¡Viva la FIFA!
Recenzja
Licealna drużyna piłkarska z brazylijskiego liceum Todos os Santos to zbieranina dość przypadkowych chłopaków, z których każdy jakoś tam zna się na kopaniu piłki, ale ze współpracą nie idzie im najlepiej. Bramkarz drużyny, Jurek Kos (z pochodzenia Polak) ma wrażenie, że odstaje od reszty, członkowie drużyny kłócą się, a nowy nabytek, Zoran Mihajlović, zamiast wprowadzić do zespołu nową energię, prowokuje kolejne konflikty. Chyba tylko trener, Milan, ma jakiś pomysł, jak z tej całej bandy uczynić sprawnie grającą drużynę, jednak od teorii do praktyki droga jest daleka. Na dodatek półświatek przestępczy Rio de Janeiro także interesuje się piłką nożną.
Mang sportowych właściwie nie czytam, anime o podobnej tematyce omijam zwykle szerokim łukiem, a pierwszy tomik ¡Viva la FIFA! trafił w moje ręce niejako przez przypadek. Historyjka o grupie nastolatków z Rio de Janeiro, grających w jednej drużynie piłkarskiej, nie była zatem opowieścią, o jakiej marzę. Podchodziłem do niej nieufnie, manga odleżała swoje na półce, czekając na właściwy moment. Kiedy jednak wziąłem się za czytanie, poszło mi szybko, co uznać można za plus, zważywszy, że już z racji głównego tematu trudno uznać mnie za przedstawiciela grupy docelowej. ¡Viva la FIFA! obraca się w klimatach bliskich tytułom z gatunku shounen. Od jedynego znanego mi tytułu piłkarskiego, jakim jest Kapitan Tsubasa, różni się dużo bardziej dynamiczną akcją i bardziej równomiernym rozłożeniem akcentów między wydarzeniami na boisku i poza nim.
Pewną słabością ¡Viva la FIFA! jest mnogość postaci. Na początku większość z nich sprawia wrażenie dość podobnych i bezbarwnych, w zasadzie tylko Zoran i Jurek jakoś tam zapadają w pamięć, a dopiero z czasem dowiadujemy się o pozostałych bohaterów czegoś więcej. Za mało tego jednak na razie, by ocenić mangę jako całość, zwłaszcza że mamy do czynienia dopiero z pierwszym tomem. Pochwalić można za to podejście do tematu sportowego – nie przytłacza on czytelnika i nawet osoby niemające zbytniego pojęcia o tematyce piłki nożnej nie będą miały problemu z lekturą ¡Viva la FIFA!
Gorzej jest z jakością wydania. Jako manga wydana własnym sumptem autorki, ¡Viva la FIFA! nie prezentuje podobnego poziomu, co tytuły publikowane przez wydawców komercyjnych. Komiks ma format zeszytowy. Miękki papier na okładce, średniej jakości druk, w wielu miejscach nazbyt ciemne rastry – cóż, luksusem nazwać tego nie sposób. Sama okładka też nie przyciąga szczególnie wzroku. Co do zawartości – rysunek nazwałbym nierównym, zdarzają się strony całkiem niezłe, są jednak i takie, które moim zdaniem nie powinny pójść do druku. Niepotrzebnie w kilku miejscach autorka posiłkuje się zdjęciami – robi to rzadko, przez co takie kadry są bardzo widoczne i kłują w oczy. Niedopatrzeniem jest także brak numeracji stron. Ostatnie sześć kartek to dodatki – informacje o bohaterach, wyjaśnienia dotyczące Brazylii i piłki nożnej, galeria fanartów i kilka słów od autorki.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Agata Sutkowska | 6.2011 |
2 | Tom 2 | Agata Sutkowska | 5.2012 |