Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 kreska: 8/10
fabuła: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 117
Średnia: 7,94
σ=1,34

Wylosuj ponownieTop 10

Kimi ni Todoke

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2006-2017
Liczba tomów: 30
Tytuły alternatywne:
  • Reaching You
  • 君に届け
Widownia: Shoujo; Postaci: Uczniowie/studenci; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność

Nieco rozwleczona, ale urocza i momentami wzruszająca historia o przyjaźni i miłości, która na dodatek ma przesłanie: naprawdę nie należy oceniać ludzi po wyglądzie…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Shizuka

Recenzja / Opis

Sawako Kuronuma. Lat piętnaście, pierwsza klasa liceum. Życiowe motto: „Dobry uczynek każdego dnia”. Zawsze doszukuje się we wszystkim pozytywnej strony i chętnie, nieproszona, pomaga ludziom. Brzmi banalnie? Kolejna radosna, pogodna, przeciętna bohaterka shoujo? Nie do końca…

Otóż – o wymienionych wyżej zaletach wie bardzo, bardzo niewiele osób. Na 99,999% ludzkiej populacji wygląd Sawako, znanej bardziej jako „Sadako”, działa odstraszająco, głównie ze względu na podobieństwo do bohaterki japońskiego Ringu. Dodatkowo efekt wspomagają tłumnie krążące na jej temat plotki o rzekomych paranormalnych zdolnościach. Skutkiem tego Sawako, zaczynając pierwszą klasę liceum, praktycznie nie ma przyjaciół. Jak jednak uczą nas mangi shoujo – liceum jest punktem zwrotnym w życiu wielu młodych dziewcząt. Nawet takich aspołecznych indywiduum jak Sawako. Ląduje ona bowiem w jednej klasie z Shoutą Kazehayą – chłopcem, którego promienny niczym słońce uśmiech i pogodne usposobienie sprawiają, że jest on przez wszystkich lubiany. Jako jedyny traktuje „Sadako” normalnie, co w połączeniu z jego pozytywnym podejściem do życia powoduje, że Sawako zaczyna postrzegać Kazehayę jako wzór do naśladowania. Ale z jednym Kazehayą byłoby trudno zresocjalizować Sawako, prawda? Tym bardziej, że jednak – hipotetycznie i stereotypowo – do normalnego rozwoju każda dziewczyna potrzebuje dziewczęcych przyjaciółek, z którymi można pogadać o ciuchach, czy poplotkować na różne tematy. Tak więc po pewnym czasie o prawdziwym charakterze Sawako – miłym, acz potwornie nieśmiałym i czasami rozbrajająco dziwacznym – przypadkowo dowiadują się Ayane Yano i Chizuru Yoshida, chodzące z Sawako do tej samej klasy. I tak mniej więcej rozpoczyna się droga Sawako do normalności. A będzie to droga długa, kręta, wyboista i z licznymi przeszkodami, pojawią się nawet wyskakujące nagle spod mostu trolle.

No, może nie dosłownie trolle, to taka moja nieco przewrotna metafora odnosząca się do dłużyzn, braku akcji, gadania o niczym albo w kółko o tym samym i ogólnego niedorozwoju umysłowego niektórych bohaterów (ale o tym później). Samo w sobie Kimi ni Todoke mangą złą nie jest. Przeciwnie — to sympatyczna, z tomiku na tomik coraz bardziej romantyczna historia o przyjaźni, uczeniu się świata i docenianiu samego siebie. Jaka szkoda, że mangaczce nie udało się zachować umiaru i wiele razy zdarza jej się potwornie przerysowywać niektóre elementy. Fabuła opiera się na niespecjalnie oryginalnym, lecz nie takim złym i chętnie wykorzystywanym schemacie zawierającym nieśmiałą i przeciętną dziewczynę, która nagle przyciąga sobą uwagę popularnego chłopaka. Ot, taki promyczek nadziei dla samotnych japońskich licealistek marzących o wielkiej miłości. Problem polega jednak na tym, że, po pierwsze: nieśmiałość Sawako przekracza granice możliwości i ociera się o autyzm; po drugie: akcja jest… Cóż, jest, ale wlecze się tak niemiłosiernie, że właściwie trudno ją zauważyć. Od początku wiadomo, że między Sawako a Kazehayą COŚ będzie, lecz przez większość czasu rozwój ich relacji zwyczajnie leży i zdycha, a polega właściwie na czekaniu Kazehayi, aż kiedyś do dziewczyny coś w końcu dotrze. W pewnym momencie czytelnik może odnieść wrażenie, że chłopak będzie tak czekał do śmierci i się nie doczeka. To dobrze (i realistycznie), że wszystko nie dzieje się zbyt szybko, szast, prast i już jesteśmy parą, jednak nie wolno przesadzać w drugą stronę. Bo wtedy realizm znowu gdzieś ucieka.

Wystarczy już bowiem to, że po dokładniejszym przyjrzeniu się sama główna bohaterka wygląda wyjątkowo mało realistycznie. Odosobnienie Sawako, ograniczenie jej relacji międzyludzkich do mamy – typowej kury domowej – i nadopiekuńczego tatusia, w połączeniu z ogromną wrażliwością dziewczyny doprowadziło do stworzenia jednostki dziwacznej i zamkniętej w swoim własnym świecie, nie znającej reguł, według których żyje świat prawdziwy. Jej samotność i nie dający się tej samotności stłamsić wieczny optymizm (sam w sobie naprawdę godny podziwu), owszem, momentami wzruszają, ale niektórych (w tym i recenzentkę) po pewnym czasie mogą zacząć denerwować i wywoływać ochotę do chwycenia się najpierw za własną głowę, potem Sawako za kołnierz, potrząśnięcia nią i wrzaśnięcia: „Rany boskie, dziewczyno, gdzieś ty się wychowywała?!”. Tak bardzo nienaturalny jest bowiem brak wiedzy Sawako na temat podstawowych relacji międzyludzkich i nie tylko. Z Kazehayą sprawy stoją nieco lepiej – to naprawdę sympatyczny chłopak o ujmującym uśmiechu i charakterze, ale aż za bardzo nieśmiały. Wydaje mi się, że po pewnym czasie każdy by zrozumiał, iż – biorąc pod uwagę nieżyciowość Sawako – działanie polegające na biernym czekaniu nie wystarczy, zwłaszcza że irytujący zwyczaj uważania przez Sawako wszystkiego za nieporozumienie jeszcze bardziej komplikuje sprawy.

Na całe szczęście reszta często pojawiających się na kartach mangi bohaterów udała się autorce zdecydowanie bardziej. W pierwszej kolejności warto wspomnieć o Yano i Chizu. Pierwsza sprawia wrażenie zwyczajnej kogal, a druga to niezbyt mądra, wysoka, silna, impulsywna chłopczyca o groźnym spojrzeniu. W tym przypadku Karuha Shiino wykazała się dobrą intuicją. Pomysł zrobienia przyjaciółek głównej bohaterki (i pokazania ich niejako od drugiej strony) z tych typów postaci z mang shoujo, które zwykle są prezentowane w negatywny sposób, jako antagonistki heroiny, jest niezwykle prosty, ale odświeżający. Tym bardziej, że obydwie dziewczyny nie są takie, jakimi się wydają na pierwszy rzut oka. Yano to bystra, obdarzona dużą intuicją osoba, zachowująca się najbardziej dojrzale z grupki znajomych Sawako. Z kolei Chizu może i jest niezbyt mądra, ale jej szczerość i oddanie dla przyjaciół potrafi chyba zjednać każdego. Muszę też wspomnieć, że poświęcony jej wątek jest zdecydowanie moim ulubionym i najbardziej uroczym fragmentem mangi. W sposób właściwie niezauważalny i jakby mimochodem do grupki przyłącza się dobry przyjaciel Kazehayi i Chizu – Ryuu Sanada, chłopak spokojny i małomówny, ceniący bardziej czyny niż słowa, lecz chyba właśnie dzięki temu dobrze dogadujący się z Sawako. Jednak moim zdaniem najlepiej skonstruowaną i najciekawszą postacią w Kimi ni Todoke jest Ume Kurumizawa, nazywana pieszczotliwie „Kurumi”. Pierwsze wrażenie, jakie wywołuje, okazuje się dość… nieciekawe, bo po prostu czuje się, że coś jest nie tak. Drugie jest jeszcze gorsze. I w zamierzeniu mangaczki chyba tak miało pozostać. Ale warto dać Kurumi kolejną szansę, bo – nie zdradzając zbyt wiele – w porównaniu z Sawako to dziewczyna z krwi i kości (jeśli przymknie się oko na pewne jej nielogiczne i głupiutkie, choć według autorki chyba konieczne, bo wpasowujące się w schemat „rywalki w miłości”, metody i posunięcia), a nie nieżyciowe dziwadło. Cóż, jak to często bywa, bohaterowie drugoplanowi są zdecydowanie ciekawsi od tych głównych i jak dla mnie to właśnie dla nich warto sięgnąć po Kimi ni Todoke, a na ciągnące się w nieskończoność podchody Sawako i Kazehayi zwyczajnie machnąć ręką.

Sposób rysowania Karuhy Shiino jest lekko „szkicowy”, ale nadal staranny, specyficzny, a przez to łatwy do rozpoznania. Rysunki są ładne i przyciągające oko. Mnie zwłaszcza spodobały się radosne twarze bohaterów – uśmiech Kazehayi jest naprawdę promienny i zaraźliwy, z kolei roześmiana buźka Sawako jest po prostu prześliczna. Uśmiechnięty „pyszczek” Chizu jest równie szczery i rozbrajający, jak pociągający jest lekki i męski uśmieszek Ryuu. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jedna sprawa. Na ponad połowie kadrów Sawako, dziewczyna niewątpliwie ładna, przedstawiana jest w postaci super deformed. Zabieg ten prawdopodobnie miał potęgować zachwyt, w zamierzeniu mangaczki pojawiający się u czytelników po ujrzeniu wyżej wymienionego nieczęstego widoku, jakim jest uśmiech Sawako. Przyjmuję do wiadomości ten sposób rozumowania, lecz nadal wywołuje on u mnie pewien niesmak. Może dlatego, że kojarzy mi się z pójściem na łatwiznę – w końcu nagryzmolenie małego, maszkaronowatego SD­‑ka zajmuje zdecydowanie mniej czasu niż narysowanie całej postaci.

Pomimo swoich nielicznych, acz dość denerwujących wad Kimi ni Todoke ma jednak więcej cech pozytywnych, a przy okazji jest to lekki i przyjemny tytuł dla wielbicielek rozwijających się powoli romantycznych historii. Na mangę tę mogą też skusić się osoby, które mają dość cierpliwości, by przeczekać i przedrzeć się przez te wszystkie pokłady nieśmiałości i nic­‑się­‑nie­‑dziania, aby w końcu dotrzeć do licznych, lecz ukrytych głębiej uroczych wątków, rozbrajających momentów i wartościowych postaci drugoplanowych. Dla niektórych może to być słaby argument, ale moim zdaniem – warto.

Easnadh, 20 lipca 2010

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shueisha
Autor: Karuho Shiina

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Kimi ni Todoke na forum Kotatsu Nieoficjalny pl