba w całej mandze ciekawiej nakreślona postać – oczywiście bishounen, jak wszyscy. Reszta jest sztampowa, nudna i nieciekawa.

Właściwie całe poprzednie zdanie mógłbym powtórzyć, gdyby ktoś spytał mnie o opinię na temat całej mangi. Nie wiem, jaki pomysł przyświecał autorce podczas jej tworzenia. Jeśli to miało być shoujo – to wyszło słabe, nudne i nieciekawe shoujo, z praktycznie nieobecnym jednym z żelaznych motywów tegoż gatunku, jakim jest wątek romantyczny. Kogoś, kto sięgnął po mangę zachęcony anime, czeka srogie rozczarowanie, nie znajdzie tu bowiem żadnego z tych elementów, które intrygowały w anime – nawet nosy bohaterów wyglądają normalnie. O ile wiem, istnieje jeszcze jedna, znacznie bardziej wierna historii z anime i dłuższa mangowa adaptacja tej historii, jednak nie dane mi było się z nią zapoznać. Nie czuję się zatem na siłach polecać tej mangi komukolwiek – jest po prostu słaba i tyle.

Grisznak, 4 marca 2009

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Kadokawa Shoten
Autor oryginału: Hajime Yatate
Rysunki: Yuzuru Yashiro
Scenariusz: Shouji Kawamori