Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Konbini-kun

Tom 1
Wydawca: Kotori (www)
Rok wydania: 2015
ISBN: 978-83-63650-01-8
Liczba stron: 194
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja

Ha, jest! Dziś po południu wyjęłam ze skrzynki pocztowej mój ulubiony tytuł od Junko. Ekspresowo wdrapałam się na trzecie piętro, szybko wrzuciłam placki ziemniaczane do mikrofalówki (proszę mną nie pogardzać, nie znajduję przyjemności w gotowaniu dla jednej osoby, czyli siebie, więc ograniczam się do minimum) i już mogłam rozpocząć lekturę.

Pewne traumatyczne wydarzenie w przeszłości sprawiło, że Nakaba Endou w trzeciej klasie gimnazjum przestał uczęszczać do szkoły. Bycie pasożytem żerującym na wyrozumiałych (i skądinąd całkiem uroczych) rodzicach ciążyło mu jednak na sumieniu, więc wujek załatwił mu pracę w konbini – całodobowym sklepie oferującym różne artykuły codziennego użytku, głównie spożywcze, ale również alkohole i czasopisma (w mandze wzorowanym na jednej z najpopularniejszych w Japonii sieciówce, czyli FamilyMarcie, widać to po szyldzie). I jakby obcowanie z klientami nie było wystarczająco trudne dla byłego hikikomori, Endou ma jeszcze wątpliwą przyjemność często pracować na jednej zmianie z Kouheiem Yamai, obdarzonym na pierwszy rzut oka gburowatym charakterem i nieco przerażającym wyglądem. Cała manga nie miałaby jednak sensu, gdyby nie tkwił tu pewien haczyk – o czym główny bohater w miarę szybko się przekonuje. I historia zaczyna się toczyć…

Junko, jak to Junko, serwuje nam nieskomplikowaną i niezbyt wymagającą, ale uroczą historyjkę do zagryzienia na jeden raz. Chaps!, i nie ma. Serio, mangę czyta się tak dobrze, że skończyłam ją szybciej niż paczkę chipsów, które otworzyłam sobie na deser. Zasługę należy zapewne przypisać prostej fabule, ale też polskiemu tłumaczeniu. Wszystkie kwestie i narracja w ramkach wypadły bardzo naturalnie; ujęły mnie zwłaszcza drobnostki, jak na przykład początkowa rozmowa przez telefon: „Halo, Nakaba? Wujek mówi” – faktycznie jest to dość specyficzny sposób przedstawiania się nieco starszego pokolenia, czego normalnie raczej sobie nie uświadamiamy. Tłumaczka bardzo ładnie poradziła sobie też z trudnymi do zrozumienia dla polskiego czytelnika żartami z pewnych zachowań Yamaia, jakby żywcem wyjętych z ery Shouwa, czyli dla współczesnego młodego człowieka obciachowych, tandetnych jak z telenoweli i trochę przestarzałych.

Od strony graficznej polskie wydanie prezentuje się bardzo poprawnie i starannie – śliska, lśniąca okładka wygląda na wytrzymałą, a chociaż na skrzydełkach nie ma nic ciekawego, oprócz paru mało interesujących informacji o autorce, to w środku znajdziemy kolorową ilustrację przedstawiającą głównych bohaterów. Papier jest dobrej jakości, druk wyraźny, a czcionki dobrze dopasowane i czytelne. Onomatopeje i różne napisy w tle i na towarach w większości przypadków zostały dokładnie wyczyszczone i zgrabnie przetłumaczone – chociaż dla lepszego efektu rozmazałabym nieco napis „Przekąska Wuja Stacha” na stronie trzeciej, jako że towar stoi za szybką, na którą pada światło, przez co nie wszystko powinno być tam wyraźne (ale chipsy o nazwie „Wiejskie ziemniaczki” kupiły mnie zupełnie, więc wybaczam to potknięcie). A tak w ogóle – zauważyliście, że podałam numer strony? Tak, w Konbini­‑kun prawie każda, każdziutka, każdziutenieńka strona jest numerowana! Po prostu żyć, nie umierać – jest numeracja i właściwie nie ma błędów czy literówek (no, jakiś tam jeden brak przecinka tudzież pusta ramka, która była taka również w oryginale, więc się nie liczy), oby tak dalej!

Oprócz głównej historii w mandze znajdują się też dwa dodatkowe rozdziały: zupełnie oddzielna opowiastka Miłość o poranku oraz Ekstra – opowieść Haru, czyli kilka stron o trzecim subiekcie z konbini. Tomik kończy dwustronicowe posłowie od mangaczki, stopka redakcyjna oraz cztery strony reklam zachęcające do kupna innych tytułów Kotori.

Easnadh, 4 lutego 2016
Recenzja mangi

Tomiki

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Kotori 12.2015