Manga
Cheolsseok Gunghap
- 철썩궁합
- Perfect Couple
On, ona i drama!
Recenzja / Opis
Je Hyeong to prawdziwa gwiazda i objawienie przemysłu filmowego, a każda jego produkcja to olbrzymi sukces artystyczny i kasowy. Tym razem młody reżyser postanowił nakręcić dramę na podstawie cyklu popularnych opowiadań. Problem polega na tym, że ich autor, Han Miso, który kontaktuje się z wytwórnią jedynie poprzez e‑mail, nie chce podpisać kontraktu. Uparty Je Hyeong nie poddaje się, a kiedy wychodzi na jaw, że poznana w pewnej restauracji bezczelna i wygadana kelnerka to właśnie Han Miso, reżyser postanawia zrobić wszystko, by dopiąć swego. Młody artysta posunie się nawet do szantażu, byle tylko osiągnąć upragniony cel. Oczywiście w wyniku przemyślanych intryg bohatera, dziewczyna musi w końcu podpisać kontrakt i tak zaczyna się ich współpraca, przypominająca przepychanki kota z psem.
Perfect Couple zawiera mnóstwo elementów, które zapowiadają wciągające i emocjonujące dzieło. Filmowy światek to idealna sceneria dla romansu, zwłaszcza kiedy postawimy naprzeciwko siebie dwie tak silne i ambitne osobowości. Ich interakcje iskrzą, gotują się i wrzą, chociaż zamiast pocałunków i scen łóżkowych są tylko rozmowy o pracy oraz ukradkowe spojrzenia. Wersja oficjalna brzmi „nie znoszę go/jej, ma parszywy charakter, ta współpraca to droga przez mękę”, wersja nieoficjalna „ jest w nim/niej coś takiego, co przyciąga, intryguje…”. Przez trzy tomy bohaterowie nie mogą dojść do sensownych wniosków, chociaż widują się prawie codziennie, wspólnie pracują, a nawet mieszkają obok siebie. Czytelnik czuje tę chemię, która wylewa się z każdej strony manhwy i czeka na konkluzję, ale jej nie dostaje, a przynajmniej nie taką, na jaką liczył. To niestety największa wada tego komiksu: co prawda satysfakcjonujące, lecz mdłe i nijakie zakończenie, na dodatek wrzucone gdzieś w sam środek akcji. Dzieje się dużo i ciekawie, a tu nagle puff! i koniec, tak jakby autorce zagotowała się woda na herbatę i kończyła w pośpiechu, byle zdążyć do kuchni, zanim gwizdek obudzi sąsiadów. O ile główni bohaterowie nie cierpią przez to jakoś straszliwie, tak postacie drugoplanowe jak najbardziej, gdyż ich historie pozostają rozgrzebane i brutalnie porzucone. A szkoda, ponieważ zarówno najlepszy przyjaciel młodego reżysera, jak i początkująca aktorka, która otrzymała główną rolę w dramie, zapowiadali się ciekawie.
W oczy rzuca się także fakt, że całość jest niesamowicie filmowa i tak jak opowiada o dramie, również sama jest znakomitym materiałem na scenariusz serialu. Dominuje humor sytuacyjny, prowokowany w dużej mierze przez utarczki słowne bohaterów, a także wybujałą wyobraźnię Han Miso. Zarówno tenże humor, jak i pewne przerysowanie w zachowaniu bohaterów idealnie wpisują się w stylistykę azjatyckich seriali komediowych, których akcja ma zazwyczaj niewiele wspólnego z rzeczywistością, a aktorstwo pozostawia wiele do życzenia. Zresztą nawet romans zgrabnie nawiązuje do azjatyckiej tradycji, ale tej nieco poważniejszej, obecnej w bardziej niszowych produkcjach przeznaczonych dla innej grupy docelowej. Bo chociaż w manhwie nie ma nawet buziaka w policzek, to emocje są ogromne, a uczucia widoczne. Swoją drogą, uwielbiam sposób, w jaki Azjaci potrafią pokazać więź łączącą dwójkę ludzi, nie uciekając się do banałów i schematów. W Perfect Couple jest więcej chemii, napięcia i uczuć niż w większości japońskich komiksów shoujo wypełnionych wyznaniami, pocałunkami, a nawet seksem. Przy czym czytelnikom, którzy właśnie tego typu rzeczy wymagają od romansu, manhwa może się wydać naiwna, przesłodzona, a nawet nudna.
Pozytywnym zaskoczeniem okazały się postacie, zwłaszcza urocza i charakterna Han Miso. Niestety dzieła skierowane do dziewcząt i młodych kobiet nie rozpieszczają pod tym względem, forsując zupełnie odmienny wizerunek, na dodatek słusznie doprawiony cukrem. Tymczasem bohaterka jest osobą silną, zdecydowaną i pewną siebie, ale przy tym roztrzepaną i żyjącą we własnym świecie. Ot, artystka, ale sympatyczna i pozytywnie ekscentryczna. Mam natomiast mieszane uczucia, jeżeli chodzi o Je Hyeonga, to jest akurat typ artysty, którego nie znoszę. Chorobliwie ambitny, zarozumiały i przekonany o własnej nieomylności. Niby z czasem, kiedy poznajemy jego przeszłość, zyskuje bardziej ludzką twarz, ale niesmak po jego początkowym zachowaniu pozostaje. Sprawa wyżej wspomnianego szantażu nie znajduje rozwiązania, głównie dlatego, że Han Miso nigdy nie poznaje prawdy, a szkoda. Zwłaszcza że w tym przypadku poszkodowana nie była ona, a przede wszystkim jej rodzina, z którą łączy ją silna więź. Ten wątek w ogóle bardzo mi zgrzytał, ponieważ autorka, być może z braku lepszego pomysłu, wykorzystała go do popchnięcia fabuły, po czym zupełnie porzuciła. Gdybym miała do czynienia z drobnostką, mało istotnym wydarzeniem, przymknęłabym na to oko, ale szantaż trudno nazwać drobiazgiem, szczególnie gdy jego wyjście na jaw mogłoby totalnie zmienić relacje między bohaterami.
Graficznie manhwa prezentuje się przeciętnie. Nie przekonały mnie wielkookie projekty postaci, może i estetyczne, ale jakieś takie lalkowate. Nie podoba mi się sposób rysowania oczu – wielkich, szklistych, z taką ilością rzęs, że właściciele mogliby się nimi wachlować. Panowie są dobrze ubrani, ale sztywni, natomiast panie prezentują się już naturalniej. Autorka stosuje bardzo cieniutki i delikatny kontur, powstałe pola wypełniając niezbyt atrakcyjnymi rastrami. Mimo iż nie unika rysowania tła w postaci zarysów krajobrazu czy mebli, to całość wydaje się strasznie pusta, prawdopodobnie z powodu niesamowitych przestrzeni bieli i jasnych szarości, skontrastowanych ze śladową ilością czerni. Cieniowania praktycznie brak, a jakieś jego pozostałości są rysowane „na pamięć”, bez uwzględnienia jakichkolwiek prawideł sztuki. Wracając jeszcze na chwilę do rastrów – są dobrane w sposób chaotyczny, zastosowane wzory zazwyczaj w ogóle do siebie nie pasują, tworząc abstrakcyjną kakofonię wizualną, drażniącą oczy.
Mimo przyśpieszonego zakończenia i kilku fabularnych wpadek, Perfect Couple pozostaje manhwą interesującą i godną uwagi, głównie dzięki sprawnie nakreślonym relacjom między pełnokrwistymi bohaterami. Mam wrażenie, być może mylne, że komiks ma szansę przypaść do gustu raczej nieco starszym czytelnikom. Owszem, historia jest schematyczna i w sumie bardzo „grzeczna”, ale nijak ma się do schematów stosowanych w mandze, więc miłośniczki lukrowanych historii szkolnych nie znajdą tu wiele dla siebie. Cóż, nie jest to dzieło idealne, ale satysfakcjonujące, zwłaszcza dla osób ceniących przede wszystkim ciekawe i charakterne postacie.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Daiwon Culture Industry |
Autor: | Ho Kyoung Yeo |