Azel Seimaden
Recenzja
Zachęcony recenzją redakcyjnego kolegi („podręcznikowo słabe” mangi nie trafiają się w Polsce tak często) przy pierwszej nadarzającej się okazji zaopatrzyłem się w egzemplarz Azel Seimaden. Cóż, jako że recenzja główna dosyć dobrze oddaje moją opinię na temat tego komiksu, pisanie alternatywnej mija się z celem, ale kilku słów o wydaniu – czemu nie.
Jak twierdzi samo wydawnictwo, Azele mają tendencje do rozklejania się, ale przynajmniej mój egzemplarz, mimo że z 1. wydania z 2005 roku, trzyma się całkiem nieźle i wieku po nim nie widać. Czytelnika wita cienka, ale dobrze wykonana obwoluta z zupełnie koszmarną ilustracją na pierwszej stronie. Proporcje przedstawionego na niej Rodricka są zabójcze: talia niewiele grubsza od ramienia, mackowate łapy sięgające grubo za kolana i w rzeczy samej coś, co wygląda jak spuchnięty biust. Na szczęście dalej jest już lepiej. Na pierwszej stronie tomiku znalazła się kolorowa ilustracja, później dwie strony tytułowe, a dalej już właściwy komiks. Tłumaczenia nie ocenię (acz negatywne wrażenie wywarło pozostawienie japońskich onomatopei), redakcyjnie jest przeciętnie – kilka literówek i jedna większa wpadka w zdaniu „Pokarzesz mi swoją nagą, zwęgloną postać” na str. 67. Ciekawostką niespotykaną w innych mangach jest brak spisu treści. Numeracja stron pojawia się natomiast na tyle często, że jest do czegoś przydatna.
Tomik dzieli się na dwie zasadnicze części – zajmujący mniej więcej jedną piątą prolog z nieszczęsnym oszustem i pseudoazelem Lulubem w roli głównego antagonisty i o wiele dłuższą właściwą historię, skupiającą się na Rodricku, Hildzie i – w dalszej części – władcy demonów Lauresie. Kilka stron pod koniec poświęconych zostało na „dodatek specjalny”, w którym to You Higuri opisuje problemy, jakie wynikły z przypadkowego przypalenia pierwszej wersji owej kolorowej strony, którą mieliśmy okazję podziwiać na początku tomiku. Ostatnie siedem stron to reklamy skupiające się na Saiyuki.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że bardziej niż w przypadku jakiejkolwiek innej mangi autentycznie doszło tu do zmarnowania dobrego papieru i pracy tłumaczeniowo‑redakcyjnej, które z większym pożytkiem można było wykorzystać na właściwie każdy inny projekt firmowany przez Waneko. Można jednak przypuszczać, że wydając recenzowany komiks, wydawnictwo zdobyło istotne w branży doświadczenie i to chyba jedyna zaleta, jakiej można dopatrzyć się w Azel Seimaden.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Azel Seimaden | Waneko | 12.2005 |