Komentarze
Akame ga Kill!
- Akame ga Kill! - subiektywna opinia, nie recenzja : Shorexen : 21.03.2020 19:14:00
- komentarz : Klemens : 25.02.2018 14:05:42
- komentarz : NAOMINE : 25.02.2018 13:41:25
- komentarz : Klemens : 30.12.2016 21:30:06
- Rozdział 66 : I. : 4.01.2016 17:52:27
- komentarz : Klemens : 1.02.2015 15:47:51
- komentarz : BlaXk Magic Mushroom : 1.02.2015 14:03:34
- komentarz : Klemens : 31.01.2015 22:13:49
- Re: Konkret : Klemens : 23.12.2014 15:52:06
- komentarz : Twelve : 2.11.2014 02:11:43
Akame ga Kill! - subiektywna opinia, nie recenzja
Bez wątpienia obok wciągającej, momentami bardzo zaskakującej i spójnej opowieści, niezwykle udanej według mnie, drugim czynnikiem, który powoduje moje niezwykle pozytywne wrażenia po lekturze są postacie. Tak, schematyczne w swoich poczynaniach do bólu, dla wielu pewnie irytujące, ale dla mnie wręcz przeciwnie, niezwykle sympatyczne, w odpowiednich momentach zabawne i urocze, świetnie ze sobą współgrające i mające określony cel do wykonania. Gdy kolejne ginęły, to nic tylko się wzruszałem, bo tak mimowolnie się z nimi zżyłem. Dodatkowo gdy rozpoczynałem oglądanie serii telewizyjnej ponad 6 lat temu to polubiłem z miejsca taką Mine i wtedy nawet nie wiedziałem jaką rolę odegra w serii, a tu proszę. Pomijając rzecz jasna fakt, że anime nie było tragiczne, ale bez wątpienia spłyca pierwowzór, to właśnie Mine jest moją ulubioną postacią z tego uniwersum. Niesamowicie urocza, zabawna, wręcz kochana osóbka, która swoim zachowaniem tylko dodawała mi otuchy i dostarczała wiele niezapomnianych/pozytywnych/wzruszających emocji, dzięki temu samo zakończenie jeszcze bardziej mi się podoba. Żadna z kolejnych postaci, a tym bardziej z Night Raid nie jest gorsza, a wręcz przeciwnie, są dobrze i solidnie napisani. Posiadają odpowiednio nakreślone charaktery i emocje. Każda z nich ma swój unikatowy styl i co najważniejsze nie schodzą z ukierunkowanej przez siebie ścieżki do samego końca, nawet gdy tym końcem jest bezpowrotne odejście z tego świata, a w tym tytule to norma, więc przywiązywanie się do postaci tylko dobija czytelnika. Co wadą nie jest, bo pobudza do rozmyślań i współczucia im, ponieważ przez tematykę historii, strukturę świata przedstawionego i kolejne wydarzenia, nigdy nie wiadomo kiedy, jak i przez kogo nastąpi śmierć kolejnej z nich.
Przechodząc do następnego aspektu, o dziwo w ogólnym rozrachunku nieco gorszego od pozostałych wyżej wymienionych, czyli strony technicznej, to została według mnie bardzo dobrze wykonana, ale tylko tyle. Śmiem twierdzić, że jest nieco nierówna. Momentami wgniata w fotel swoimi świetnymi kadrami walk czy należycie wykonanymi i cieszącymi oko projektami teł oraz postaci, ale z drugiej często wspomniane walki wydają się być wyreżyserowane bardzo chaotycznie właśnie przez niedokładny w tych miejscach rysunek. Po prostu miałem takie momenty, że musiałem się zatrzymać na dobrą chwilę, aby ocenić co właśnie dzieje się w konkretnym kadrze. Nie występowało to często, ale jak już było to bardzo widoczne i nie ukrywam, że lekko mnie to irytowało. Natomiast w ogólnym rozrachunku nie mogę ocenić kreski inaczej niż bardzo pozytywnie, ponieważ w większej części spełnia swoje zadanie należycie i dostarcza czytelnikowi wiele świetnie narysowanych scen.
Na koniec jak zawsze chciałbym poruszyć temat jakości polskiego wydania, a w tym przypadku wydawnictwa Waneko. Tłumaczenie przejrzyste, przyjemne w odbiorze i co najważniejsze bezbłędne, a przynajmniej ja nic nie wychwyciłem. Druk solidny, tak samo jak klejenie, ale bez fajerwerków. Na pewno na plus kolorowe strony na początku każdego tomu i bardzo ładne obwoluty. Grzbiety wizualnie również na duży plus, ale z małym (niby, bo dla pedanta jakim jestem to raczej dużym) zgrzytem. Mianowicie obwoluta z pierwszego tomu nie zgrywa się z pozostałymi. W moim egzemplarzu wszystkie elementy nadrukowane na grzbiecie są przesunięte w znaczącym stopniu ku górze co psuje ogólny wygląd serii na półce. Pewnie większość uzna, że przesadzam i się czepiam, ale ja tak mam i doceniam jak wszystko jest perfecto, a tutaj ten jeden element doskwiera niemiłosiernie i szczerze? Pewnie tak by nie było gdyby było więcej takich grzbietów, ale z racji tego, że jest tylko jeden na 15 możliwych to niestety widać to i irytuje podwójnie. :D
Ale już podsumowując, to nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie polecić ten komiks. Jest to bez wątpienia jeden z najlepszych komiksów, a już na pewno shounenów jaki miałem okazję przeczytać. Wciąga, satysfakcjonuje, daje szczęście i momenty wzruszenia. Czego chcieć więcej? Potrzeba jedynie odpowiednio dopasowanej do tematyki tego komiksu osoby, która popłynie z prądem wydarzeń, ciesząc się (ale też smucąc się) z kolejnych przygód/walk/rozterek i śmierci bohaterów.
Rozdział 66
kliknij: ukryte Dla wzmocnienia efektu polecam słuchania tej piosenki podczas lektury… A tak na serio – czuje się strollowana :I Kiedy mam nadzieję, że postać przeżyje, że jej/jemu się jednak uda – to bach! Albo ewentualnie, CIACH! I po niej/nim, a teraz, zamiast długo wyczekiwanego trupa Kurome dostałam pocałunek prafffdzifej mylośśści z Wave'em, ale takiej bardzo‑bardzo prawdziwej, były łzy, rumieńce i nawet noszenie na rączkach, niczym królewicz księżniczkę (to ostatnio jakieś modne się zrobiło?)!
No… Ale może to jeszcze nic straconego, zawsze mogą ich wytropić i zabić za zdradę Imperium w następnym rozdziale ^w^ *liczy na to, bo ich szczerze nie znosi*
Dobry shounen z ciekawym bohaterami i przeciętną fabuła. Kupiło mnie to i na pewno będę czytał kolejne rozdziały.
Od świetnego do gniota
Konkret
Brutalność, brudna polityka, tortury, niespodziewane zwroty akcji, bezlitosna walka dla obu stron (zapomnijcie o tych dobrych, którzy zawsze przeżywają starcie) i ciekawe postacie – tak można to pokrótce opisać.
Wyróżniają się też tutaj czarne charaktery, które są ciekawe i przyciągające (Esdese! Wave! Kurome!).
Nie ma co mielić ozorem – nic tylko czytać.
Polecam.
Precz z Tyranią!
Ciekawie musiałaby wyglądać adaptacja tej mangi i jestem ciekawy czy jakieś studio by się jej podjęło i nie okroiło całości ze znanego z mangi ciężkiego przez większość klimatu.
Co najbardziej mi się podoba? To że nikt nie jest tam bezpieczny i może zginąć. Dość dobra jest też zasada, że jeśli dojdzie do pojedynku użytkowników broni „Teigu” jeden z nich zawszę musi zginąć. Jako czytelnik często czuje w tych momentach niepokój i ekscytację :)
Bardzo podobają mi się czarne charaktery. Nie są to koniecznie zdeprawowani osobnicy – osobowość, system wartości i cele każdego z nich potrafią być diametralnie inne.
Jest i psychopatka ze skrzywionym spojrzeniem na sprawiedliwość, miły chłopak z _Poczuciem_Obowiązku_, kawaii panienka z kataną i ciasteczkami, dziwak, gej, sadystka żyjąca tylko dla rzeźni – a co najfajniejsze, mimo nieraz tytanicznych różnic w światopoglądzie, walczą razem jako świetnie dobrany zespół.
Manga jest brutalna, czasami aż do przesady, ale powiedziałbym raczej, że jest to surowa brutalność jakiej można oczekiwać po tak zepsutym świecie, a nie zwichnięta groteska rodem z Hellsinga. Ma to po prostu taką zaletę, że cała ta przemoc jest aplikowana umiejętnie, i nie robi się zwyczajnie nudna po kilku rozdziałach.
Jednocześnie nie jest to uber‑poważna historia. Można tu znaleźć sporo typowego dla shounenów humoru. Właściwie nic, czego bym nie widział gdzie indziej – ale mimo wszystko gagi potrafią być zabawne.