Komentarze
Tsubasa -RESERVoir CHRoNiCLE-
- Re: Uff, koniec : Karin91 : 29.03.2024 11:40:19
- komentarz : shokugana : 6.10.2013 18:25:20
- Ahhh.... : eureka : 24.04.2013 14:04:33
- Re: Uff, koniec : HolyCrom : 27.03.2013 19:40:03
- Uff, koniec : HolyCrom : 27.03.2013 18:20:57
- kocham. : Yue : 30.06.2012 15:53:42
- Re: hmm : amarlagoon : 10.04.2012 17:45:45
- Re: hmm : Aniko : 10.04.2012 17:32:29
- Re: hmm : amarlagoon : 9.04.2012 18:53:12
- hmm : Aniko : 8.04.2012 16:42:59
Bardzo fajni bohaterowie (Sakura i Mokona są moimi ulubieńcami) oraz fajne, pokręcone nieco relacje między Fai'em i Kuroganem (nie powtarzalne przezwiska, takie jak „Kuroppon, Kurorin oraz wiele innych), od których dostajesz ubawu oraz ta piękna więź między Sakurą i Syaoranem…
Kreska jest bardzo dokładna, staranna, subtelna i w ogóle taka ładna. Dodaje jeszcze więcej pozytywnych emocji po lekturze.
Tsubasa Reservoir jest pełny ciepła, dobra, cały zalany światłem i magią. Bardzo polecam ten tytuł, aby poczuć w środku to niepowtarzalne uczucie, że coś cię grzeje.
Ahhh....
Takiej fabuły świat nie widział. Tak pokręconej, zapętlonej, złożonej, a jednak niezwykle spójnej i przemyślanej… Jak się cieszę że ludzkie umysły potrafią tworzyć takie historie.
Czyta się tak łatwo… płynnie… dziś przeczytałam ostatnie 22 tomy… i ta cudowna kreska CLAMP.
Sakura, Shyaoran, Kurogane, Fay, Mokona… ta drużyna nie da się nie lubić.
Sięgnęłam po ta mangę z tego powodu, że chciałam wiedzieć co dalej się wydarzy po tym jak zakończyłam serię TV… no i wydarzyło się… duuużo się wydarzyło ;) Czasami można się pogubić w tym kto, kim, co, po co , gdzie, kiedy, dlaczego [...]?… Ale wszytko jest w miarę ciągle wyjaśniane i nie ma pozostawionych jakiś znaków zapytania… jedynie ciąg dalszy podróży Shyaorana, Fay'a, Kurogane i Mokony, która zaczyna się w ostatnim rozdziale.
Cóż… teraz muszę wziąć głęboki oddech, by mój umysł odzyskał spokój, gdyż wydarzenia tak wciągają, ze serce wyskakuje z piersi ;)
POLECAM, CAŁYM SERCEM, CIAŁEM I DUSZĄ POLECAM!!!
Uff, koniec
Początek mangi skromnie, klasycznie bym powiedział… początek wielkiej przygody w poszukiwaniu piór, ale potem…. akcja się tak pogmatwała że hoo hoo. Tak gdzieś od 3/4 może 2/3 całości zaczynają się schody. Motywy działań, kto jest kim…, coraz ciężej nadążyć i choć właściwie jest co jakiś czas wyjaśnienie cząstkowe i pod koniec wiemy właściwie znaczną większość, to wydaje mi się, że brakuje pewnego związku przyczynowo‑skutkowego miejscami.
XXXHolic nie jest tak potrzebny TRC jak TRC jest XXXHolic. Ta manga właściwie jest zrozumiałą w bardzo podobnym stopniu z przeczytaniem przygód Watanukiego, co z ich pominięciem, co nie znaczy, że xxxHolic nie jest ciekawy, bo jest wręcz przeciwnie.
Teraz może trochę spojlerów:
kliknij: ukryte Nie rozumiem, po co sama podróż się rozpoczęła. Owszem, Sakura potrzebowała swoich piór żeby przeżyć, ale jak widać z treści mangi, nie potrzebowała ich wszystkich, więc po co było zbieranie ich „mimo wszystko”.
Być sobie samemu ojcem, nieźle pojechali z Syaoranem ;P
Wspomniany wcześniej związek przyczynowo‑skutkowy, czy też jego brak, coraz silniej był widziany od wydarzeń w tym kraju od książek, tam gdzie poznaliśmy przeszłość Kurogane. Jeszcze niby wszystko ok, ale od tego momentu zaczyna się całość zmieniać, z w pewnym rodzaju sielanki, do poważniejszej lektury. Potem Japonia, Tokio, świat kwaśnych deszczy… świat będący jednocześnie Krajem Clow. Skoro tyle kłopotów dostarcza podróżowanie w czasie, cofanie się w nim, to dlaczego za cenę przekraczania wymiarów, gratis otrzymali możliwość podróży w czasie i zmieniania wydarzeń?
Wydarzenia bez początku… Pióro Sakury było potrzebne do powstania Kraju Clow, ale powstało dopiero w tym kraju.
W którym momencie w końcu Syaoran był tym więźniem Króle Demonów? Z jego opowieści wynikało, że cofnął się w czasie, a jednak mimo wszystko był w tym więzieniu i nie był jednocześnie, nic nie rozumiem.
Szkoda, że koniec jest tak zagmatwany, bo stał się zupełnie nieczytelny i choć interesuję się nawet bardzo podróżami w czasie, zagadnieniami paradoksów, to tutaj zespołowi Clampa nie do końca się udało uwiarygodnić jakkolwiek zaistniałe wydarzenia i choć częściowo je wyjaśnić, od tak jest i nie wiadomo czemu…
Oj, można by jeszcze dużo pisać, ale już kończąc. Najbardziej podobał mi się Kurogane. Od początku do końca postać jednomyślna, najbardziej stanowcza i opanowana mimo drobnych sprzeczek z Fay. To on od początku był najbardziej ludzką postacią, z którą najłatwiej mi było się jakoś utożsamić, choć nie jestem mistrzem szermierki ;)
Całość mimo wszystko oceniam wysoko, bo jednak sam pomysł takiej crossowej mangi mi się podoba, polubiłem bohaterów i akcja jednak była wartka :)
kocham.
10/10
hmm
Ale co do samej mangi i historii… Bardzo mi się podobała, co jest dość dziwne, jako nie że jestem fanką shoujo, ale to po prostu niesamowita manga. Nie żałuję ani chwili na nią poświęconej.
Polecam, naprawdę polecam!
I moi ukochani bohaterowie – od początku Fay, no i wampirze bliźniaki. Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że Kamui był tak bardzo, bardzo, bardzo podobny do Leloucha z Code Geass? ;)
Żesz ten CLAMP z crossoverami xD
Cieszy mnie fakt, kliknij: ukryte że nikt nie postanowił się patetycznie poświęcić ani nic takiego. I niech żyją otwarte zakończenia :D
Tsubasa a xxxholic
A ja napiszę tak
Trochę razi ten nowy styl Clampa – wysokie, chude postacie z powydłużanymi kończynami, ale bardzo szybko idzie się do tego przyzwyczaić, skupiając się później już przede wszystkim na fabule.
Początkowo akcja dzieli się na wątki(światy), które po sobie następują – coś zaczyna się w jednym świecie i w tym samym się kończy (nie licząc relacji między bohaterami), dopiero po Tokyo następuje ciągłość. Ale nic w tym złego, czytelnik jest zafascynowany przygodami związanymi ze zdobywaniem piór, by później się dowiedzieć, że wogóle o to nie chodzi, co jeszcze bardziej zaciekawia. Akcji jest dużo, mnóstwo zagadek, mało statyczności kliknij: ukryte (chociaż w Infinity jej nadmiar i dłużyzny trochę denerwowały).
Tak jak napisałam wcześniej, postaci idzie szybko polubić, aż żal się z nimi żegnać kończąc lekturę. Przyprawiona komediowymi zagrywkami czasem niemal rozbawiała mnie do łez, szczególnie Fay i Mokona.
Ale przyznać muszę, że pod koniec akcja tak się gmatwa, że nie sposób związać koniec z końcem. Myślę, że po prostu chodziło o to, by nie powtarzać schematów, czegoś, co sprowokowało by czytelnika do myśli „ale coś takiego już było!” żeby, po prostu, się nie zawiódł po tylu tomach. Myślę, że wyszło nawet nieźle, ale jednak nie niesamowicie jak wszyscy oczekiwali. Mimo to, ta manga jest moją ulubioną i mimo nielicznych minusów raczej na dłuuugo nią pozostanie. :)
Naprawdę polecam wielbicielom magicznych przygód!
zakonczenie
Może być
i dobre i złe
Nie oczekiwałam czegoś cudownego (nie jestem fanką CLAMPa), więc początek bardzo mnie nie załamał – ot sympatyczna całkiem przygodówka, nie znowu jakoś górnolotna, ale zabawna (a na pewno lepsza od serii TV, więc nie jest źle). Potem, muszę się przyznać – czytałam ją z zapartym tchem. Odkąd się zaczynamy dowiadywać o przeszłości bohaterów, a nie koncentrujemy się tylko na kolejnym piórze, w kolejnym świecie, manga przeżywa swój wzlot i trudno było mi się oderwać, ale w pewnym momencie (cieszę się że nie tylko ja, jak wnioskuję z innych komentarzy) zaczęłam czytać po 2 razy tą samą stronę i co chwila starałam się uporządkować to co już wiem, ale przede wszystkim zastanawiałam się 'ale o co tu w ogóle chodzi??' kliknij: ukryte Wiem, to zabrzmi jakbym była jakimś debilem, ale w momencie kiedy były 2 Shaorany i Sakury to jeszcze dawałam radę, ale jak zaczęli się przenosić w czasie i przestrzeni stając się własnym ojcem/synem czy kimś tam jeszcze… Trochę mnie to przerosło. W rezultacie ostatnie 30 do 50 rozdziałów czytałam z otwartymi ustami czując jakby Panie Autorki nieźle straciły kontakt z rzeczywistością. Dodajmy do tego że 'ich świat' był wyjątkowo słodki, heroiczny i sztuczny (bo taki właśnie klimat panuje pod koniec mangi). Nagle wszyscy się poświęcają dla wszystkich i tylko czekać aż nasza kochana Sakura‑chan zrobi 'purifying' całemu światu… kliknij: ukryte (albo najlepiej 2 Sakurki!)
Mimo że zakończenie jest spartaczone do (chyba) granic możliwości, to jednak manga jest warta poświęcenia jej czasu. Skończyłam ją, bo nie znoszę zostawiać rzeczy w pół drogi, ale przecież nie każdy musi mieć taką samą cechę ^^
Radzę skończyć czytać kiedy jesteś na etapie lekkiego szoku, że to co Ci się podobało, właśnie idzie na manowce i już wiesz że będzie gorzej – nie ma co się torturować, a za dużo nie stracisz (chyba że lubisz ckliwe i pełne patosu sceny, ale to już inna historia)
Zgadzam się, manga straciła swój urok, pod koniec zrobiła się całkiem monotonna i nudna. Gdybym teraz recenzował TRC, z pewnością dostałaby sporo niższą ocenę.
W dalszym ciągu polecam jednak doczytać do momentu, w którym kliknij: ukryte bohaterowie zjawiają się w świecie Clow. O dalsze wydarzenia można spytać któregoś z czytelników, a i tak nic się nie straci. Z tym, że epilog radzę przeczytać samemu. ;p
Ta manga jest skończona...
Tak, jak kiedyś polecałem ludziom tę mangę, teraz nie polecam nikomu, poza wielbicielami CLAMP‑a.
moje sugestie
Początkowe tomy zbyt przesłodzone i szybko zauważa się ich schematyczność (nawet przeboleje to, że w każdym świecie zaprzyjaźniają się z tymi samymi postaciami, ale, o rozsądku! – dlaczego te postacie mają te same charaktery, osobowości, skoro żyły w zupełnie innych światach i nawet ich fizyczne aspekty powinny się różnić. Przez to każdy świat to jedynie kopia poprzedniego z innym tłem.
Ale jednak, skoro dotarłem do połowy, to coś w tym musiało być. Możliwe, że kreska, która mi się spodobała, albo moja zawziętość i to, że dalej będzie lepiej.
Prawda, że połowy aktualnej objętości mangi, fabuła staje się o wiele ciekawsza, ale ja podałbym tu już rozdział 90. Historia Kurogane była pierwszą rzeczą która mnie w tej mandze jakoś poruszyła i zapadła w pamięć, a na pewno nie zaliczyłbym jej do sielankowej i schematycznej części TRC.
Na koniec wypadałoby powiedzieć, że ostatnie chaptery to porażka, o wiele gorsza od schematycznych pierwszych tomów, bo jeśli tamte nie miały bogatej fabuły, to z mojego punktu widzenia, te ostatnie nie mają jej wcale. Bezsensowny zlepek wydarzeń to nie fabuła.
Może zabiorę się za dokończenie mangi, gdy zostanie wydana całość. W obecnej chwili, stanąłem gdzieś przez rozdziałem 200 i nie mam zamiaru czytać dalej aby tylko zepsuć sobie opinię o mandze.
Cesarstwa chińskiego? Czytałam tą mangę wiele razy i ani razu nie razu nie znalazłam świata podobnego do Chin. Jeśli chodzi ci o Koryo, to zapraszam do lektury mangi pt. „Shin‑shunkaden”.
Cóż… Ta część mangi to po prostu przygodówka, która niewiele wnosi do głównego wątku fabularnego. Jest to po prostu sympatyczne „wprowadzenie” do tego, co ma się wydarzyć.
A czy wątek z Kero nie występował przypadkiem tylko w anime? Pytam z ciekawości, przepraszam jeśli się mylę.
Przepraszam także za swoje „niedopatrzenia”, napisałem to, co myślę o tym tytule – na przyszłość postaram się być nieco bardziej obiektywny.
Po pierwsze: Pierwsza setka rozdziałów to nudy. Właściwie można powiedzieć że do momentu kiedy grupa trafia do Tokio prawie nic się nie dzieje.
Po drugi: Wszystkie Sakury i Syaorany, robią wrażenie nędznych kopi swoich odpowiedników z CCS. Tam Sakura i Syaoran byli fajną, całkiem sympatyczną parą, a co zabawne wydawali mi się bardziej skomplikowani niż ich starsze wersje z TRC. W TRC na początku relacje pomiędzy Sakurą i Syaoranem (klonami) były zbytnio sielankowe, oboje byli miłymi, dobrymi, szlachetnymi (tu wstaw pasujący superlatyw) osobami, przez to ich związek robił wrażenie swatania Mary Sue z Garym Stu. Razem czy oddzielnie żadne z nich nie było ciekawe. Sakura zaczęła wykazywać jakiś potencjał na stanie się bardziej interesującą postacią po wydarzeniach w Tokio, ale szybko zniknęła potem ze sceny i nic z tego nie wyszło. Syaoran w swojej niezmiennej dobroci był niesamowicie nudny, potem się to zmieniło ale to było tylko przejście z jednej skrajności w drugą. Z typowymi wahaniami, jeśli w grę wchodziła Sakura.
Syaoran i Sakura (ci prawdziwi) nie przedstawiają się ani odrobinę lepiej i wzbudzili we mnie żadnej sympatii w stosunku do nich. Tak samo jak w przypadku klonów ich historia była kawaii, ale nieciekawa.
Po trzecie: Nadmierne wykorzystywanie niektórych motywów. Patrzenie jak każda „następna” rewelacja to w zasadzie powtórka poprzednich, zaczyna być w pewnym momencie mocno irytujące.
W zasadzie TRC czytam tylko dla bohaterów pobocznych, którzy wyszli lepiej.
Z tych postaci najbardziej polubiłam to Fay, Kurogane, Yuuko, Watanuki ten ostatni co prawda rzadko się pojawia w TRC. Mogłabym dorzucić jeszcze Clow Reeda, lecz jego polubiłam już w CCS.
Hmm...
Zaczynając od tego, że przez pierwsze 100 rozdziałów prawie nic się nie dzieje – ot, tak mogliby zbierać pióra w nieskończoność (na szczęście spora część światów – nie mylić z wydarzeniami w danym świecie, mi się podobała; z mocno podkreślonym wyjątkiem Han‑shin i „króliczarni” – to ostatnie było, jak dla mnie, przegięcie). W zasadzie jest to wtedy przygodowa komedia romantyczna.
Później jest dużo lepiej – wydarzenia nabierają sensu (inne znowu je tracą), kolejne elementy układanki zostają odkryte, a to wszystko jest „podbite” ciężkim i poważnym klimatem.
Jako że od początku polubiłem „Tsubasę”, jeszcze jakieś 35 rozdziałów temu (okolice 185.) oceniłbym ją na 9, ale kolejne wydarzenia zaczęły mnie denerwować. Autorki za bardzo do serca wzięły sobie zagmatwanie fabuły, a ilość Syaoranów, Sakur, ich wcieleń, kopii, oryginałów i stosunków między nimi, sprawia, że w ogóle „niewiele poza tym widać”. Panie z grupy CLAMP za wszelką cenę postanowiły „upiec dwie pieczenie na jednym ogniu” – żeby był sens (w tej gmatwaninie ciężko go znaleźć, nie mówiąc już o jego „prezencji”) i powyciągać z rękawów wszystko to, co tam dotychczas jeszcze trzymały.
Wprawdzie manga się jeszcze nie skończyła (choć to już raczej kwestia rozdziałów), ale… kliknij: ukryte wielka tajemnica Feia okazuje się banałem, a samo starcie z „głównym złym” (i moją ulubioną postacią tej serii) jest, moim zdaniem, żałosną karykaturą. Od początku widziałem, gdzie to zmierza i jak się to skończy.
Im bliżej końca tym bardziej autorki niszczą to, co w poprzednich dziesiątkach rozdziałów, zbudowały. A moja ocena spada – realnie rzecz biorąc dałbym 7, ale ponieważ lubię ten tytuł – daję 8.
TRC
Tsubasa -RESERVoir CHRoNiCLE-