Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 kreska: 7/10
fabuła: 3/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,00

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 28
Średnia: 5,32
σ=2

Wylosuj ponownieTop 10

Mishounen Produce

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2009-2011
Liczba tomów: 4
Tytuły alternatywne:
  • 未少年プロデュース
Gatunki: Komedia, Romans
Widownia: Shoujo; Postaci: Artyści, Uczniowie/studenci; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm

Jak z szarej myszki, a właściwie szczurka, zrobić idola? Manga, która spokojnie mogła parodiować znane schematy, ale ostatecznie sama tonie w nich po uszy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Kako i Kousei wychowywali się razem na głębokiej prowincji, z dala od miejskiego zgiełku. Całe dnie spędzali, bawiąc się w okolicznych lasach, a dla dziewczynki jedyną odskocznią od „natury” był jej ulubiony mangowy romans tasiemcowy, „Lawrence i Róża”. Gdy jednak mają iść do liceum, oboje rzucają się na głęboką wodę wielkiego miasta i przeżywają bolesne zderzenie z tamtejszą rzeczywistością. Dotknięta faktem, iż już pierwszego dnia jej najlepszy przyjaciel zostaje obrażony, Kako postanawia kompletnie zmienić jego wizerunek i zrobić z niego szkolną gwiazdę. Za wzór ma posłużyć postać ukochanego Lawrence’a. Lecz co zrobi dziewczyna, gdy jej eksperyment okaże się niespodziewanym sukcesem, a nowy charakter kolegi wymknie się spod kontroli?

Wstęp brzmiał całkiem sympatyczne i zachęcił mnie do sięgnięcia po tę mangę, zwłaszcza że autorka ma koncie kilka udanych oneshotów, a Mishounen Produce to jej pierwsza dłuższa historia. Cóż, po lekturze odnoszę jednak wrażenie, że pani Ichinose chyba powinna poprzestać na krótkich formach, bo te wychodzą jej znacznie lepiej. Ale może przejdźmy do konkretów.

Zwykle podobne historie wychodzą od schematu: szara myszka i szkolny idol, który coś (co?) w niej widzi. Tutaj dostajemy dwie szare myszki, z których jedna chce za wszelką cenę pokazać światu, że jej towarzysz może stać się bożyszczem tłumów. Dodatkowo próbuje tego dokonać przy pomocy klasycznej mangi shoujo, której jednak daleko do rzeczywistości. Jednakże jako że Kako i Kousei sami są bohaterami komiksu, wszystko się udaje, a nawet przekracza najśmielsze oczekiwania nastoletniej „producentki”. Miało to potencjał? Miało. Zapowiadało się bajkowo, cukierkowo, śmiesznie i, co najważniejsze, sympatycznie. Wyszło zaś telenowelowo, cukierkowo, bardzo naiwnie i po prostu infantylnie. To mogła być naprawdę urocza parodia, doprawiona mało odkrywczym, ale sprawdzonym humorem. Niestety fabuła dość szybko staje w miejscu, robi w tył zwrot i pędzi ku temu, co (być może) miała pokazać w krzywym zwierciadle.

Kousei staje się idolem nastolatek, a jego koleżanka z miejsca zostaje zepchnięta na bok przez nowe wielbicielki jako ta „niegodna” i „niepasująca”. I zaczyna przeżywać z tego powodu wewnętrzny dramat, ale nadal dzielnie trwa w przekonaniu, że będzie czuwać nad rozwojem obiecującej kariery chłopaka, przed którym wrota showbiznesu stają otworem. Potem jest już jak zwykle. Trochę komedii, mnóstwo romansu oraz dramatu, a wszystko skąpane w tandecie i kiczu. Kolejne wydarzenia niemal podręcznikowo odhaczają kolejne punkty na drodze do „wielkiego finału”. Niby lubi się to, co się zna, ale chyba nie każdemu spodobają się aż tak gęste opary absurdu. Showbiznes showbiznesem, masowa produkcja idoli masową produkcją idoli (kreowanie nastoletnich gwiazdek to w Japonii faktycznie poważna i przynosząca spore zyski gałąź przemysłu artystycznego, ale to tak na marginesie), ale na pewno nie należy czerpać o nich informacji z tej historii, bo można się mocno przejechać. Nie, żeby większość mang shoujo była pod tym względem wiarygodnym źródłem, ale powinno się wiedzieć, kiedy przekracza się granicę śmieszności.

Czym można zastąpić brak realizmu i oryginalności? Pokazaniem, że potrafi się podejść do tworzonej historii z dystansem. No właśnie… Scenariusz cierpi z powodu jego braku i niestety bohaterowie też. Bardzo. Kousei jest typowym wiejskim chłopakiem – sympatyczny, nieco naiwny, ale w ogóle nie interesuje go opinia otoczenia. Jednakże jego przyjaciółka pragnie, by przeszedł on metamorfozę i stał się szkolnym idolem. Czemu nie? Skoro ma to sprawić Kako radość… Nastolatek jednak szybko i łatwo przyswaja sobie cechy swojego wzorca, a nawet nieco go przewyższa. Nie do końca podoba się to jego „menedżerce”, która miała w głowie nieco inną wizję kolegi. Jednak przebojowy i pewny siebie Kousei okazuje się magnesem na płeć żeńską, więc Kako jest ostatecznie z siebie bardzo zadowolona. Nie odpowiada jej za to, że gdy są sami, chłopak wraca do starej osobowości, i na siłę próbuje go zmienić. W końcu jej się to udaje, a Kousei staje się ideałem. Że od dawna zakochanym w przyjaciółce, wspominać nie muszę, prawda?

Sama Kako to wzorcowa szara myszka, która ma jednak pewien pomysł i stara się go zrealizować. Dzielnie pracuje nad wizerunkiem kolegi, jest uparta i potrafi trzymać go w ryzach…. Ale tylko do czasu, gdy dostaje swojego Księcia z Bajki – wtedy zamienia się w typową i nieśmiałą dziewuszkę. Bardzo efektownie udowadnia, że jest niesamowicie naiwna, głupia, a przy tym brakuje jej uroku, o który jest posądzana przez bohaterów mangi. Kompleks niższości i zero pewności siebie? Ależ oczywiście, tego Kako ma pod dostatkiem i nie zawaha się swoich cech wykorzystać, non stop się nad sobą użalając (w stylu „och, jakam ja niegodna”). I tak do samego końca.

Ciekawe natomiast było to, że mimo braku poważnych rywalek (bo żeńska część to snobistyczny tłum fanek) i obecności kilku przystojnych panów, bohaterom nie grozi poważniejszy trójkąt. Chyba wystarczająco sami komplikują sobie życie… Pierwszym kandydatem jest nowy uczeń w szkole protagonistów, Roy, cichy i bardzo spokojny, jakby pozbawiony emocji chłopak, którego zadaniem jest rola obserwatora, a z którego Kako chce zrobić swojego pierwszego przyjaciela w nowym środowisku. Jako drugi pojawia się zabójczo pewny siebie i przystojny, ciemnowłosy Tomoe. To młody i obiecujący celebryta, idol nastolatek, mający trochę poprzeszkadzać bohaterom. Pełni rolę niegroźnego, ale jednak rywala Kouseia zarówno w showbiznesie, jak i w życiu uczuciowym, a jego orężem są podstęp i zniewalający urok osobisty (czy jakoś tak…). Pozostali statyści mają jedną denerwującą cechę wspólną: bezgraniczne i bezwarunkowe uwielbienie dla gwiazd i pogardę dla zwykłych ludzi.

Kreska Kaoru Ichinose nie jest może wyjątkowo oryginalna, ale za to dopieszczona i bardzo miła dla oka. Postaci mają być ładne, gładkie i wielkookie, i takie są: panowie olśniewająco przystojni, a dziewczęta (w sumie na jednej fabuła się skupia) słodkie i urocze. Podstawy anatomii zostają zachowane, a wygląd bohaterów praktycznie nie ulega jakimkolwiek zmianom na przestrzeni czterech tomów. Niby mamy do czynienia z przemysłem artystycznym, ale postaci nie narzekają na nadmiar strojów, te jednak są wystarczająco szczegółowo wykonane, by nie robić z tego zarzutu. Kadry są czytelne, a to za sprawą mocnych kontrastów i odpowiedniego stosowania rastrów, co prawda dość popularnych – większość mang shoujo tak wygląda. Jeśli już pojawiają się tła, to są poprawne, ale nie cierpią na nadmiar szczegółów.

Kolejna niewykorzystana szansa na stworzenie przyjemnej, ale całkiem zwyczajnej historyjki romantycznej? Niestety tak. Sprawiający sympatyczne wrażenie nieco inny i lekki początek szybko tonie bowiem w oceanie absurdalnych schematów, które znamy, ale niekoniecznie lubimy, zwłaszcza w takim natężeniu na tak niewielkiej przestrzeni. Bo cztery tomy to liczba dość przeciętna, która daje spore możliwości, ale też stawia pewne ograniczenia. Idol, szara myszka, reszta idoli i fanki plus masa kiczowatych pomysłów, które już się widziało wiele razy. Nieporozumienia nieporozumieniami, ale głupota powinna jednak gdzieś się kończyć. Interesujące jest to, że tylu twórców konsekwentnie ucieka od przedstawienia codzienności pary bohaterów (już w faktycznym związku), a za to z lubością wpycha ich w przeróżne intrygi i wydumane problemy podczas rozpaczliwej zabawy w kotka i myszkę. Cóż, to przecież jest o wiele łatwiejsze i przy okazji takie „emocjonujące”.

Enevi, 11 lutego 2012

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Hakusensha
Autor: Kaoru Ichinose