Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Carciphona

Tom 2
Wydawca: Yumegari
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-6367502-8
Liczba stron: 162
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja

Po tym, jak Veloce przetrzepuje skórę królowi i jego drużynie, Keritzel i Weirin podejmują jedyną rozsądną decyzję, a mianowicie postanawiają jak najszybciej opuścić królestwo Kronzel i poszukać azylu w zamorskiej Arenscurze, zabierając ze sobą czarownicę. Mniej więcej trzy czwarte tomu poświęcone zostało na podróż, a właściwie dwa epizody z tej podróży – schwytanie złodziejaszka w Fort Erin i walkę z Blackbird na pokładzie statku, którym podróżują bohaterowie. Pozostała część to swego rodzaju polityka – okazuje się bowiem, że w Arenscurze trwa konflikt między ludźmi a bestiami, a Veloce z przyczyn osobistych chce ów konflikt jak najszybciej zakończyć. Niestety poza akcją i polityką niewiele się dzieje i jeżeli ktoś miał nadzieję na rozwój stosunków między postaciami, może się zawieść. Co prawda między Veloce a Keritzelem wyraźnie już nawiązuje się przyjaźń, a Weirin coraz bardziej wygląda na zazdrosną, ale czy będzie z tego coś więcej, na razie nie wiadomo – nawet z uwzględnieniem materiałów dostępnych tylko w sieci.

Jakością wydania recenzowany tomik nie odbiega zbytnio od swego poprzednika. Ten sam format, papier, ta sama drukarnia z drukiem o takiej samej jakości i tylko tłumaczenie uległo wyraźnej poprawie (o czym szczegółowo dalej). Niestety nadal wygląda to wszystko dosyć siermiężnie (przychodzą na myśl starsze mangi Egmontu), niemniej jednak trudno mieć do polskiego wydawcy pretensje o niezbyt dobre materiały źródłowe do druku. Być może skorzystanie z wersji sieciowej, bardzo głęboka obróbka plansz i druk wysokiej jakości mogłyby tu pomóc, ale z pewnością koszt takiego przedsięwzięcia nie byłby wart efektu. Swoją drogą, po dwóch miesiącach od wydania 1. tomu wyszedł na jaw drobny, acz irytujący problem – mianowicie zbyt miękka okładka, na której bardzo szybko pojawiają się uszkodzenia i to pomimo niezbyt intensywnego używania.

Czytelników zawiedzionych dotychczasową jakością przekładu zapewne ucieszy wiadomość, że pod tym względem nastąpiła wyraźna poprawa. O ile bowiem tłumaczenie w 1. tomie Carciphony było wręcz żenująco słabe, o tyle teraz jest tylko słabe – na akceptowalnym poziomie, nieutrudniającym zrozumienia komiksu. Niemniej jednak znalezienie wpadek nawet bez skrupulatnej analizy tekstu nie przedstawia większego problemu. Z pierwszym „kwiatkiem” możemy zapoznać się już na samym początku, na kolorowej stronie ze skrótowym opisem postaci. Zabójczyni – czarownica Blackbird została na niej określona mianem „zbrojmistrzyni”; osobliwe, biorąc pod uwagę, że jak dotąd nie widzieliśmy, aby Blackbird parała się jakimkolwiek rzemiosłem związanym z produkcją broni. Na str. 22 wypatrzyłem najzupełniej okropny „labirynt urban” (w wersji internetowej „urban maze”) – miejmy nadzieję, że to przypadek niedotłumaczenia, a nie potraktowania słowa „urban” jako nazwy własnej… Z ciekawym przypadkiem mamy do czynienia na str. 144, na której to Weirin oznajmia, że chce „pomówić w cztery oczy”, w czym nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie to, że ową prośbę kieruje do siedmiu osób. Oczywiście nie wiem, czy przypadkiem autorka nie dokonała zmiany w wydaniu papierowym, ale jeżeli nie, to chyba jednak „speak privately” lepiej było przełożyć jako „na osobności”.

Oprócz oczywistych błędów, takich jak wyżej, w komiksie znalazły się także dosyć dziwne nieścisłości, co do których trudno mi powiedzieć czy powstały z winy tłumaczki, czy może autorka zmieniła w jakimś momencie zdanie. I tak na wstępie dowiadujemy się, że Veloce „od urodzenia nie opuściła domu” – czemu nie, tylko dlaczego dwie strony dalej dostaje pytanie czy chce wrócić do Arenscury? Rae, władca owej Arenscury, w komiksie nosi tytuł lorda, w dodatku – króla, a szlachcianka Weirin ni stąd, ni z owąd zostaje „awanturnicą”. Sporo do życzenia pozostawia też stylistyka. Tytułem przykładu pozwolę sobie zacytować kilka zdań: „Po zbuntowaniu się oraz zranieniu władcy Kronzel, grupa przyjaciół postanawia opuścić kraj, nie zważając na stan zdrowia Veloce” (z okładki), „Niemal wszystko napływa do kraju i opuszcza go właśnie tędy”, „Król został ranny przez moje przewinienie”.

Niemniej jednak trzeba powiedzieć, że nie za wszystkie problemy z przekładem odpowiedzialna jest tłumaczka, albowiem swoje dołożyła także osoba odpowiedzialna za korektę. Mimo że nie sprawdzałem komiksu słowa po słowie, znalazłem dwie kwestie, w których zgubione zostały wyrazy – na str. 35 i 159, przy czym w pierwszym przypadku dopiero konsultacja z wersją sieciową pozwala zrozumieć sens wypowiedzi. „Stwerad” Martin w miejsce „stewarda” na str. 10 też nie robi najlepszego wrażenia. A jak już przy tym „stewardzie” jesteśmy, to można by się przyczepić, że w języku polskim ten wyraz ma inne znaczenie niż w angielskim i pozostawienie go w oryginale jest cokolwiek dziwne – szczególnie że akurat w tym przypadku tłumaczka zdawała sobie sprawę z różnicy. Ale cóż, na tle tego, o czym pisałem wyżej, świadome pozostawienie angielskiego terminu jeszcze nie jest takie złe.

Obiektywnie muszę przyznać, że recenzowany tomik to nie same wady. Uznanie budzi dobre liternictwo i staranne przetłumaczenie anglojęzycznych onomatopei (trzeba dodać – bardzo licznych w tym komiksie). Inaczej niż poprzednio, w 2. tomie znalazło się miejsce na większą ilość dodatków. Z pierwszym z nich – owym przedstawieniu postaci, o którym pisałem w akapicie poświęconym tłumaczeniu – możemy się zapoznać już na początku. Dwa pozostałe, zamieszczone pod koniec, to „Wygląd postaci” – seria szkiców przedstawiająca głównych bohaterów tomiku wraz z komentarzami autorki oraz trzy stripy. O ile szkice mogą być atrakcyjnym dodatkiem dla czytelników zainteresowanych warsztatem autorskim „od kuchni”, to dowcip w stripach na mnie przynajmniej sprawił wrażenie cokolwiek wymuszonego. Cóż, przy całej mojej sympatii dla Carciphony muszę powiedzieć, że humor nie jest jej mocną stroną, a autorce o wiele lepiej wychodzi ponury dramat. Na plus należy policzyć brak reklam; w dzisiejszych czasach to już tylko marnotrawienie papieru, który lepiej przeznaczyć na coś ciekawego, właśnie tak jak w recenzowanym tomie.

Zapewne w tym miejscu powinienem wyrazić przekonanie, że 3. tom Carciphony już na pewno zostanie wydany na wyższym poziomie, ale realistycznie patrząc na sprawę, po polskiej edycji można oczekiwać już chyba tylko poprawy jakości tłumaczenia. Cóż, biorąc pod uwagę, że do wydania 3. tomu pozostało jeszcze sporo czasu, a tym samym osoby odpowiedzialne za tłumaczenie i korektę mogą podszkolić się w swym fachu, wydaje się, że przynajmniej w tym zakresie moja nadzieja jest uzasadniona.

Teukros, 20 października 2012
Recenzja mangi

Tomiki

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 Yumegari 7.2012
2 Tom 2 Yumegari 9.2012
3 Tom 3 Yumegari 12.2013
4 Tom 4 Yumegari 11.2014