Rodzeństwo Furo
Recenzja
Nie ukrywam, że nieszczególnie przepadam za ofertą wydawnictwa Dango. Jako typowy facet nie czuję specjalnej mięty do tytułów z nurtu yaoi, a to właśnie ten gatunek stanowi główny element portfolio „Klusek”. Z drugiej strony jednak, gdy już w ofercie wydawnictwa trafi się manga nieskupiająca się na relacjach męsko‑męskich, to z dużą dozą prawdopodobieństwa można spodziewać się tytułu nietuzinkowego. Czy na podobny epitet zasługuje też jednotomówka Rodzeństwo Furo? Cóż, jako że to tytuł jednotomowy właśnie, to w niniejszej recenzji pozwolę sobie skupić się na aspektach czysto technicznych wydania, natomiast ogólne rozważania na temat niecodziennego rodzeństwa przedstawię w recenzji głównej.
Opis fabuły tomiku potrafi szczerze zaintrygować. Otóż manga ta skupia się na codziennych perypetiach tytułowego rodzeństwa, które posiada nietypową moc, czy też może właściwość, pozwalającą im widzieć wszelkiego rodzaju duchy. Tyle tylko, że dar ten to miecz obosieczny, gdyż jak to mawiał Nietzsche, „Kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie”. Mówiąc wprost, para bliźniąt działa na duchy niczym lep na muchy i gdy tylko się od siebie oddalają, są dosłownie oblegani przez wszelkiego rodzaju zjawy. Dopiero nieomal czysto fizyczna bliskość pozwala im na nieco wytchnienia od wszędobylskich zjaw. A gdy doda się do tego fakt, że nikt z otoczenia rodzeństwa nie wierzy w ich moc, a oni sami są już uczniami liceum… Cóż, powiedzmy, że życie i otoczenie, nie tylko to duchowe, ich szczególnie nie rozpieszcza.
Rodzeństwo Furo zostało wydane u nas w sposób bardzo staranny, śmiem nawet twierdzić, że typowy dla wydawnictwa Dango. Otrzymujemy więc solidny tomik bez zdejmowanej obwoluty, która ma za to zgrabne skrzydełka. Próżno jednak szukać w środku jakichś bonusów. Znajdziemy co prawda niewielkie grafiki na skrzydełkach, ale za to brak jest np. jakichkolwiek kolorowych stron, Z drugiej jednak strony, tomik nie zawiera też żadnych reklam, co wiele osób pewnie doceni. Użyta czcionka też jest skądinąd typowa dla tego wydawnictwa. Tym samym jest bardzo zgrabna i czytelna, nie nastręcza żadnych kłopotów w trakcie lektury. To ostatnie ułatwia też odpowiednie kadrowanie, dzięki któremu nie trzeba nadmiernie rozchylać tomiku, by odczytać notatki bądź dialogi umieszczone na bokach stron. No i warto też docenić, że przetłumaczono wszystkie występujące w mandze onomatopeje, a sam przekład jest zgrabny i płynny. W oczy rzuciła mi się tylko jedna, skądinąd zabawna literówka, a same dialogi nie rażą sztucznością czy brakiem sensu. Kinga Zielińska, tłumaczka Rodzeństwa Furo, wykonała bardzo dobrą robotę.
Podsumowując powyższe, pozostaje mi tylko powiedzieć, że Rodzeństwo Furo w żaden sposób nie odstaje od szeregu innych dostępnych w naszym kraju mang. I to zarówno na tle innych tytułów ze stajni Dango, jak i oferty innych wydawnictw. Otrzymujemy solidnie złożony, wydrukowany na dobrej jakości papierze tomik o nietypowych perypetiach nietypowego rodzeństwa. I choć pod kątem fabularnym nie wszystko zawsze wyróżnia się in plus, to ładna okładka i mimo wszystko całkiem ciekawa historia sprawiają, że warto mieć ten tytuł na swojej półeczce. Miłośnicy nietypowych okruchów życia z lekkimi akcentami czarnokomediowymi powinni być zadowoleni.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Dango | 6.2018 |