Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 3/10 kreska: 2/10
fabuła: 3/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 7
Średnia: 5
σ=3,82

Wylosuj ponownieTop 10

Karo$hitsuji

Pierwsze polskie doujinshi do Kuroshitsuji, czyli dlaczego Grella, Williama i Undertakera powinno się wsadzić do oddzielnych klatek i nigdy z nich nie wypuszczać.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Teukros

Recenzja / Opis

Zrobienie satysfakcjonującego doujinu do mangi takiej jak Kuroshitsuji wbrew pozorom może okazać się całkiem dużym wyzwaniem. Po pierwsze – fabuła, po drugie – kreska. Fabuła w oryginale ostatnimi czasy stoczyła się trochę (zombiaki na „Titanicu”, hura!), ale kreska Yany Toboso jest bardzo dopracowana i nawet biorąc poprawkę na indywidualne style rysowników, zwyczajnie poniżej pewnego poziomu nie wypada schodzić. Tymczasem na naszym rodzimym rynku ukazał się ostatnimi czasy pierwszy oficjalny polski doujin do Kuroshitsuji, zatytułowany Karo$hitsuji. Le Chat Noir, autorstwa Anny Marii Sutkowskiej, znanej szerzej jako Vanitachi. Nie mam pojęcia, czy autorka stawiała sobie jakąkolwiek poprzeczkę, czy zwyczajnie chciała dać ujście natchnieniu oraz dobrze się bawić – moim zdaniem raczej to drugie. Tym niemniej zdobędę się na czyn bezczelny i omówię Karo$hitsuji także pod względem tej poprzeczki. Z dwóch powodów.

Pierwszym powodem jest to, że tak wypada i taki mam zwyczaj. Lubię, żeby recenzja była pełna, w miarę moich skromnych możliwości. Drugi powód jest taki, że czytając Karo$hitsuji, najzwyczajniej nie „załapałam fazy” – mówiąc wprost, nie miałam zielonego pojęcia, co się tam dzieje. Najpewniej dlatego, że nie siedzę w polskim fandomie Kuroshitsuji, chociaż z mangą i fandomem ogólnym jestem raczej na bieżąco. Dlatego też z niejakim trudem przychodzi mi opisywanie i ocenianie żartów i nawiązań, których w osiemdziesięciu procentach nie rozumiem, bo nie jestem w temacie. Fabuła doujinu, o ile taka gdzieś tam jest, prezentuje się dla mnie dość chaotycznie, nawet biorąc pod uwagę, że przedstawione wydarzenia są epizodyczne już z samej definicji. Zaczyna się od powszechnego i naprawdę poważnego problemu – Bogom Śmierci skończyła się kasa (osobiście motyw ten darzę dużym sentymentem szczególnie, że William jako postać jest niezwykle podobny do Tatsumiego z Yami no Matsuei), tak więc William, Undertaker i Grell (głównie Grell, niestety) chcą coś z tym zrobić. Następnie przechodzimy do drugiej historii, której początkowym wątkiem głównym jest pomysł Grella na zdobycie serca Sebastiana (genialny w swej prostocie), ale potem robi się z tego chaos (z każdą stroną coraz bardziej chaotycznie chaotyczny), dzielnie wspomagany przez radosną twórczość autorki.

Radosna twórczość zdominowała też najwyraźniej stronę techniczną komiksu. Jak by to ująć w delikatny sposób? Już wiem. Jakie. To. Jest. Krzywe. Udane kadry można policzyć na palcach jednej ręki. Twarze postaci zwyczajnie straszą, w zależności od strony i kadru są albo spłaszczone i wydłużone, albo zbyt szerokie, albo kanciaste jak jasny szlag. Konsekwencję da się dostrzec tylko w jednym aspekcie – krzywości. Zdaję sobie sprawę, że Vanitachi rysuje od dłuższego czasu, na dodatek dużo i często, a jednak poziom poprawy jej kreski można chyba porównać do Mayu Shinjo, u której po tylu latach tworzenia oznaki poprawy są ledwo widoczne.

Przeglądając karty Karo$hitsuji odniosłam też wrażenie, że autorka nie do końca opanowała operowanie rastrami. Cóż, raster dobra rzecz, białe kartki z paroma czarnymi kreskami zazwyczaj nie wyglądają dobrze, ale nie należy przesadzać w drugą stronę. Tymczasem w doujinie jest ich zwyczajnie dużo, zostały wciśnięte wszędzie, gdzie tylko się dało. Zwiększa to wrażenie chaotyczności, a dodatkowo wywołuje uczucie przytłoczenia. Na uwagę stanowczo zasługują natomiast wewnętrzne strony okładki, inspirowane pracami Alfonsa Muchy, utrzymane w żółto­‑białej kolorystyce z dodatkiem czerni.

Tym niemniej, na tle ogółu doujinów Karo$hitsuji, chociaż prezentuje się nieciekawie, nie szoruje jednak tyłkiem po dnie. Może jestem zbyt wymagająca, ale dotąd nie udało mi się napotkać fanowskiego komiksu Kuroshitsuji z satysfakcjonującą mnie kreską, zwyczajnie za bardzo podobają mi się rysunki Yany Toboso. W tym aspekcie praca Vanitachi stanowczo ma pewne braki; natomiast tym, czym zdecydowanie góruje nad większością doujinów do Kuroshitsuji, jest podejście do fabuły. W przeciwieństwie do masy opowieści pełnych tak zwanego „angstu”, shotaconu, mniej lub bardziej durnych, ale wciąż traktowanych niezwykle poważnie (co wywołuje dość groteskowy efekt) wątków yaoi/shounen­‑ai, opierających się na czystym PWP (akronim od „Plot? What Plot?” dający się przetłumaczyć jako „Fabuła? Jaka fabuła?”, ewentualnie „Mniejsza o fabułę, niech oni już idą do łóżka, hop siup!”), Anna Maria Sutkowska postawiła na aluzję i zabawę z czytelnikiem. Widać to wyraźnie już po rzuceniu okiem na okładkę – tytuł „Karo$hitsuji” pochodzi od słowa „karoushi”, oznaczającego śmierć z przepracowania. Dodatkową podpowiedzią może też być podawana przez Sebastiana na tacy puszka Campbella, znana z pracy Andy’ego Warhola, jako że pop­‑art żywił się tym, co związane z mediami i popularne, nie traktując przy tym sztuki poważnie, a raczej bawiąc się nią.

Samo wydanie prezentuje się efektownie. Miękka, błyszcząca okładka przyciąga wzrok i jest przyjemna w dotyku. Jakość druku wewnątrz także jest bez zarzutu. Jedyna uwaga, jaka nasuwa mi się na myśl, dotyczy doboru czcionki, którą napisane są dialogi – Comic Sans to najpaskudniejsza ogólnodostępna czcionka, jaka istnieje i każda, dosłownie każda inna byłaby lepsza. Ale to moje zdanie, nie każdy musi się z tym zgadzać. Trochę żal jednak, że produkt, którego „opakowaniu” poświęcono tyle czasu i wysiłku, „zawartościowo” jest dość marny. Ale wszystko do naprawienia w przyszłości: polski rynek doujinów jest na razie mały i biedny, a zapał i upór, jaki prezentuje między innymi właśnie Vanitachi, może mu tylko wyjść na dobre.

Czytając Karo$hitsuji cały czas głowiłam się, do kogo właściwie skierowana jest ta manga. Wniosek końcowy, być może niezbyt przyjemny, był taki, że chyba do ludzi znających autorkę, jako że, jak już wspominałam, ja „przekazu” zawartego w komiksie nie zrozumiałam, chociaż z twórczością Yany Toboso jestem dość obeznana. Co do fanów Kuroshitsuji nie jestem już taka pewna, a cała reszta raczej powinna sobie darować.

Easnadh, 29 sierpnia 2011

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Anna Maria Sutkowska
Autor: Anna Maria Sutkowska

Wydania

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Anna Maria Sutkowska 4.2011