Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

1/10
postaci: 1/10 kreska: 5/10
fabuła: 1/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 25
Średnia: 3,84
σ=2,89

Wylosuj ponownieTop 10

Ren-ai Shijou Shugi

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2003-2004
Liczba tomów: 8
Tytuły alternatywne:
  • Love's Supreme Principle!
  • レンアイ至上主義
Gatunki: Romans
Widownia: Shoujo; Postaci: Nauczyciele, Uczniowie/studenci; Rating: Nagość, Seks; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm, Trójkąt romantyczny

Ta oto manga ma Przesłanie przez duże P. Ale nie jest to „Uratujmy świat w imię miłości i sprawiedliwości!”. Teraz Przesłanie brzmi: „Hej, chodźmy wykorzystać seksualnie główną bohaterkę!”.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Mając jakieś jedenaście lat, Seri Nagakura uczęszczała na lekcje karate i sprawiało jej to wiele radości. Pewnego dnia, przebierając się przed treningiem, zapomniała założyć pod strój koszulkę. Podczas sparingu z synem mistrza doujo brzeg stroju leciutko się odchylił i biedny, niedoświadczony chłopiec zobaczył biust Seri, bardzo niewielki wprawdzie, ale zawsze. Następstwem tego była Trauma Szczątkowego Cycka: biedaczek rozkojarzył się i przegrał walkę, a potem nie mógł spojrzeć dziewczynce w oczy, bo najprawdopodobniej prześladował go widok jej nagiej piersi. Wraz z dostaniem się do szkoły średniej Seri porzuciła karate, doszła bowiem do wniosku, że jest to niezbyt dziewczęcy, odstraszający osobników płci męskiej sport, a ona chciała w końcu być normalną licealistką, plotkować z koleżankami o typowo kobiecych sprawach i – co najważniejsze! – mieć chłopaka. Ale cóż z tego, skoro karate wychodzi z niej na każdym kroku? Biedna dziewczyna nie może nawet iść na zwyczajny goukon, by okrutna Przeszłość z opaską z napisem „KARATE” na czole nie stanęła jej znowu na drodze. Na grupowej randce pojawia się bowiem nie kto inny, jak wspomniany wyżej chłopiec, Tamaki, teraz już wyrośnięty, wygadany i zabójczo przystojny. Drażni się on z Seri, żartuje i prowokuje, a jej sportowe nawyki co rusz wychodzą na jaw, przez co reszta męskiego towarzystwa określa ją słowami: „dzika”, „przerażająca” i w końcu wymyka się ukradkiem razem ze swoimi towarzyszkami. Następnego dnia Seri ma pretensje do chłopaka, bo nie chce już być „tą straszną dziewczyną” i wypomina mu, że nawet on zaczął jej unikać, od kiedy go pokonała. Tamaki odmawia dalszych wyjaśnień (no bo przecież nie powie jej, że podniecił się jej małą piersią i dostał traumy…), co ostatecznie wyprowadza bohaterkę z równowagi. Basta!, mówi, czas to rozstrzygnąć! Spotkajmy się na ubitej ziemi! Ekhem, przepraszam. W doujo, a nie na ubitej ziemi. Ale prawdą jest, że Seri wyzywa Tamakiego: jeśli wygra walkę, chłopak będzie musiał jej wyjaśnić, dlaczego kiedyś zaczął nagle jej unikać. Jeśli przegra… będzie musiała robić wszystko, czego on sobie tylko zażyczy. Innymi słowy – zostanie jego zabawką. Wynik walki nietrudno przewidzieć, nawet biorąc pod uwagę fakt, że Tamaki może używać tylko lewej ręki. W końcu chłopak trenujący codziennie zawsze będzie silniejszy i bardziej sprawny od dziewczyny, która jakiś czas temu porzuciła karate. Niestety, Seri nawet nie przypuszczała, że mówiąc „zabawka”, Tamaki miał na myśli taką z sex shopu.

Znaczące dla twórczości pani Minami jest to, że często zdarza jej się brać udział w różnych antologiach wraz z (nie)sławną Mayu Shinjo. Tytuły owych antologii brzmią zazwyczaj: Pierwsze seksualne doświadczenie w wieku lat siedemnastu, Miłość i seks i tym podobnie. Komentarz jest chyba zbędny. Zresztą jedną z najbardziej znanych mang tej autorki jest Mitsu x Mitsu Drops (Honey & Honey Drops), w której również mamy zabawę, ale tym razem w pana i służącą. Jednak wracając do Ren­‑ai Shijou Shugi – tutaj fabuła przedstawia się podobnie, tylko o wiele gorzej. W pewnym momencie przyszło mi nawet do głowy, że ta manga to po prostu hentai, które udaje, że nim nie jest. Nie zepsuję chyba nikomu niespodzianki (bo to i tak jest oczywiste), jeśli powiem, że Tamaki i Seri dość szybko zostają miłującą się całym sercem parą. I od tej chwili piętrzyć się będą przed nimi coraz to nowe i coraz to głupsze oraz bardziej irytujące problemy. Po tym, jak pokonali pierwszy z nich, zadałam koleżance naiwne pytanie: „Okej, to co oni teraz będą robili aż do końca ósmego tomu?” i w odpowiedzi usłyszałam: „Uprawiali seks”. Jak się okazało, była to najprawdziwsza prawda. Bohaterowie nie robią praktycznie nic poza tym. Mogą się wspólnie uczyć, pójść na randkę do baru karaoke, pracować w onsenie, cokolwiek, wszystkie czynności i tak są przerywane molestowaniem głównej bohaterki, które kończy się dzikim i namiętnym seksem. Chociaż nie, skłamałabym mówiąc, że na fabułę składa się tylko i wyłącznie seks. Jest jeszcze trochę Knucia i Wyjątkowo Wrednych Intryg oraz zawsze modny i popularny Motyw ZemstyTM. A wszystko to jest niezwykle bzdurne albo niesmaczne, bądź jedno i drugie. Jako ciekawostkę powiem, że postaci stojące po złej stronie Mocy i snujące nieustanne knowania co rusz wyciągają zza pazuchy przeróżne całkiem groźne trucizny, aż w pewnym momencie zaintrygowana zaczęłam się zastanawiać, skąd oni je biorą – czyżby włamali się do składziku brata herborysty Seweryna? Czekałam tylko na moment, kiedy bohaterowie zaczną czytać Kamasutrę, a potem padać jak muchy od zatrutych kart.

Dla pewnego urozmaicenia mangaczka od czasu do czasu do któregoś tomiku dołącza one­‑shot. Konkretnie są cztery. Dwa środkowe są całkiem znośne – nic nadzwyczajnego, banalne miłosne historyjki, ale można je przynajmniej przeczytać bez zgrzytania zębami. Niestety, pozostałe dwa dodatkowe rozdziały są tak żałosne, że nawet nie mam serca się nad nimi znęcać. Pierwszy opowiada o problemach pewnej pary, która nie może znaleźć sobie miejsca, by w samotności i spokoju uprawiać seks, więc szwenda się to tu, to tam, i jakoś im nie wychodzi. Ostatni one­‑shot, dotyczący jednego z bohaterów Ren­‑ai Shijou Shugi, jest po prostu obrzydliwy i niesmaczny. Trzeba chyba mieć naprawdę nie po kolei w głowie, żeby coś takiego wymyślić i narysować.

Samych bohaterów mangi można najogólniej i najkrócej określić jako bandę zboczeńców, psycholi oraz inteligentnych inaczej. Co prawda Seri na początku ma zadatki na całkiem udaną bohaterkę, potem jednak z tomu na tom staje się coraz bardziej beznadziejna – być może nieustanny seks z Tamakim działa na nią ogłupiająco. Najbardziej irytujące jest chyba to, iż z czasem zapomina o tym, że przez dobre kilka lat trenowała jednak karate, więc namolnego i napastującego ją faceta mogłaby zwyczajnie skopać, bo przecież nie każda postać, pojawiająca się w tej mandze, jest mistrzem tego sportu. Niestety, zamiast tego dziewczyna zazwyczaj staje się kolejną banalną, biedną i bezradną istotką, która bez swego Rycerza w Lśniącej Zbroi nie da sobie rady. Z kolei jeśli chodzi o bohaterów płci męskiej, to praktycznie każdy bez wyjątku myśli o Seri jak o rzeczy. Wyrywają ją sobie z rąk jak zabawkę i licytują jak dzieci: „Ona będzie moja, jak zrobię to!”, „A nie, bo będzie moja, jak zrobię tamto!”. Dodatkowo niezwykle sztucznie wypada to, że wszystkie postaci „przypadkowo” ciągle się spotykają, okazują się starymi znajomymi i kiszą we własnym sosie. Po przeczytaniu wszystkich ośmiu tomów z czystym sumieniem mogę przyznać się do szczątkowej sympatii żywionej do jednej i jedynej postaci – Sory, który pomimo początkowych „odchyłów” z czasem normalnieje, niestety również znika z kart mangi i pojawia się bardzo sporadycznie. Całą resztę bez skrupułów zapakowałabym do wora, który zawiązałabym na pięć supłów sznurem z przyczepionymi do niego ciężkimi kamieniami i wrzuciła do morza.

Że manga jest niezbyt interesująca, monotonna i monotematyczna, to już wiemy. Żeby jeszcze chociaż ładna była, to czytałoby się ją przynajmniej ciut łatwiej. Niestety, według mnie, kresce pani Minami, choć nie jest najgorsza, jeszcze trochę brakuje. Pomijając to, że na wielu kadrach oczy Seri są po prostu za duże, przez co dziewczyna wygląda nieco idiotycznie, głównym zgrzytem estetycznym były dla mnie głowy, które w przypadku bohaterów męskich są zbyt płaskie i szerokie, na dodatek ozdobione czuprynami przypominającymi peruki. Całkiem sympatycznie wypadają jednak postaci w formie super­‑deformed, ładnie prezentują się też okładki. Ale to nie wystarczy, aby kreska dostała ode mnie ocenę wyższą niż średnia. Widziałam sporo o wiele ładniejszych.

Dzięki Ren­‑ai Shijou Shugi dowiedziałam się pewnej ciekawej rzeczy – seks, a zwłaszcza taki dziki, jest genialnym lekarstwem na wszystko. Może okazać się cudownym antidotum na trucizny, nawet takie, po których oddychanie staje się praktycznie niemożliwe. Fenomenalnym wręcz remedium na traumę z dzieciństwa. Jedynym w swoim rodzaju sposobem na odreagowanie wewnętrznych stresów wywołanych patologiczną sytuacją w domu rodzinnym. Po prostu odkrycie na miarę naszego wieku! Już teraz współczuję wszystkim lekarzom, aptekarzom, producentom leków i psychologom, którzy niechybnie stracą pracę po ukazaniu się tej recenzji. Jedyna nadzieja w tym, że czytelnicy okażą się mądrzejsi i, kierując się rozumem oraz zdrowym rozsądkiem, nie tkną tej mangi nawet długim kijem. Bo mówiąc już poważnie – naprawdę nie warto.

Easnadh, 16 kwietnia 2009

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shogakukan
Autor: Kanan Minami