Komentarze
Twoje kwietniowe kłamstwo
- Re: Ja gram dla niej, ona dla mnie : Hiromi : 3.02.2015 03:14:48
- Re: Ja gram dla niej, ona dla mnie : Enevi : 3.02.2015 02:55:32
- Re: Ja gram dla niej, ona dla mnie : Hiromi : 3.02.2015 02:32:26
- Ja gram dla niej, ona dla mnie : Enevi : 3.02.2015 02:13:13
- komentarz : Flyxie : 27.12.2014 19:53:46
Ja gram dla niej, ona dla mnie
Bo jak muzyka to od razu romans, łzy i pokłady natchnienia, tak? Wcale, że nie… znaczy, ja wiem, że nastolatki w większości są bardzo niedojrzałe, dopiero uczą się o prawdziwej przyjaźni i miłości, ale mam wrażenie, że w większości przypadków zdecydowanie nie wygląda to tak, jak tutaj. Te wszystkie niedomówienia, przepuszczanie wszystkiego przez muzykę i artyzm wydają mi się zbyt wyrafinowane, jak na nastoletnie miłostki. Nie, to nie jest jeszcze pełnoprawna telenowela, ale momentami ma wyraźne ciągoty w tym kierunku:
- ona kocha jego, on najprawdopodobniej kocha inną, ale nic nie powie, bo ona najprawdopodobniej kocha tego innego, ale może jednak nie do końca? Generalnie nikt niczego nie mówi nikomu wprost, tylko tak po cichu cierpi i docenia samą bliskość… Bla, bla… Serio?
- ona jest moją muzą, moim natchnieniem, a ja mam traumę i nie jestem w stanie grać, ale może jednak mogę? Bo ona jest taka inspirująca i będę grał dla niej, tak jak ona gra dla mnie i będziemy się nawzajem inspirować, bo żyjemy dla sztuki <3 – to jest chyba nieco zbyt poetyckie, jak na moje niewzruszone serducho i nastolatki chyba tak nie działają, ale może oni akurat są „wyjątkowi”.
- ach, te kliknij: ukryte śmiertelne i przerażające choroby z cyklu tych groźnych i nienazwanych… kliknij: ukryte Umieram, żeby było dramatyczniej i gdy czeka mnie ryzykowna operacja, ty masz grać i zachwycać innych swoją przepiękną grą, a ja wtedy umrę, żeby było bardziej „tró” i wzruszająco! A i dopiero w długim liście pożegnalnym dopiero napiszę ci, że cię kocham miłością prawdziwą, bez skazy i taką idealną, bo tak będzie tak najprawdziwiej. Przykro mi, ale na mnie coś takiego zupełnie nie działa…
To naprawdę mogła być dobra manga o powrocie młodego i utalentowanego chłopaczka do świata muzyki z mrocznej krainy nastoletniej depresji przy akompaniamencie skrzypiec pozytywnie zakręconej koleżanki/dziewczyny… Mogła być, gdyby autor nie postawił sobie zadania pt. „wzruszamy za wszelką cenę, a wszystkie i przy tym najbardziej ograne chwyty dozwolone”, nie wciskał pomiędzy przyjaciół jednego, wielkiego wielokąta romantycznego i całej tej poetyckości….