Nawiedzony dom
Recenzja
Sabat Obiga całkiem dosłownie ma piekło we własnym domu. Wszystkiemu winna ekscentryczna rodzina, przypominająca filmowych Adamsów. Państwo Obiga, a także ich dwie starsze córki, uwielbiają wszystko co mroczne, straszne i obrzydliwe. Ich rezydencja przypomina nawiedzony dom, a oni sami dekadenckie wampiry. Dla przeciętnego nastolatka, który marzy jedynie o ładnej dziewczynie i nie ma ochoty wyróżniać się w jakikolwiek sposób, to prawdziwy dramat. Biedny Sabat robi wszystko, by straszliwa prawda o jego rodzicach i rodzeństwie nie wyszła na jaw, kombinuje jakby się tu usamodzielnić i wynieść z domowego piekiełka, ale cóż, kochający bliscy nie mają zamiaru tak łatwo wypuścić z rąk jedynego męskiego potomka (czytaj: ulubionego obiektu mrocznych żartów)...
Ponieważ niedługo zostanie opublikowana recenzja główna Nawiedzonego domu, nie będę się zbytnio rozpisywać na temat fabuły, postaci oraz kreski. Dość powiedzieć, że nowa publikacja wydawnictwa Hanami to jedna z lepszych komedii, jakie miałam przyjemność ostatnio czytać – przy czym jest to komiks skierowany do wielbicieli zawiesistego i czarnego jak smoła humoru. Fabuła składa się z jednorozdziałowych scen z życia Sabata i jego rodziny, w dużej mierze skupiających się na nieudanych próbach znalezienia przez bohatera dziewczyny. Oczywiście główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest upiorna familia Sabata.
Wydawnictwo Hanami zdążyło już przyzwyczaić czytelników do wysokiej jakości publikowanych komiksów. Nie inaczej jest tym razem – od razu rzuca się w oczy efektowna antracytowa okładka, łącząca lakier matowy z błyszczącym, przy czym ten drugi pokrywa tylko niektóre elementy grafiki, co daje szalenie estetyczny efekt. Ilustracja zdobiąca okładkę nie różni się w żaden sposób od oryginalnej, także wszystkich zaniepokojonych różowym kolorem twarzy jednej z postaci uspokajam, że to miało tak wyglądać i nie wynika z błędu drukarni. Komiks (format A5) wydrukowano na dobrym jakościowo, śnieżnobiałym papierze, zachowując idealny kontrast czerni i bieli. Właściwą opowieść poprzedza strona tytułowa i spis treści, acz nie do końca rozumiem jego ideę, skoro strony nie posiadają numeracji. Nie mam natomiast żadnych zastrzeżeń do tłumaczenia czy zastosowanej czcionki. Dialogi są naturalne, inteligentne i napisane z polotem, co ma ogromne znaczenie, kiedy to głównie w nich zawarty jest humor. Nie dopatrzyłam się żadnej literówki, ani tym bardziej poważniejszych błędów. Nie czarujmy się, w porównaniu z mangami innych wydawnictw, publikacje Hanami wydają się raczej kosztowne, ale i jakość wydania stoi zazwyczaj na wyższym poziomie, a za jakość, jak wiadomo, trzeba odpowiednio zapłacić.
Nawiedzony dom to dobra inwestycja, która ma szansę przypaść do gustu zarówno damskiemu, jak i męskiemu gronu czytelników. Co prawda mamy niewielkie szanse się przestraszyć, ale już pośmiać, jak najbardziej. Odniosłam wrażenie, że obok Balsamisty, to jedna z najbardziej „przystępnych” dla przeciętnego miłośnika japońskiej popkultury mang wydanych przez Hanami. Zarówno osoby preferujące „ambitniejszą” rozrywkę, jak i zwolennicy opowieści lekkich i przyjemnych, nie powinni czuć się zawiedzeni lekturą dzieła Mitsukazu Mihary.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Hanami | 3.2012 |