Komentarze
Saga Winlandzka
- Re: Slabo : tamakara : 17.02.2024 11:22:54
- Re: Slabo : Warmupek : 17.02.2024 08:44:26
- Re: Slabo : tamakara : 30.11.2022 10:54:36
- Slabo : Berserko : 28.11.2022 11:45:02
- Re: Polskie wydanie. : Sayourei : 22.10.2019 01:52:48
- Polskie wydanie. : Ariel-chan : 31.01.2017 14:50:28
- komentarz : tamakara : 27.11.2015 14:00:32
- komentarz : kuroioni : 29.09.2013 02:16:39
- Farmland Saga FTW : Lenneth : 20.01.2013 04:14:22
- majstersztyk : Mayissa : 30.09.2012 12:45:45
Slabo
Polskie wydanie.
Co do wydania… Heh. No tłumaczenie „by” Hanami kulawo‑koślawe z błędami, ale takie… powiedziałabym… do przeżycia? Trudno mi porównywać, bo poza jakimś jednym tomikiem od nich, którego ani nie pamiętam, nie mam nic i tylko recenzje czytałam, jak bardzo było „źle”. Trochę błędów interpunkcyjnych (tu zbędny przecinek, tam zbędny) i mało zrozumiałych zdań.
Najbardziej jednak mnie zabiły te błędy na okładce. Przed kupieniem nie zauważyłam, bo w 90% nie patrzę na okładki, bo po co? xD
Cytuję, Wikingowie blablabla, coś tam i:
„Jednym z nich jest Thorfinn, syn Thorsa. Mimo swojego młodego wieku, rzadko kto może z nim się równać w walce”.
No z tego zdania wynika, że „w młodym wieku” jest „rzadko kto”, a nie Thorfinn. Powinno być coś w stylu „Mimo młodego wieku (Thorfinn) jest niepokonany w walce”. Już nie mówię, że w ogóle przecinek raczej zbędny i ten szyk też trochę kulawy (lepiej by brzmiało „rzadko kto może się z nim równać”), ale w ogóle nie ten podmiot w zdaniu xD Jak można takie błędy robić? xD
Plus jedno co zapamiętałam: „Co to za szmer?” (o ludziach, nie liściach). No chyba wrzawa. Zamieszanie. Albo szepty. Ludzie nie szemrają, albo tak mi się wydaje przynajmniej… W każdym razie w ogóle nie pasowało xD
Obstawiam, że pod względem tłumaczeniowym nie ma gorszego wydawnictwa od Hanami. Waneko też robi błędy, ale nie aż takie i aż tyle. Poza tym ta cena… Jak porównałam Sagę z Adolfami no to Adolfy 2 razy więksi… i o 5 zł tańsi. Przy czym oczywiście „wyglądowo” wydanie Sagi lepsze – okładka bardzo ładnie zrobiona, czcionka – no może być, choć też trochę krzywe te napisy w dymkach. Kolorowe strony, brak obwoluty, skrzydełka. W sumie, że nie ma twardej oprawy to nawet dobrze, bo… jeszcze cięższe by to było i mi tam bez różnicy. Ale cena nieodpowiednia zarówno do ilości stron, jak i jakości tłumaczenia. No trudno, i tak się cieszę, że to wydają, bo przynajmniej mogłam poznać i nie muszę się męczyć z angielskim.
Mangę polecam, tłumaczenie by Hanami tak średnio na jeża, ale skoro więcej „grzechów nie pamiętam”, to może nie było źle :D
Ogólnie podeszłam do tej historii z lekką rezerwą, bo opowieściom o wikingach nigdy nie można ufać, ale Yukimura jest autorem najdoskonalszej, w mojej opinii, mangi z Okitą w obsadzie, więc zaryzykowałam. I oh, niesamowite jest.
Główny bohater ewoluuje w cudowny sposób, przepełnia mnie zachwyt. Poza tym jest uroczy. Większość z nich zresztą jest, na swój sposób. Poza tymi, którzy są obrzydliwi.
Podoba mi się dbałość autora o szczegóły. Zarówno w rysunku, który jest oszałamiający, jak i w przedstawieniu świata. Być może nie jest to idealne odwzorowanie realiów, ale nie mówimy tu przecież o jakimś dokumencie.
Podoba mi się, że chociaż wszelkiej maści kaleczenie ciała jest tu na porządku dziennym, to oszczędzono mi do minimum widoku gwałconych kobiet. Jakoś tak niektórzy autorzy lubują się w tego typu obrazkach…
Co do zarzutów o „spadek jakości” w arcu farmerskim. To nie spadek jakości, moi szanowni, ale spadek tępa czytania. Kiedy przestajemy czuć ten metaforyczny wiatr we włosach przy przewracaniu kartek, może zrobić się ciężko. W moich odczuciu manga nabiera jednak nowego smaku i to naprawdę wspaniałe, że autor odważył się na taką zmianę.
Tak czy inaczej najbardziej przypadł mi do gustu ten najnowszy, kupiecko żeglarski, arc. Motyw podróży do mnie przemawia. Znalazło się miejsce dla humoru i, mój bosz, Gundrid jest wspaniała! Gdzieś tam daleko na horyzoncie majaczą już pewnie jakieś miłoście, ale na razie relacje w załodze są tak cudownie aromansowo‑kumpelskie, że aż mnie zatyka z zachwytu.
Pierwsze, er, 60 (kolo) rozdzialow - kliknij: ukryte czyli do momentu smierci Askeladd'a - to jest czysta dycha. Z przytupem. Wspaniale zobrazowanie motywu zemsty. Jednak istota motywacji Thorfinna, skrzyzowana z ogolnym kierunkiem (jak w tytule) mangi, musiala wczesniej czy pozniej doprowadzic do jej mniej lub bardziej naglego zalamania i naglej potrzeby znalezienia odpowiedzi na nieuchronne teraz pytanie: co potem?
Ano Farmland Saga. Wzdych.
kliknij: ukryte Zeby nie bylo, dobra manga nie musi siac poodcinanych konczyn na lewo i prawo i akcje posuwac do przodu gryzmolac rozpackanymi flakami. Ale wydaje mi sie, ze w imie balansu autor tutaj polecial troche zbyt daleko w przeciwna strone.
Z poczatku tak, Thorfinn jest jak walniety obuchem, pusty, tumiwisizm jak sie patrzy. I nie dziwota, stracil jedyny cel jaki mial. Daje sie sprzedac jako niewolnik, trafia na farme. Spoko. No i robi, jak to apatyczne ciele ktorym sie stal. Potrzebuje czasu zeby znalesc nowy sens w zyciu i ruszyc akcje do przodu.
Tyle ze rozdzial za rozdzialem a jedyne co sie zmienia to ilosc zarostu na jego twarzy. No naprawde, 1/3 mangi poswiecona jeczeniu, stekaniu, wyrzutom sumienia i coraz bardziej urozmaiconym pacyfistycznym wywodom to naprawde bylo cos, czego sie nie spodziewalam.
Moim zdaniem autor probuje na sile wcisnac postac, ktora sam stworzyl tak a nie inaczej w kompletnie nie pasujaca do niego forme zatwardzialego – i irytujacego – pacyfisty.
Proba odpokutowania, dzwigania na swoich barkach „dusz” zabitych przez siebie ludzi to jedno, i to rozumiem. Ale tak absurdalny zwrot, kompletna rekonstrukcja postaci, szczegolnie biorac pod uwage realia tamtego swiata jak i „wychowanie” Thorfinna, to – jak dla mnie – wielki zawod i nieprawdopodobnosc. Szczegolnie ostatnie rozdzialy i te 100 ciosow. Widze i rozumiem do czego autor tu pije i czemu to sie dzieje, ale luuuuuudzie nooo, az sie czytac odechciewa.
Ale nawet pomimo tych wszystkich zazalen jakie mam do tej czesci, nie moge zmusic sie zeby jej dac mniej niz 7. Wiec, puki co, za calosc wychodz ~8.
Co bedzie dalej – zobaczymy. Kto wie, moze wreszcie Canute go ruszy?
Farmland Saga FTW
Chyba bardziej mnie kręci obserwowanie (nareszcie!!) dojrzewania Thorfinna wśród pól, niż dojrzewanie i przepychanki polityczne księcia/króla Canute'a na tle kolejnej rąbanki.
Askeladd był świetną postacią nawet na samym początku, wyłącznie jako zimny, zdradziecki drań, a stopniowe odkrywanie jego motywów i przeszłości to jedna z większych zalet fabuły. Swoją drogą, Askeladd kliknij: ukryte umiera również jako drań – i dobrze.
Jako miłośniczka nordyckich klimatów, bardzo sobie cenię realizm tej mangi, dokładne odwzorowanie życia wojowników, chłopów, łodzi, domów, uzbrojenia, diety, wierzeń, etc, etc. Przemoc, niewolnictwo czy gwałty na porządku dziennym serio mi się podobają, bo tak przecież powinno być; przy tym ani razu nie miałam poczucia, że autor z tą przemocą przesadza, że ją gloryfikuje albo dla odmiany potępia – nie, on po prostu pokazuje, jak ludzie wtedy żyli, w co wierzyli, czym się kierowali. Nie wszystkie postacie/społeczności mandze to zresztą najemni wojownicy czy mordercy, sporo osób żyje całkiem pokojowo, dzięki czemu mamy pełen przekrój ludzkości jako takiej. I jak się okazuje, nawet życie niewolnika mogło być w tamtych czasach całkiem znośnie (we współczesnym świecie cała masa ludzi ma pewnie gorzej niż Thorfinn i jego przyjaciel).
Kreska, design postaci, dynamiczne walki, szczegółowe tła – to wszystko jest świetne, nie muszę tłumaczyć dlaczego. Zabieram się jutro za jedenasty tom, a potem zostanie mi tylko czekanie na resztę. :/ O ile zakład, że Thorfinn jednak nie zabije osoby prawdziwie odpowiedzialnej za śmierć ojca, choć w końcu ją dopadnie? :D
majstersztyk
Wspaniały obraz epoki, osobowości, poezja dla oczu. Z niecierpliwością czekam na kolejne epizody, by się dowiedzieć jak Ameryka zostanie odkryta po raz drugi :))
PUNCH THE HORSE!
W Polsce?
Co chapter, to gorzej
Arcydzieło...!
VS
Wkradł się błąd...
I taka mała uwaga z mojej strony:
To tylko drobna literówka, niemniej warto byłoby ją poprawić :)
...
Dalej już się nie czepiam. Co do samej mangi, to jest z pewnością jedną z lepszych jakie czytałem. Do Berserka osobiście bym jej jednak nie porównywał (trzeba przyznać, że autorka recenzji podeszła do tej kwestii z dużo większym wyważeniem niż fani na wielu forach), poza pewnymi elementami wspólnymi, Vinland Saga ma zupełnie innych bohaterów, fabułę i korzenie. O ile Berserk jest wizją w dużej mierze opartą na legendach i wyobraźni autora (w tych i nie tylko tych szczegółach przejawia wspólne cechy z Übel Blatt), o tyle losy Thorfinna osadzone są w świecie XI wieku widzianym z perspektywy XX/XXI wieku. I przy takim ujęciu nie przekonuje mnie trochę mentalność bohaterów mangi.
Dzika mangowa uczta
Drobne mankamenty mangi to ostatni wątek, nieco przydługawy i postawiony na budowanie relacji i rozwój bohaterów, mała rola kobiet w tym wszystkim (chociaż trudno się dziwić, to był bardzo męski świat), ale chętnie pośledziłbym losy Ylfy. Czasem też bohaterowie są zbyt 'gutsowaci'(mają tendencję do wycinania w pojedynkę całych oddziałów) ale też jestem w stanie to wytłumaczyć wpływem skandynawskich eposów o bohaterach :)
Konkludując, Vinalnd Saga to jedna z niewielu mang, której dałbym ocenę 10/10 we wszystkich aspektach. Dla wymagających czytelników pozycja obowiązkowa.
Genialna